TCS. Koniec taktyki w skokach narciarskich? Ekipa Horngachera już zaczęła swoją grę i straszy rywali

Nowe przepisy zmuszają wszystkich zawodników do rezygnacji ze stosowania taktycznych zagrywek w kwalifikacjach. W przeszłości najlepsi decydowali się na odpuszczenie swoich prób, co pozwalało na złapanie oddechu i wzbudzenie dodatkowej presji na swoich rywalach. Czy odpuszczenie kwalifikacji komuś pomogło? Okazuje się, że tak... Teraz takie ruchy są już niemożliwe, ale Polska już znalazła rozwiązanie tego problemu, co pokazały pierwsze skoki w Garmisch-Partenkirchen.
Stefan Hula Stefan Hula MAREK PODMOKŁY

Dodatkowe emocje w systemie KO

Nowe przepisy wprowadzone latem przez Międzynarodową Federację Narciarską zmuszają wszystkich zawodników do startu w seriach kwalifikacyjnych do Turnieju Czterech Skoczni (oraz w całym sezonie Pucharu Świata).

Kiedyś rezygnacja z kwalifikacji (przez zawodników z czołowej piętnastki, a później dziesiątki PŚ) dodawała emocji w świąteczno-noworocznym cyklu. Takie zagrywki oznaczały zwykle hitową rywalizację w systemie KO, czyli popularnym "nokaucie" wprowadzonym w czasie 45. edycji Turnieju (1996/1997). Jeśli skoczek posiadający ten przywilej nie startował w serii kwalifikacyjnej bądź jego nota była niższa niż 50. zawodnika, w pierwszej serii skakał on z ostatnim numerem startowym, czyli rywalizował w parze ze zwycięzcą kwalifikacji.

KO niczym wojna

Wszyscy polscy kibice pamiętają pewnie spektakularną rywalizację Adama Małysza z Martinem Schmittem w 49. TCS. Polak czuł się bardzo pewnie i wygrał wszystkie serie kwalifikacyjne. Niemiecki skoczek Martin Schmitt wygrał zaś pierwszy konkurs i w drugim chciał skakać obok Małysza, dlatego zdecydował się na rezygnację z startu w eliminacjach.

Zagrywka miała na celu nie tylko złapanie oddechu, ale również podnosiła temperaturę rywalizacji w konkursie. Niemiecki media pisały wówczas o kolejnej polsko-niemieckiej wojnie, a nasza prasa porównywała to starcie do Bitwy pod Grunwaldem.

&Tuniej Czterech Skoczni - Oberstdorf &Tuniej Czterech Skoczni - Oberstdorf $Fot. Marek Podmokly / Agencja Wyborcza.pl

Horngacher zagrał rywalom na nosie

W tym sezonie skoczkowie muszą inaczej szafować swoimi siłami. W piątkowym konkursie w Oberstdorfie świetną i stabilną formę pokazał nie tylko Kamil Stoch i Dawid Kubacki, ale także Stefan Hula. Właśnie dlatego Horngacher zdecydował, że ta trójka odpuści pierwszy skok treningowy w Ga-Pa. Polacy przyjechali na skocznie nieco później niż reszta, czym po pokazali rywalom, że czują się mocni i należy na nich uważać.

Biało-czerwoni wystartowali jednak w drugim treningu, który potraktowali wybitnie rozruchowo, a także w obowiązkowych kwalifikacjach, gdzie potwierdzili, że ich forma jest na bardzo wysokim poziomie.

Dawid Kubacki i Stefan Hula popisali się efektownymi skokami na 135,5 metra, co dało im kolejno drugie i trzecie miejsce, a Kamil Stoch skoczył co prawda krócej (131,5 metra, piąte miejsce), ale zrobił to w trudnych warunkach i praktycznie bez wkładania wielkiego wysiłku, co dokładnie pokazywała inna niż zwykle sylwetka w locie.

Jak było naprawdę z tym odpuszczaniem kwalifikacji?

Największym zwycięzcą taktycznego podchodzenia do kwalifikacji był bez wątpienia Sven Hannawald, który w sezonie 2001/2002 zrezygnował ze startu we wszystkich czterech seriach kwalifikacyjnych w TCS, co pomogło mu zachować sporo sił i przełożyło się na wygranie wszystkich czterech konkursów. Do tej pory Niemiec jest jedynym skoczkiem, który tego dokonał.

Policzyliśmy jednak, że w ostatnich dziesięciu edycjach Turnieju Czterech Skoczni późniejszy zwycięzcy odpuścili zaledwie dziesięć na 38 serii kwalifikacyjnych (dwa razy zrezygnowano z ich przeprowadzenia ze względu na warunki). Co ciekawe, na regularną rezygnację z kwalifikacji zdecydowało się zaledwie dwóch skoczków.

Puchar Świata w Zakopanem Puchar Świata w Zakopanem MATEUSZ SKWARCZEK

Stoch i Morgenstern mistrzami taktyki

Taką osobą był Kamil Stoch, który przed rokiem wystartował jedynie w eliminacjach do zawodów w Oberstdorfie, a potem trzy razy jechał do hotelu dużo wcześniej niż reszta zawodników. Drugą taką osobą był Thomas Morgenstern, który w czasie 59. edycji TCS zrezygnował ze startu we wszystkich czterech seriach kwalifikacyjnych. Obaj później świętowali zwycięstwo w całym cyklu.

Reszta zwycięzców ostatnich 10 edycji TCS zwykle nie decydowała się na zagrywki taktyczne i nakładanie na rywali (i siebie) dodatkowej presji. Z jednej ocenianej serii rezygnowali kolejno Peter Prevc (Innsbruck 15/16), Andreas Kofler (Ga-Pa 09/10) i Janne Ahonen (Bischofshofen 07/08).

Oznacza to, że decyzja FIS-u będzie miała prawdopodobnie mały wpływ na końcowe rezultaty. Należy jednak pamiętać o wypadkach losowych, takich jak upadek Kamila Stocha w zeszłym roku w czasie serii próbnej w Innsbrucku. Polak był wówczas mocno poobijany i poświęcenie dnia na odpoczynek i regenerację pomogło mu w wygraniu 65. Turnieju Czterech Skoczni. Gdyby taka sytuacja zdarzyła się teraz, to Stoch musiałby pojawić się na skoczni. 

Hitowe pary to już przeszłość? Niekoniecznie

Zdecydowanym minusem faktu, że w kwalifikacjach muszą wystartować wszyscy skoczkowie, jest brak hitowych par. Bezstronni kibice muszą więc liczyć na łut szczęścia, by los splątał ze sobą dwóch świetnych zawodników. W noworocznych zawodach na taką rywalizację zapowiada się jednak para z udziałem Macieja Kota i Gregora Schlierenzuaera. Faworyta ciężko wskazać, bo Polak przeżywa swoje problemy, a Schlierenzauer jest legendą, która dopiero wraca do formy.

Ciekawie będzie również w starciu Piotra Żyły z powracającym do Pucharu Świata Domenem Prevcem. Zdecydowanie trudniejsze zadania czeka Jakuba Wolnego, który zmierzy się z  Markusem Eisenbichlerem.

Teoretycznie proste zadanie czeka trzech naszych najlepszych skoczków tego Turnieju. Kamil Stoch będzie rywalizował ze słabym w tym sezonie Andreasem Wankiem, Stefan Hula stoczy walkę z Cestmirem Kozikiem, a Dawid Kubacki z Mackenzim Boyd-Clowesem

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.