Test, który wykazał obecność clostebolu w organizmie Johaug, przeprowadzono
16 września. Na początku
października Norweska Federacja Narciarska poinformowała o pozytywnym wyniku, a Johaug na specjalnie zwołanej konferencji prasowej tłumaczyła, że czuje się całkowicie niewinna. Do dymisji podał się lekarz kadry Norweżek, Fredrik Bendiksen, tłumacząc że to on zalecił zawodniczce stosowanie maści zawierającej clostebol. Zapewniał, że zapomniał sprawdzić skład lekarstwa. Johaug miała stosować krem na usta poparzone przez słońce na zgrupowaniu we włoskim Livigno.
Norweska Agencja Antydopingowa zawiesiła zawodniczkę na dwa miesiące. Dlatego do
18 grudnia Johaug nie może przebywać z kadrą, nie ma prawa startować w zawodach ani trenować pod okiem specjalistów zatrudnionych przez norweską federację.
Reprezentujący zawodniczkę Ernst zdradził, że znalezienie dla niej trenera nie jest łatwe. - Therese jest w trudnej sytuacji i potrzebuje pomocy. Kontaktowała się ze mną, prosiła o opinię na temat kilku szkoleniowców - zdradza Vidar Loefshus, szef norweskiej kadry.
Norweskie media twierdzą, że Johaug chciała przekonać do współpracy Egila Kristiansena, który w ostatnich latach prowadził do sukcesów ją i inne Norweżki, ale teraz nie jest już trenerem reprezentacji. Szkoleniowiec, który pracuje z norweskimi biathlonistami, zapewnia, że te doniesienia nie są prawdziwe.
Johaug cały czas trenuje dwa razy dziennie, mając nadzieję, że kara za doping będzie krótka. Jednak grozi jej nawet czteroletnia dyskwalifikacja. Jeśli sprawa nie zostanie zamknięta do 18
grudnia, to na kolejne dwa miesiące zawodniczce zostanie przedłużone zawieszenie.