"Andreas Wellinger aż przysiadł na zimnym śniegu, głowę skrył w dłoniach i nie może uwierzyć. Przez kilka minut nie jest w stanie dojść do siebie po największym sukcesie w swojej karierze." - tak "Bild" opisuje pierwsze chwile po zwycięstwie Andreasa Wellingera w olimpijskim konkursie na skoczni normalnej.
"To były chaotyczne skoki przez dwie i pół godziny i dwa dni w Korei Południowej. W trudnych warunkach, ze zmiennym wiatrem i przy mrozie, który sięgał -20 stopni Celsjusza, co chwilę były przerwy. Konkurs zaczął się o godz. 22 czasu miejscowego, skończył 19 minut po północy" - czytamy.
"W kuriozalnych warunkach Andreas Wellinger wyskakał złoto na skoczni normalnej - pisze portal niemieckiej telewizji Sport1. I dodaje, że to prawdopodobnie najbardziej szalone złoto niemieckiego sportowca na igrzyskach.
Sport1 podkreśla, że warunki, w których oddawano skoki, były loterią. "Polski faworyt Dawid Kubacki skoczył tylko 88 metrów w pierwszej serii i był 35. Jego rodak z kolei skakał w wymarzonych warunkach, wylądował na 111. metrze i prowadził po pierwszej serii."
"Wellinger zdobył pierwsze złoto na igrzyskach olimpijskich w konkursie indywidualnym dla Niemiec od czasów Jensa Weissfloga (1994 rok). Swoim drugim skokiem ustanowił rekord skoczni" - relacjonuje "Die Welt".
"Z powodu warunków panujących na skoczni kolejne próby co chwilę były wstrzymywane. Dyrektor z FIS Walter Hofer osobiście dbał o to, by zawodnicy nie zmarźli. Nakrywał kocami oczekujących na skoki" - czytamy.
Gazeta pisze, że finałowe skoki i ceremonia kwiatowa odbywały się już przy pustych trybunach, bo wiatr i mróz przepędziły kibiców. "Do końca wytrwało około 200 osób".
"Wellinger wygrał w konkursie, który był bliski odwołania. Lodowate wiatry sprawiły, że warunki były krańcowe." - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
"Norwegowie w pierwszej serii skakali w złych warunkach. Konkurs skoków rozgrywany był przy mroźnym i zmiennym wietrze, który sprawiał, że zawodnicy musieli długo czekać na swoje próby. Konkurs się przeciągał, skończył grubo po północy, a większość południowokoreańskich kibiców opuściła trybuny po pierwszej serii" - relacjonuje norweska telewizja TV2.
"Forfang był drugi po pierwszej serii, a pozycję obronił, gdy krócej od niego skoczyli Polacy Stefan Hula i Kamil Stoch. Robert Johansson wskoczył na podium z 10. pozycji po pierwszej serii, ze Stochem wygrał tylko o 0,4 punktu." - czytamy.
"Gdy Forfang oddawał swój skok, na skoczni temperatura sięgała -20 stopni. W takich warunkach trudno było przeskoczyć Andreasa Wellingera, ale wystarczyło do zapewnienia srebra, gdy Kamil Stoch i Stefan Hula skoczyli krócej. Robert Johansson wyskakał brąz dzięki 113,5 m." - pisze NRK.
- Nie czułem nóg kompletnie. Na początku było w porządku, ale gdy Ammann co chwilę siadał i schodził z belki, podczas sprawdzania sprzętu zaczynałem tracić czucie w nogach. To wszystko przez to, jak zrobione są buty. Starałem się robić wszystko, by pobudzić krążenie - relacjonował Johansson w NRK.