Lindsey Vonn - uśmiech przede wszystkim

Najpierw zostawiła ojca, bo chciał ją kontrolować, potem męża, bo zaczął robić to samo. Nie zmieniło się tylko to, że wciąż wygrywa. W Pucharze Świata triumfowała już 46 razy.

Piękne boginie stoków na narty.sport.pl ?

W narciarstwie alpejskim nie ma dziś większej gwiazdy. Nikt, także wśród mężczyzn, nie wygrywał od dawna z taką łatwością i regularnością. 27-letnia Amerykanka zwyciężyła w pięciu z siedmiu zawodów PŚ w tym sezonie. W poprzednim tygodniu wygrała dwa zjazdy i supergigant w kanadyjskim Lake Louise, a na dokładkę jeszcze supergigant w Beaver Creek w Kolorado. Ostatnią alpejką, która zgarnęła cztery lub więcej zwycięstw w PŚ z rzędu, była Niemka Katja Seizinger w 1997 r.

Vonn szczególnie dumna była ze zwycięstwa w Beaver, bo zawody odbyły się na trudnej trasie Birds of Prey, gdzie w PŚ rywalizują wyłącznie mężczyźni. Kobiety wpuszczono na stok w drodze wyjątku, bo z powodu braku śniegu odwołano zawody we francuskim Val d'Isere.

Najlepsza w historii?

Wygrana w Kolorado to 46. zwycięstwo Vonn w Pucharze Świata. Tylko dwie narciarki odniosły ich więcej. Vreni Schneider, czyli szwajcarska królowa slalomów z lat 80., na najwyższym podium stawała 55 razy. Annemarie Pröll, austriacka zjazdowa mistrzyni z lat 70. z 62 zwycięstwami i sześcioma Kryształowymi Kulami za wygranie klasyfikacji generalnej PŚ, uważana jest za najlepszą alpejkę w historii.

Vonn zbliża się do nich w błyskawicznym tempie - tylko od początku 2010 r. wygrała już 21 razy! Zdobyła złoto olimpijskie, dwa tytułu mistrzyni świata. Kryształowe Kule ma już trzy, a czwarta uciekła jej w poprzednim sezonie ledwie o 3 pkt - tyle wyniosła przewaga Marii Riesch. Niemka wygrała jednak PŚ w kontrowersyjnych okolicznościach, bo ostatnie zawody odwołano z powodu złej pogody.

Vonn to dominatorka wszechstronna - potrafi jeździć zjazdy i supergiganty, ale także techniczne slalomy, a ten sezon rozpoczęła od triumfu w gigancie uchodzącym dotąd za jej słaby punkt. To odróżnia ją m.in. od ostatniej kolekcjonerki Kryształowych Kul Janicy Kostelić, która punkty nabijała głównie w slalomach. Zjazdy nauczyła się pokonywać pod koniec kariery. Ale wtedy nie wytrzymały kolana Chorwatki - karierę zakończyła jako 24-latka z "tylko" 30 triumfami w PŚ (zdobyła za to cztery złote medale na igrzyskach).

Córeczka tatusia

Vonn ma końskie zdrowie, a jak stwierdził niedawno Andrzej Bachleda, jest też z niej "kawał baby" (178 cm, 72 kg). Wielu ekspertów uważa, że to właśnie potężna budowa pozwala Amerykance na agresywniejszy, bardziej męski styl jazdy i jest głównym czynnikiem jej sukcesu.

Wszystko zaczęło się jednak od techniki, której uczyła się w Minnesocie, czyli stanie płaskim jak stół. "New York Times" żartował, że ruchome schody w supermarkecie mają większe nachylenie niż pagórek Buck Hill, gdzie ojciec Lindsey - Alan Kildow, założył trzyletniej córce narty na nogi. To właśnie Alan, niegdyś juniorski mistrz USA, któremu kontuzja pokrzyżowała karierę, rozkochał Lindsey w nartach. Z pomocą austriackiego trenera Ericha Sailera pracującego wówczas w Buck Hill ukształtował technikę przyszłej mistrzyni. Sailer wspomina, że ojciec zaszczepił też Lindsey ducha rywalizacji. - Ten facet nigdy nie odpuszczał, nie znał słowa "lęk". Pod tym względem córka jest jego lustrzanym odbiciem - mówił Austriak.

