Wilkowicz z Pjongczangu. Olimpijska akcja "Czyste ręce". Daj się spryskać, bo grypa żołądkowa straszy

Dezynfekowanie wszystkich i wszystkiego mogłoby być w Pjongczang konkurencją medalową. Na razie jest pokazową, ale grypa żołądkowa dalej szaleje

- Proszę pana, jeszcze ręce - przypomina pani z olimpijskiej restauracji, gdy wyrywasz się już w stronę sztućców i talerzy, a zapomniałeś podejść do dozownika z płynem do dezynfekcji. Dozowniki są nawet przy niektórych bramkach kontrolnych przy wejściu do wioski. Ale dopiero restauracja to prawdziwe pole bitwy: pracownicy w maseczkach, stoły bez przerwy pucowane do czysta, stojaków z płynem do dezynfekcji więcej niż dystrybutorów z kawą. W środę przy wejściu pojawiła się jeszcze wolontariuszka z dwoma płynami w sprayu: nie chce ci się myć rąk samemu, to chociaż wyciągnij je przed siebie, daj się spryskać, i po sprawie.

Wojsko wkracza na zastępstwo

Nie ma żartów, bo w Pjongczang szaleje norowirus, wywołujący grypę żołądkową. W zatłoczonych olimpijskich biurach, restauracjach, autobusach ma wymarzone warunki, by się rozprzestrzeniać. W Jinbu, tej części Pjongczang, gdzie było już kilkudziesięciu chorych, ponad 1000 pracowników obsługi igrzysk zostało odizolowanych do czasu przebadania, czy zarazili się wirusem. Na objawy: nudności, biegunkę, gorączkę, ból brzucha , trzeba czasem czekać dwa dni. Odizolowani są pracownikami firmy ochroniarskiej, na ich miejsce ściągnięto tymczasowo żołnierzy. Pod obserwację trafiło też kilka osób pracujących dla MKOl. Jak informują organizatorzy, jeszcze 6 lutego były 32 przypadki grypy, a 7 lutego już 86 przypadków.

Pjongczang 2018 Pjongczang 2018 AHN YOUNG-JOON/AP

W koreańskich mediach trwają dyskusje, kto jest temu wszystkiemu winien, czy rząd nie zlekceważył problemu ("Zajął się pojednawczymi gestami wobec Korei Północnej, a nie zareagował w porę w sprawie wirusa"), czy organizatorzy zadbali o dobre warunki dla obsługi igrzysk, czy choroba zaraz nie dosięgnie też sportowców, czy Korea się nie skompromituje (w Korei, jak u każdego gospodarza wielkiej imprezy, nietrudno znaleźć przekonanych, że kompromitacja jest tuż za rogiem, i że "w tym kraju" nic się nie uda).

Kłopoty trenera Stiny Nilsson

Po grypie żołądkowej trzeba trzech, czterech dni by odzyskać siły. To może oznaczać stratę szans na medal. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w lekkiej atletyce w Londynie kilku uczestników musiało po zachorowaniu na grypę żołądkową zrezygnować ze startu. Dlatego Szwedzi odizolowali od reszty ekipy w Pjongczang Ole Mortena Iversena, trenera królowej narciarskiego sprintu, Stiny Nilsson, gdy tylko gorzej się poczuł. Jeśli okaże się, że jest chory, być może Nilsson w pierwszym olimpijskim starcie, w sobotnim biegu łączonym, będzie sobie musiała radzić bez jego wsparcia. Również Norwegowie ostrzegli swoich sportowców, żeby dbali o higienę jeszcze bardziej niż zwykle,  i nie dopuścili do, jak mówi lekarz kadry Peter Olberg, efektu domina, chaosu w ekipie i straty szans medalowych.  Ze sklepu w sąsiedztwie hotelu Norwegów po tych zwiększonych środkach ostrożności zniknął z półek cały zapas mydła. Norweska ekipa wprowadziła też ograniczenia  odwiedzin. - Jako sportowcy wytrzymałościowi jesteśmy paranoikami na punkcie unikania chorób. Ale trzeba zachować spokój i pamiętać o zasadach: myj ręce, śpij długo, nie rób głupot - mówi amerykański biathlonista Lowell Bailey.

"Sześć etapów porządnego mycia rąk"

Na plakatach rozklejonych w windach wioski olimpijskiej maskotki igrzysk Soohorang i Pandabi uczą jak kichać, kasłać i myć ręce. Trzeba przy kichaniu zakrywać nos i usta rękawem. A ręce myć pod bieżącą wodą, mydłem i przez co najmniej 30 sekund. Poniżej jest jeszcze "6 etapów porządnego mycia rąk": od "dłonie", przez "między palcami" do "pod paznokciami". Są też instrukcje dla tych, których wirus już dopadł. "Odizoluj się na ponad dwa dni". "Nie przychodź do pracy!". Tylko jak to powiedzieć tym wszystkim, na których medal nie poczeka?


Sport.pl