FIS robi wyjątek dla Bjoergen. "Z reguły nie ujawniamy takich danych"

Po tym, jak na jaw wyszła informacja o czteromiesięcznej przerwie pomiędzy badaniami dopingowymi Therese Johaug, pod lupę wzięta została inna czołowa biegaczka, Marit Bjoergen. Norweżka oświadczyła, że nie była badana od marca do października. Zdaniem FIS nie jest to prawdą.

Międzynarodowa Federacja Narciarska znalazła się w ogniu krytyki, gdy stało się jasne, że gwiazdy biegów pod kątem obecności zakazanych substancji badane są znacznie rzadziej niż powinny. FIS postanowił się bronić i podzielić się danymi, które w innych okolicznościach nie miałaby prawa zostać przedstawione komukolwiek innemu niż tylko samej zawodniczce i jej krajowej federacji.

- W przypadku, gdy sam sportowiec publicznie mówi o testach, którym został poddany, dezinformując przy tym opinię publiczną, czujemy się w obowiązku zareagować. Marit Bjoergen mija się z prawdą. Po raz ostatni testowi dopingowemu poddana została w maju - tłumaczy Sarah Fussek z departamentu FIS do walki z dopingiem.

Cztery miesiące przerwy Johaug, pięć Bjoergen. A jak to wyglądało w przypadku Justyny Kowalczyk? Polka, mimo że od dwóch lat nie jest zawodniczką ścisłej czołówki, jak wynika z naszych informacji, miała od końca ostatniego sezonu do października pięć testów w trzech podejściach. A w tych latach, gdy była w czołówce, rzadko się zdarzał miesiąc bez choćby jednego niezapowiedzianego testu.

Therese Johaug, u której wykryto w październiku obecność zakazanego clostebolu, grozi nawet czteroletnia dyskwalifikacja. Ostateczne decyzje w jej sprawie zostaną prawdopodobnie podjęte w styczniu przyszłego roku.

Zobacz wideo

Najgorsze dopingowe tłumaczenia sportowców. Seks oralny, 40 zjedzonych cielaków. Dziennie

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.