Stefan Hula zadebiutował w Pucharze Świata w sezonie 2004/2005, co oznacza, że startował już w czternastu jego edycjach. Jeśli jednak popatrzymy na dorobek Polaka z pierwszych jedenastu lat startów najlepszej lidze skoków, to okaże się, że Hula uzbierał w sumie zaledwie 256 punktów. Dla porównania, tylko trzy ostatnie sezony dały mu aż 436 oczek.
Wielkim osiągnięciem dla zawodnika jest także pierwsze w karierze mistrzostwo Polski, które udało mu się zdobyć w czasie świątecznego konkursu na skoczni w Wiśle. Hula zdeklasował konkurencję pokonując drugiego Piotra Żyłę o 22,4, a trzeciego Stocha o 28,1 pkt.
Forma najstarszego polskiego skoczka jest coraz wyższa, co może oznaczać, że Hula nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie.
Stefan Hula przez większość swojej kariery pałętał się na granicy pierwszej i drugiej drużyny. Gdy nie szło w mu w Pucharze Świata, to trenerzy wysłali go do Pucharu Kontynentalnego, gdzie potrafił wskakiwać na czołowe lokaty, ale powrót do PŚ znowu oznaczał kłopoty. Kariera skoczka kilka razy znajdowała się na sporym zakręcie, tak jak po sezonie 2011/2012, w którym nie udało mu się zdobyć ani jednego punktu w PŚ, przez co zawodnik wyleciał do rezerw i został tam na pięć długich lat.
Osobami, które przywróciły karierę Stefana na właściwe tory był duet Maciej Maciusiak i Wojciech Topór. Zawodnik przyznaje, że przełomowym momentem był dla niego sezon 2014/2015, który nie obfitował co prawda w dobre rezultaty, ale zawodnik wykonał wtedy ogrom ciężkiej pracy, co było mocnym fundamentem pod budowę dobrej formy. Nie bez znaczenia były także rozmowy odbywane z trenerami. - Wierzyli we mnie. Potrafili mi uświadomić, że stać mnie na dobre skoki, a te pokazywałem przecież na treningach - mówił wówczas Stefan Hula.
Zauważalny wzrost formy Polaka nastąpił już w ostatnim sezonie pracy Łukasza Kruczka z naszą kadrą (15/16). Stefan Hula był wówczas niezwykle pewnym punktem kadry i choć nie meldował się często w czołowej dziesiątce, to i tak był najlepszym Polakiem tego sezonu (mimo że oficjalnie należał do drużyny Maciusiaka). Skoczek przyznawał wówczas, że dobrze poznał swój organizm, zrozumiał wiele rzeczy, a skoki zaczął traktować tak, jak dobrą zabawę i dzięki temu znów poczuł radość, a wyniki przyszły same. Hula miał już wówczas 29 lat.
Gdy przed trwającym właśnie sezonem skoczek usłyszał pytanie od jednego z dziennikarzy, czy chce był tak długowieczny, jak Kasai odpowiadał - Tak długo, jak Kasai nie będę raczej skakał, ale chce to robić tak długo, jak zdrowie pozwoli.
Stefan Hula jest w dobrej formie od początku sezonu 2017/2018. Zawodnik zajmował w Pucharze Świata kolejno 7., 21., 27., 40., 13., 22., i 13. miejsce. To, co rzuca się w oczy to spora stabilność skoków. Mieszkaniec Szczyrku praktycznie nie psuje swoich prób, a wyjątkiem był tu tylko nieudany konkurs w Niżnym Tagile.
Ostatnie trzy konkury pokazały jednak, że najstarszy skoczek w polskiej kadrze jest na fali wznoszącej, a potwierdzeniem tej tezy było tylko zgrupowanie w Zakopanem. - Stoch i Hula skakali bardzo ładnie, a Kubacki i Kot na przemian raz lepiej, raz gorzej. Piotrek Żyła wypadał średniawo w porównaniu ze Stochem i Hulą, ale był regularny. Na Wielkiej Krokwi punkt konstrukcyjny jest teraz na 125. metrze, to on lądował około 128. metra, bo tak ze trzy metry za tę czerwoną linijkę dolatywał - mówił ostatnio Krzysztof Murańka (ojciec Klemensa) w rozmowie ze Sport.pl
Stefan Hula potwierdził swoją dyspozycję w świątecznym konkursie mistrzostw Polski. Najstarszy skoczek naszej kadry wykorzystał ogromny błąd Kamila Stocha i z dużą przewagą zdobył pierwszy złoty medal w karierze. Kibice już zaczęli się zastanawiać, co ta forma Huli może oznaczać w kontekście Turnieju Czterech Skoczni, ale należy tutaj być bardzo ostrożnym.
Nie można oczekiwać, że Hula z miejsca stanie się faworytem tej wielkiej imprezy. Z drugiej strony, wydaje się, że Hula ustabilizował formę na wysokim poziomie, a w turnieju najważniejszym czynnikiem jest właśnie stabilność. Rok temu przekonał się o tym Piotr Żyła, który zawody kończył kolejno na 7., 6., 7., i 3. miejscu, co w końcowym rozrachunku dało drugie miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu, tuż za Kamilem Stochem. Pomógł w tym splot szczęśliwych zdarzeń, ale Polak mocno temu szczęściu pomógł.
Piotr Żyła miał większe doświadczenie w skakaniu w czołówce i umiejętność radzenia sobie z presją. Dla Huli skoki w czołówce mogłyby być nowością i nikt nie wie, jak skoczek zareagowałby w takiej sytuacji. Mimo że Polak ma na koncie już 154 starty w zawodach Pucharu Świata, to w czołowej dziesiątce meldował się zaledwie pięć razy, a jego najlepszą lokatą było szóste miejsce w Kuopio (2016).
Wiele wskazuje jednak na to, że forma Huli to nie przypadek. Jeśli będzie skakał tak, jak w Wiśle na MP i uniknie głupich wpadek, to bardzo możliwe, że uda mu się skończyć TCS w czołowej dziesiątce cyklu. Co ciekawe, sytuacja, żeby Polak zakończył TCS w "TOP 10" zdarzyła się już 31 razy w historii, a duet Stoch & Małysz dokonał tego "zaledwie" 14. razy. Cztery razy robił to Piotr Fijas, trzy razy Stanisław Bobak i Józef Przybyła, a po razie Piotr Żyła, Maciej Kot, Tadeusz Pawlusiak, Ryszard Witke, Piotr Wala, Antoni Łaciak i nestor rodu Tajnerów, czyli Władysław Tajner.