PŚ w Zakopanem. Pierwsze drużynowe zwycięstwo w Zakopanem. Kamil Stoch: Stefan Hula jest jak najlepsze wino

Polscy skoczkowie wygrali trzeci konkurs drużynowy w historii, ale dopiero pierwszy raz udało im się to zrobić na własnej skoczni. Biało-czerwoni przerwali długą passę Norwegów (pięć zwycięstw), ale po konkursie przyznali, że to nie czas na świętowanie, tylko na regenerację. - Teraz najważniejsze jest wrócić do hotelu, zjeść kolację i odpocząć - mówił bohater sobotniego konkursu, Stefan Hula.

Bohater Stefan Hula

Zdecydowanie najlepszym skoczkiem drużynowego konkursu był Kamil Stoch, ale warto zauważyć, że o zwycięstwo byłoby dużo trudniej, gdyby nie fenomenalna dyspozycja Stefana Huli, który w nieoficjalnej rywalizacji indywidualnej zajął doskonałe trzecie miejsce (136m, 135,5m).

- Stefan Hula jest jak wino. Najlepsze wino - wtrącił na konferencji prasowej Kamil Stoch.

- Starałem skupić na tym co trzeba, żeby przyjąć dobrą pozycję, pchnąć nogą i lecieć tam, gdzie trzeba. Myślę, że po każdym sukcesie trzeba twardo stąpać po ziemi. Po to dajemy z siebie wszystko na treningach, żeby potem odnosić te sukcesy - mówił Stefan Hula.

Dawid Kubacki nie był zadowolony ze swojego skoku w pierwszej serii. - Mimo tego, że mój pierwszy skok nie do końca był taki jak trzeba, to walczyliśmy do końca. Ten sukces na długo zapadnie nam w pamięci - mówił Kubacki.

Stoch celował w 145 metrów

Zdecydowanie najdalej skakał jednak Kamil Stoch, który po konkursie skupił się na gratulacjach dla całego zespołu - Dziękuję swoim kolegom z drużyny za świetne skoki, sztabowi szkoleniowemu i kibicom za wszystko co robią. To był niesamowity konkurs - mówił Kamil Stoch.

Ozdobą sobotniego konkursu był fenomenalny lot Kamila Stocha na 141,5 metra, który od teraz jest nowym oficjalnym rekordem skoczni im. Stanisława Marusarza. Polak stwierdził jednak, że da się wylądować nieco dalej.   

- Mam nadzieję, że da się tutaj latać dalej, bo po co byłaby ta przebudowa. Nie mówmy o 150 metrach. Sądzę, że 145 metrów da się wylądować telemarkiem. Przyznam, że trochę długo czekałem z lądowaniem, bo czekałem, gdzie jest ta linia na 145 metrze - śmiał się Stoch.

Kot wraca na dobrą ścieżkę

Cichym bohaterem konkursu drużynowego w Zakopanem można także nazwać Macieja Kota (133 i 130 metrów, co indywidualnie dało 9. miejsce ex aequo z Dawidem Kubackim). 26-latek wskoczył do składu po nieudanym weekendzie na MŚ w lotach w Oberstdorfie i był niezwykle pewnym punktem zespołu.  Zawodnik z Zakopanego nie krył wielkiej radości.

 - Jestem podwójnie szczęśliwy. W Oberstdorfie oglądałem skoki obok skoczni. Teraz mogłem brać w tym udział. Dziękuję przede wszystkim kibicom za stworzenie niesamowitej atmosfery. Miło jest wrócić znowu do składu, skakać daleko i mieć radość z tych skoków. Dzisiaj było to zadowolenie z prób - dodawał Maciej Kot. 

Nie świętowanie, tylko regeneracja

Biało-czerwoni przyznali, że konkurs wiązał się ze sporym ładunkiem emocjonalnym i teraz najważniejszy jest dla nich odpoczynek i naładowanie baterii na niedzielną rywalizację indywidualną. - Mamy mało czasu na regenerację. Każda minuta jest bardzo ważna. Trzeba zregenerować siły, zjeść kolację, a potem skoncentrować się na niedzielnych zawodach - mówił Stefan Hula. 

Na niedzielę zaplanowano konkurs indywidualny. Seria próbna o godzinie 15, zawody godzinę później. Relacja na żywo w Sport.pl - To jest Twój Live. 

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.