Historyczny sukces Sikory

Tomasz Sikora obronił się przed atakiem Norwega Emila Svendsena i zakończył sezon na drugim miejscu w Pucharze Świata.

To historyczny, największy w karierze sukces 35-letniego Sikory, a także największy wynik polskiego biatlonu. Do tej pory w zimowych sportach olimpijskich na podium w końcowej klasyfikacji PŚ stawali jedynie Adam Małysz w skokach i Justyna Kowalczyk w biegach narciarskich.

Sikora, który biatlon uprawia od 16 lat, tylko trzy razy zajmował w tym czasie miejsca w pierwszej dziesiątce PŚ. Najwyżej był czwarty w 2006 r. - To bez wątpienia największy sukces Tomka. Od początku sezonu był w świetnej formie i było wiadomo, że będzie się liczył w rywalizacji o Kryształową Kulę - mówi trener Roman Bondaruk.

Sikora zrealizował jedno ze swoich największych marzeń - przez kilka tygodni startował w żółtej kamizelce lidera PŚ. Szansa na zwycięstwo oddaliła się po lutowych MŚ w koreańskim Pyeong Chang, gdy Polak się rozchorował i przeżył trwające kilka tygodni załamanie formy. Na czele klasyfikacji generalnej wyprzedził go wtedy Ole Einar Bjoerndalen. Norweg prowadzenia już nie oddał, zdobywając szóstą w karierze Kryształową Kulę. - Bjoerndalen znów był niesamowity. Trudno powiedzieć, czy Tomek byłby w stanie walczyć z nim o zwycięstwo w PŚ, gdyby się nie rozchorował. Na pewno początek sezonu był znacznie lepszy, ale z tego drugiego miejsca też bardzo się cieszymy - podkreśla Bondaruk.

Sikorę w marcu zaczęły trochę opuszczać siły, wyniki w biegach nie były już tak dobre jak w grudniu czy styczniu, gdy wygrywał nawet z Bjoerndalenem. Polski biatlonista nie był w stanie sam odpowiedzieć, czy to ciągle efekt przeziębienia, czy raczej zmęczenia sezonem, w którym nie odpuścił ani jednego biegu. Wspominał za to kilka razy o nietrafionym smarowaniu nart.

O drugie miejsce w PŚ Sikora musiał walczyć do samego końca. W weekend w dramatycznych okolicznościach obronił się w syberyjskim Chanty-Mansyjsku przed depczącym mu po piętach Emilem Svendsenem. Norweg w sobotę triumfował na 12,5 km, wyprzedzając na finiszu Bjoerndalena. W połowie biegu sytuacja Sikory wydawała się tragiczna, bo po trzech pudłach w pozycji leżącej zajmował dopiero 28. miejsce! - Wiedziałem, że mogą mnie uratować jedynie dwa czyste strzelania w stójce - opowiadał Sikora. I na szczęście nie chybił, co prawdopodobnie uratowało go przed utratą drugiego miejsca w PŚ. W biegu na 12,5 km przesunął się bowiem ostatecznie na dziewiątą lokatę, co dawało mu przed niedzielą ciągle kilkadziesiąt punktów przewagi nad Norwegiem. Wciąż było się jednak o co bać, bo wydawało się, że Svendsen był w Rosji w lepszej formie niż Polak. O wszystkim rozstrzygał ostatni w sezonie bieg masowy na 15 km.

Trzęsienia ziemi na szczęście w niedzielę było. Sikora znów był dziewiąty, a Svensden chyba nie wytrzymał ciśnienia, bo spudłował aż cztery razy i przybiegł dopiero 15. Oznaczało to, że w PŚ będzie trzeci z 26 pkt za Sikorą. Bieg na 15 km wygrał Austriak Simon Eder.

W kobiecym PŚ triumfowała Szwedka Helena Jonsson przed Niemką Kati Wilhelm.

Sikora wraca do kraju dziś. Na środę związek biatlonowy szykuje konferencję prasową z udziałem Polaka.

Sikora w tym sezonie

1

zwycięstwo

6

razy na podium

16

razy w dziesiątce

PŚ mężczyzn

PŚ kobiet

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.