Turniej Czterech Skoczni. Kamil Stoch: Nie chcę zostać robotem

- Po co sobie dodawać emocji, stresu, skoro już i tak tego jest dużo? Ale z drugiej strony nie chcę się całkowicie odcinać i zostać robotem, bo jestem normalnym człowiekiem - mówi Kamil Stoch. W czwartek w Innsbrucku lider Turnieju Czterech Skoczni odniósł wspaniałe zwycięstwo, miał notę aż o 14,5 pkt wyższą niż drugi w zawodach Daniel Andre Tande.

Rekord Hannawalda wciąż zagrożony

Polak wygrał wszystkie trzy konkursy 66. edycji TCS i w sobotę w Bischofshofen stanie przed szansą zakończenia imprezy z kompletem zwycięstw na wszystkich czterech skoczniach. Jeśli to zrobi, zostanie drugim po Svenie Hannawaldzie skoczkiem w historii z takim osiągnięciem.

Łukasz Jachimiak: Wzruszyłeś się na podium, słuchając hymnu? W pewnym momencie chyba byłeś bliski łez?

Kamil Stoch: Łez rozpaczy? Ha, ha. Cieszyłem się tym zwycięstwem, jak każdym innym, bo to nagroda za ciężką pracę. Jestem bardzo wdzięczny trenerom, całemu sztabowi szkoleniowemu, za świetną pracę, świetną organizację. Tutaj, jak i na każdym innym konkursie. A na podium zawsze jest miło stawać.

Znów mieliście w Innsbrucku bardzo trudne warunki pogodowe. Przypominały Ci się wydarzenia sprzed roku, gdy upadłeś i przez jakiś czas nie było wiadomo czy dokończysz turniej?

- Nie, skupiałem się i w dalszym ciągu się skupiam na sobie, na rzeczach, które mam do wykonania. Przede wszystkim na tym, żeby oddać dobry skok.

"Wiedziałem, że coś się wydarzyło"

W pierwszej serii chwilę przed Tobą skakał Richard Freitag. Niemiec upadł, Ty na pewno o tym wiedziałeś. Było Ci trudno myśleć tylko o swoich zadaniach?

- Wiedziałem, że coś się wydarzyło, ale nie wiedziałem, co dokładnie. Gdzieś tam podświadomość pracowała, ale starałem się wyłączyć i trzymać koncentrację na tym, co mam zrobić.

Bardzo trudno Ci się lądowało? My zamieraliśmy, kiedy lądowałeś, bo było widać, że jest bardzo niebezpiecznie.

- Nie tylko ja miałem problemy, każdy zawodnik miał, bo było bardzo nierówno, w jednych fragmentach było bardzo twardo, a w innych bardzo grząsko. Trzeba było dobrze wyczuć i sam moment lądowania, i później równowagę.

Stoch odcina się od szumu

Co robisz, żeby się odciąć od tego, co się teraz wokół Ciebie dzieje? Masz już 64,5 pkt więcej od drugiego w klasyfikacji turnieju Andreasa Wellingera.

- Nie myślę o tym.

Trudno to zrobić.

- Trudno, ale naprawdę nie myślę.

Sposoby na odreagowanie

Jeśli nie myślisz o tym, to o czym? Czym się zajmujesz, jak teraz spędzasz czas?

- Lubię czytać książkę, grać na komórce w różne gry, też spędzam czas z kolegami, np. wieczorami gramy w karty.

Od Piotrka Żyły słyszeliśmy, że Ty i Stefan Hula wygrywacie z Piotrkiem i Maćkiem Kotem.

- Wcześniej oni wygrywali, teraz się szala przechyliła na naszą stronę.

Czyli masz teraz taką passę, że idzie Ci we wszystkim?

- Na razie tak.

Jesteś w życiowej formie?

- Mam nadzieję, że nie, że jeszcze można coś zrobić lepiej.

"Zadania, które ciężko zrozumieć"

Czujesz, że w tych skokach, którymi pewnie wygrywasz, są jeszcze rezerwy?

- Zawsze jest coś, co można zrobić lepiej. Natomiast cieszę się z tego, co jest teraz, jak skaczę. Staram się czerpać z tego dużo radości.

Na pewno masz świadomość, że w tym momencie przewyższasz o klasę rywali. To jakoś Ci pomaga, czy raczej jest Ci trudniej, bo wszyscy na Ciebie patrzą?

- Denerwuję się przed każdym konkursem, jak zawsze. I staram się skoncentrować na sobie, na tym, co mam zrobić, żeby zrealizować zadania, które mam wyznaczone na poszczególne serie.

Jakie to są zadania? Konkretne uwagi typu "nakręć biodrami", które my nawet nie bardzo rozumiemy?

- Mniej więcej tak.

Wsparcie żony w Innsbrucku

Próbujesz uciekać od statystyk, trochę od nas, ale chyba potrafisz mieć też chwile, w których łapiesz luz, jak w Innsbrucku, podczas rozmowy z Thomasem Morgensternem?

- Po co sobie dodawać emocji, stresu, skoro już i tak tego jest dużo? Ale z drugiej strony nie chcę się całkowicie odcinać i zostać robotem, bo jestem normalnym człowiekiem. Dlatego jeśli spotkam kogoś znajomego, to chętnie się z nim przywitam.

W Innsbrucku miałeś wsparcie żony. Bardzo się przydało?

- Ono zawsze dużo dla mnie znaczy, nie tylko tu. Żona jest moją ostoją, jest mi najbliższą osobą, taką, którą kocham ponad życie. Cieszę się zawsze, kiedy ją widzę

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.