Tata idzie w odstawkę

Amerykanie mają dziś wielu genialnych narciarzy, bo pod koniec lat 90. reaktywowali sportowe szkoły i kluby. Ogromny nacisk położono na kształcenie narciarzy alpejskich jako element przygotowań do igrzysk w Salt Lake City w 2002 r. To dzięki nim USA wróciły po 20 latach, które minęły od sukcesów Phila Mahre i Tamary McKinney, do pierwszej ligi obok Austriaków, Szwajcarów i Skandynawów. Bode Miller wychował się w najsłynniejszej kuźni talentów Wschodniego Wybrzeża - Carrabassett Valley Academy w stanie Maine. Vonn to uczennica niemniej słynnego Ski Club Vail w Kolorado. Genialna była ponoć od samego początku - jako 12-latka wygrywała z 16-latkami. Trenerzy musieli tylko szlifować diament.

Punktem zwrotnym w życiu Lindsey było poznanie Thomasa Vonna, byłego narciarza, który kręcił się przy kadrze USA i pomagał jako konsultant. To była ponoć miłość od pierwszego wejrzenia. Ale też miłość trudna, bo ojciec Alan nigdy jej nie zaakceptował. Uważał, że starszy o dziewięć lat Thomas nie będzie dobrym mężem dla córki. Tak naprawdę chodziło jednak o to, że dalej chciał kierować jej karierą. Doszło do kłótni, po której Lindsey i ojciec nie odzywali się do siebie przez cztery lata. Alan nie dostał zaproszenia na ślub Vonnów w 2007 r.

Konflikt z ojcem nie przeszkodził jednak Lindsey w zwycięstwach, a Thomas szybko urósł do roli jej menedżera i głównego trenera-mentora. To on stał za podpisaniem lukratywnych kontraktów sponsorskich, m.in. z Red Bullem. Amerykanka ze swoim optymistycznym nastawieniem i uśmiechem wiecznie przyklejonym do twarzy stała się marketingową gwiazdą, choć głównie w Europie, bo w USA trudno się przebić z niszowymi nartami przez zaporę baseballu, futbolu i NBA.

Thomas zrewolucjonizował też treningi żony - postawił na perfekcyjne przygotowanie fizyczne. - Lindsey jest w stanie zjechać po arcytrudnym stoku dziesięć razy i nie poczuje zmęczenia, inni umierają po pięciu zjazdach. Na tym polega różnica - mówił Thomas. Szczegóły treningu to pilnie strzeżona tajemnica, ale podczas obozów w Austrii Lindsey spędza w sali gimnastycznej i na siłowni po siedem godzin dziennie. - Czasem pompki robi nawet w samolocie, ale to już lekka przesada, ludzie nie mają jak przejść do toalety - żartował Thomas.

Połączenie techniki z siłą czołgu dało piorunujący efekt. W ostatnich latach tylko wspomniana Niemka Riesch, równie wysoka i mocno zbudowana, umiała nawiązać walkę z Vonn.

Bez męża też można

Tandem Vonnów funkcjonował idealnie ("Wyszłam za mąż, to wygrywam" - mówiła Lindsey w wywiadzie dla "Gazety" w 2009 r.), aż pod koniec listopada gruchnęła wieść, że się rozwodzą. - Nie poznałam nikogo innego, po prostu nasze drogi się rozeszły, to dojrzewało od jakiegoś czasu - powiedziała tajemniczo Lindsey w wywiadzie dla "Denver Post". Dodała, że zamierza pozostać przy nazwisku męża oraz że prosi media o uszanowanie "najtrudniejszego momentu w życiu". Na forach internetowych trwają spekulacje, na ile znaczenie miały rozterki sercowe obojga, a na ile różne wizje rozwoju sportowo-biznesowego przedsiębiorstwa pod szyldem "Lindsey Vonn".

Prawdy na razie nie zna nikt, ale kilka dni później na mecie zawodów z udziałem Lindsey znów widziano jej ojca Alana. W Vail Lindsey też spędzała czas z rodziną. Odwiedzili ją: mama, dwóch braci i siostra. - Wygrałam w domu. Tu uczyłam się jeździć na nartach, a wokół mnie są najbliżsi mi ludzie - stwierdziła z uśmiechem Lindsey, która od ogłoszenia informacji o rozwodzie nie przegrała jeszcze ani razu.

- Przygotowanie fizyczne jest ważne, ale nastawienie mentalne też. Jestem optymistką. W sporcie nie odniesiesz sukcesu, jeśli wszystko cię denerwuje, a trening to udręka. Łatwiej harować z uśmiechem na ustach. To moja filozofia - mówiła Vonn w wywiadzie dla "Gazety" w 2009 r.

14

z ostatnich 19 supergigantów PŚ wygrała Lindsey Vonn

 

37 tysięcy fanów. Plus jeden? Profil Sport.pl na Facebooku >

Magdalena Neuner zapowiedziała koniec kariery [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.