Biatlon. Wystrzałowa Monika

Najmłodsza wśród 30 zawodniczek Monika Hojnisz była największą sensacją mistrzostw świata w Nowym Mieście

Kibice na stadionie przecierali oczy ze zdziwienia, gdy po ostatnim strzelaniu w biegu ze startu wspólnego na 12,5 km na trasę po Białorusince Darii Domraczewej i Norweżce Torze Berger - wiceliderce i liderce Pucharu Świata - ruszała 21-letnia Polka. Większość z nich nigdy nie słyszała nazwiska Hojnisz, a teraz poznała je w wersji czeskiej. "Mooonika Hooojniszova!" - wykrzyknął spiker przy dekoracji medalowej ku uciesze polskich kibiców. Medal Polki to największa sensacja mistrzostw, większa niż brąz Włoszek w sztafecie. Hojnisz w PŚ startuje dopiero trzeci sezon, przed mistrzostwami świata ledwie osiem razy zajmowała miejsca w pierwszej czterdziestce zawodniczek, które dostają punkty w PŚ.

Już sam występ Hojnisz w biegu masowym na 12,5 km był niespodzianką, bo to wyścig dla elity, rzadki w programie w PŚ, a najczęściej obecny na mistrzostwach i igrzyskach. W Nowym Mieście prawo startu miało tylko 15 najlepszych biatlonistek PŚ i najlepiej punktujące zawodniczki mistrzostw świata. Hojnisz zakwalifikowała się do niego po raz pierwszy w karierze, dzięki 24. miejscu zajętemu w Nowym Mieście w sprincie i 13. w biegu na dochodzenie.

- Gdyby ktoś mi powiedział, że mam pobiec w tej konkurencji na mistrzostwach świata, nie uwierzyłabym. I brałabym to w ciemno - mówiła Hojnisz jeszcze przed występem w sztafecie, którą Polki w piątek zawaliły, zajmując dziewiąte miejsce.

Bieg ze startu wspólnego był ostatnią konkurencją mistrzostw i szansą na rehabilitację, bo poza Hojnisz i Krystyną Pałką zakwalifikowały się do niego też Weronika Nowakowska-Ziemniak i Magdalena Gwizdoń.

W niedzielę wszystko układało się po myśli Polek. Po dwóch strzelaniach prowadziła bezbłędna Pałka, Hojnisz także nie pudłowała i była czwarta.

- Podczas biegu widziałam Krysię z przodu i było to dla mnie wsparciem. Kiedy poczułam się mocna? Gdy biegłam i czułam, że jestem w stanie nadążyć za zawodniczkami, za którymi bym nie przypuszczała, że nadążę. Poczułam, że jest dobrze i że jeśli uda się na strzelnicy, może być dobry wynik - opowiadała Monika po biegu.

W trzecim strzelaniu w pozycji stojącej przydarzyło się jej jedyne, jak się potem okazało, pudło, ale faworytki też nie strzelały najlepiej i Polka spadła tylko na szóste miejsce.

O medalu zdecydowały ostatnie strzały. Prowadząca Domraczewa pomyliła się raz i po przebiegnięciu karnej rundy pomknęła do mety. Druga - Niemka Miriam Gössner - spudłowała trzykrotnie i straciła medalową pozycję. Hojnisz znów nie spudłowała i wybiegła na trasę jako trzecia, tuż za Berger. Czwarta Pałka traciła do niej ponad 26 sekund. Medal był już niemal pewny.

- Nawet mi przez myśl nie przeszło, żeby gonić Berger. Jest mocna i by nie odpuściła. Starałam się raczej oglądać za siebie i sprawdzać, czy ktoś mnie goni. Nie widziałam nikogo i nie wierzyłam własnym oczom - mówiła szczęśliwa Hojnisz po dekoracji. - Medal nawet nie przemknął mi przez głowę. Przed startem źle się czułam, ale okazało się, że to, jak się czujesz, nie ma potem znaczenia.

- Mówiłem od początku, że każda z dziewczyn może walczyć o medal. Krysia była dziś siódma, ale cały czas biegła w czołówce - promieniał szczęściem trener kadry kobiet Adam Kołodziejczyk.

To on odkrył i wychował Hojnisz od pierwszego treningu w klubie UKS Lider Katowice, gdy miała 12 lat. Z Kołodziejczykiem Hojnisz zdobyła m.in. dwa medale mistrzostw juniorek młodszych. - Kluczem do sukcesu było tylko jedno pudło na strzelnicy, ale przede wszystkim bardzo dobry bieg - stwierdził Kołodziejczyk. To on zdecydował, że nie pobiegła w najdłuższym i najbardziej wyczerpującym biegu indywidualnym na 15 km, choć mogło ją to kosztować utratę miejsca w biegu, w którym zdobyła medal. Wszystko po to, by miała siły na kluczową, jak się w piątek wydawało, sztafetę i by nie przeciążać młodej jeszcze zawodniczki.

Sukces do niej na razie nie dociera. Nie potrafiła powiedzieć, co zrobi z 6 tys. euro za brązowy medal, bo dopiero dziennikarze uświadomili jej, że dostanie jakieś pieniądze. Pytania o kolejne starty w PŚ wprawiły ją w jeszcze większą konsternację, bo w tym sezonie miała już tylko pojechać na mało prestiżowe mistrzostwa Europy i zakończyć międzynarodowe starty.

Po MŚ, na których Polki zdobyły dwa medale, łamigłówkę będzie miała minister sportu Joanna Mucha, która nie zaliczyła biatlonu do grupy najważniejszych sportów z największymi szansami medalowymi i największym finansowaniem. Po srebrnym medalu Krystyny Pałki ministra stwierdziła, że Polka medal zawdzięcza głównie szczęściu (przed metą zderzyły się dwie rywalki). - To nas dodatkowo zmotywowało, bo jak się słyszy, że medal na MŚ jest traktowany jako coś przypadkowego, to mi się aż serce łamie - stwierdziła Krystyna Pałka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.