Czy jesteśmy królami śniegu? Kto za Małyszem, Kowalczyk, Sikorą

Justyna Kowalczyk, Adam Małysz, Tomasz Sikora, drużyna skoczków. Ich sukcesy prowokują pytanie, czy za nimi kryją się następni polscy mistrzowie sportów zimowych

Zczuba.tv: Justyna Kowalczyk zdobywa Kryształową Kulę (wideo) ?

Po raz pierwszy Polka, dwukrotna mistrzyni świata, została zdobywczynią Pucharu Świata i bezapelacyjnie najlepszą biegaczką świata. Najlepszy biatlonista jeszcze przed chwilą liderował w Pucharze Świata, a przegrał z absolutnie fenomenalnym Ole Einarem Bjoerndalenem, czyli Maradoną sportów zimowych. Odnalazł się Małysz - był w Planicy dwukrotnie drugi, zaś drużyna skoczków się przełamała - i też zajęła drugie miejsce. Na podium Polacy byli ostatni raz osiem lat temu.

Rozkwitnie pokolenie AM?

Można dyskutować, czy skoczkowie są tacy dobrzy, czy przeciwnicy tak słabi. Austriacy i Finowie - choć startujący w najsilniejszych składach - na pewno nie podeszli do ostatnich drużynowych zawodów tak poważnie jak w środku sezonu. I tak zapewnili sobie wcześniej dwa najlepsze miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów. To się w Planicy praktycznie nie mogło zmienić.

Ale po raz pierwszy Polacy fruwali na legendarnej i budzącej u nich wielki respekt Velikance tak daleko - w okolicach 200 m i więcej. Czyli średnio kilkadziesiąt (!) metrów dalej niż w dwóch wcześniejszych konkursach, w których startowali.

W Planicy okazało się, że nowy układ w reprezentacji odblokował skoczków. Nowy układ, czyli Łukasz Kruczek - wreszcie polski trener, mówiący w zrozumiałym języku o skakaniu, brak rywalizacji z przytłaczającą postacią Małysza, pracującym nad całkiem innymi rzeczami z Hannu Lepistoe, a także delikatny nacisk ze strony najmłodszego pokolenia.

Ja liczę właśnie na pokolenie AM - grupę skoczków, którzy przyszli do sportu pod wpływem sukcesów Adama Małysza, głównie w 2000 i 2001 roku, ale także w późniejszych latach. Podczas lutowych mistrzostw kraju w najlepszej trzydziestce było aż 17 zawodników 19-letnich i młodszych. Najwięcej było urodzonych w latach 1993-91, bo aż 12. 15-letni Klemens Murańka w pierwszej serii oddał najdłuższy skok. Tylko tego nie zepsuć, a sygnały, że jest to możliwe, są wyraźne.

Sytuacja w Polsce jest wyjątkowa, bo w krajach, gdzie skoki są popularne - od razu zaznaczyć trzeba, że nie ma ich wiele - młodzi skoczkowie nie dominują w krajowych mistrzostwach. Podczas zeszłorocznych mistrzostw Austrii w Bischofshofen startowało zaledwie dwóch 19-latków, a wśród nich niezwykły Gregor Schlierenzauer, trzech 18-latków i trzech 17-latków. Koniec. Młodszych w otwartych mistrzostwach Austrii nie było. Ale też w składzie mistrzów świata juniorów byli właśnie ci skoczkowie (zajęli w mistrzostwach Austrii miejsca 8., 19., i 21.), plus 20-letni Thomas Thurnbichler (13. w MA). Polacy - bracia Kot (23. i 24. w MP), Grzegorz Miętus (9. w MP) i Andrzej Zapotoczny (12. w MP) - zdobyli w Strbskim Plesie brązowy medal.

Niby skąd wziąć Polaków?

W bieganiu nie ma takich perspektyw jak w skokach. Tu konkurencja jest większa, bo do tradycyjnie silnych krajów skandynawskich, Niemiec i Austrii dochodzi wiele, wiele innych. W mistrzostwach juniorów rządzą Rosjanie (cztery pierwsze miejsca na 10 km dowolnym i dwa pierwsze na 20 km!) i Kazachowie. Tymczasem w Polsce w zawodach otwarcia sezonu w Jakuszycach pobiegło 11 zawodników, w tym siedmiu Czechów. Wśród kobiet wystartowało osiem seniorek, w tym siedem Czeszek. Właściwie można powiedzieć, że w Polsce jest zaledwie 30-40 biegaczy. Być może sukcesy Justyny Kowalczyk spowodują jakiś ruch w interesie, ale biegi to sport tak trudny, wyczerpujący i konkurencyjny, że na powszechność nie ma szans. Wciąż w Polsce jeździ się na nartach głównie z górki na pazurki. Sukces może mieć miejsce tylko dzięki wybuchowi niespodziewanego talentu takiego jak Kowalczyk, lub - być może jak - Sylwii Jaśkowiec, która została dwukrotną mistrzynią świata do 23 lat.

Najgorzej jest w Polsce z biatlonem. Tomasz Sikora jest fantastycznym zawodnikiem, ale ma już 36 lat i od kilku kończy sezon zdaniem, którym właściwie kończy karierę. Jest naszym jedynym biatlonistą i sukcesy zawdzięcza współpracy z zagranicznymi trenerami - Białorusinem urodzonym w Finlandii Aleksandrem Wieretelnym i Ukraińcem Romanem Bondarukiem.

Gdy w styczniu w Kirach zaczynały się zawody klasyfikacyjne, w których właściwie powinni startować wszyscy, do startu zgłosiło się trzech biatlonistów seniorów. Wiadomo, nie jesteśmy Norwegią. Ale też nikt nie wymaga, aby w Polsce startowało 185 juniorów i 98 juniorek - jak tam w trwającym właśnie sezonie. Trzech seniorów to katastrofa, choć we wspomnianych zawodach sklasyfikowano też 25 juniorów. W związku z beznadziejną sytuacją w biegach i biatlonie skoncentrowano się tylko na gwiazdach - trenerzy i najważniejsi serwismeni są z zagranicy i płaci się im gigantyczne pieniądze. No bo skąd mieliby się wziąć fachowcy wśród Polaków. Rosjanin Jewgienij Durkin, który przygotowuje sprzęt Sikorze, zarabia 4 tys. euro miesięcznie, czyli więcej nawet niż sam Bondaruk.

Kolejna gafa TVP z Kowalczyk w tle - czytaj tutaj ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.