Transmisja z trzeciego konkursu Turnieju Czterech Skoczni znów pozostawiła wiele do życzenia. W czasie pierwszej serii konkursowej realizator nagle zdecydował się na przełączenie kamery na tą z dołu skoczni. W tym niecodziennym kadrze trzeba było oglądać skoki przez kilka dobrych minut. Wąski plan i widok en face skutecznie uniemożliwiał jednak ocenę wyniku osiągniętego przez skoczka.
Kamera sprawiała także wiele problemów dla komentatorów, którzy w Innsbrucku mają stanowiska usytuowane w górnej części zeskoku i po prostu muszą korzystać z telewizorów, bo większość z nich nie widzi strefy lądowania.
Niecodzienna kamera od razu rozwścieczyła kibiców, którzy doskonale pamiętają wyczyny realizatora zawodów Oberstdorfie. Poniżej można przeczytać tylko niektóre z tysięcy wypowiedzi zamieszczonych w mediach społecznościowych.
Po co realizator kombinuje z kamerą? Kompletnie konkretnie bez sensu #Innsbruck #TCS #skijumping
- Michał Sagrol (@michalchojnice) 4 stycznia 2018
Realizator transmisji konkursu skoków w Innsbrucku jest bez formy Nie da się tego oglądać.
- Łukasz H (@LukaszH7) 4 stycznia 2018
Ten realizator skoków to jakiś kompletny idiota! Aż się odechciewa ogląda!! Co to za ujęcia są...
- Wojciech Malinowski (@MalinowskiWoj) 4 stycznia 2018
Czy oni sobie robią jakiś konkurs na najgorszego realizatora? #skijumpingfamily
- yin fen (@blvckstvvr) 4 stycznia 2018
Czy oni sobie robią jakiś konkurs na najgorszego realizatora? #skijumpingfamily
- yin fen (@blvckstvvr) 4 stycznia 2018
Czyli realizator konkursu w Innsbrucku jest pijany? Po co te meeeega zbliżenia na każdego ze skoczków... Tego się nie da oglądać. Mają rację też więc komentatorzy @Eurosport_PL. #Innsbruck #TCS
- Piotrek Przyborowski (@P_Przyborowski) 4 stycznia 2018
Okazuje się jednak, że niecodzienny widok na skocznię nie był szaloną inwencją twórczą realizatora transmisji z ORF, a wynikiem zalania głównej kamery.
Jak piszą Austriacy, sprzęt został zainstalowany na skoczni Bergisel już dwa dni temu i przez cały czas narażony był na obfite opady deszczu. Mimo że kamery były doskonale zabezpieczone, to i tak woda dostała się do środka.
Już w czasie pierwszych skoków było widać, że podstawowy obraz jest zniekształcony i zmienia kolor. Właśnie dlatego wóz transmisyjny podjął szybką decyzję o awaryjnym podłączeniu nowego sprzętu. Cała operacja trwała jednak około 10 minut.
66. Turniej Czterech Skoczni miał przynieść wielką rewolucję w sposobie pokazywania skoków narciarskich. Niemiecka federacja DSV, która posiada specjalną komórkę odpowiedzialną za produkowanie sygnału telewizyjnego, zdecydowała się na wprowadzenie kilku gadżetów, które miały urozmaicić przekaz z niemieckiej części Turnieju Czterech Skoczni.
Dużą nowinką miał być superszybki HyperCam, czyli sprzęt zamocowany na specjalnej linie i podążający za skoczkiem w czasie lotu, i właśnie zbyt częste i nieumiejętne używanie tej kamery rozwścieczyło kibiców. Operator właściwie nie nadążał za skoczkiem, zawodnicy uciekali z kadru, a perspektywa zdjęć praktycznie uniemożliwiała dokonanie oceny tego, gdzie wylądował skoczek.
Możemy się domyślać, że z takiego obrotu spraw nie jest zadowolony Walter Hofer. Austriak od lat dba właśnie o jakość transmisji telewizyjnej, o czym w 2013 roku przekonała się Wisła i Telewizja Polska. Polacy byli wówczas mocno ganieni za fatalną jakość transmisji, zbyt małą liczbę kamer oraz złe ich rozmieszczenie.
Z drugiej strony, wiele razy przekonywaliśmy się, że w skokach są równi i równiejsi. W czasie, gdy Wisła musiała zamontować lodowe tory najazdowe pod groźbą odebrania zawodów, w Ga-Pa i Innsbrucku nadal nie ma sztucznego oświetlenia i zawody muszą być rozgrywane w ciągu dnia.