Włoski lekarz: - Nie wierzę w wersję Therese Johaug. Pierwsze słyszę, żeby ktoś smarował Trofoderminem poparzone usta

- Zupełnie nie wierzę w wyjaśnienia Therese Johaug. Nie słyszałem nigdy wcześniej, żeby ktoś posmarował maścią z clostebolem poparzone usta, to nie jest lek na cienką skórę - mówi włoski lekarz w wywiadzie dla norweskiej telewizji TV2

- To jest maść na otwarte rany na ciele. Gdy np. cukrzyk ma na stopie rany, które się nie goją, wtedy przepisuję Trofodermin - mówi doktor Peter Ploner reporterowi TV2, który pojechał do Włoch by porozmawiać z tamtejszymi lekarzami i aptekarzami o leku, który miał wpędzić w kłopoty Therese Johaug.

Johaug od początku powtarza, że wykryty u niej clostebol, steryd anaboliczny o dość lekkim jak na tę grupę substancji działaniu, pochodzi z maści Trofodermin, której użyła do leczenia oparzonych słońcem ust. Do oparzenia doszło podczas wysokogórskiego zgrupowania norweskiej kadry w Livigno, na przełomie sierpnia i września. Ślady takiego użycia kremu miały pozostać w moczu, stąd pozytywny wynik kontroli, której Johaug została poddana już po powrocie do Oslo, 16 września. Johaug przekonuje, że nie ma w tym żadnej jej winy: lekarz kadry Fredrik Bendiksen zapewnił ją, że ten lek nie zawiera zakazanych substancji. Bendiksen wziął winę na siebie, podał się już do dymisji, ale nie potrafi przekonująco wyjaśnić, dlaczego jako lekarz z 30-letnim doświadczeniem nie wychwycił zakazanej substancji w leku, który ma na opakowaniu ostrzeżenie dla sportowców, żeby go nie zażywali.

Lekarzowi tak doradzili

Bendiksen mówił po ujawnieniu wpadki Johaug, że kupił w aptece w Livigno dwie maści dla Johaug - pierwsza miała nie zadziałać i wtedy dał Trofodermin, zawierający clostebol - bo tak mu doradzili w aptece. Trofoderminu nie można kupić w Norwegii, więc Bendiksen - jak przekonuje - nie znał jego składu. Maści którą zwykle daje Johaug na takie schorzenie, nie miał w podręcznej apteczce, więc sięgnął po to co było dostępne we Włoszech. Ostrzeżenie przed dopingowym działaniem Trofoderminu być może nie znajduje się na każdym opakowaniu tego leku, ale na pewno na każdej ulotce. Dlaczego Bendiksen jej nie przeczytał? Mówi, że wychwycił w składzie clostebol, ale nie skojarzył, że ta substancja jest na liście WADA. Nie potrafi wyjaśnić, dlaczego kupił akurat Trofodermin, choć w sąsiednich aptekach były leki na oparzone usta.

"Usta są za małe, by to wchłonąć"

- Nigdy nie słyszałem żeby ktoś na takie schorzenie zastosował Trofodermin - mówi dr Ploner. - Konsultowaliśmy się z kilkoma specjalistami z tego regionu Włoch i żaden nie był w stanie zrozumieć, skąd pomysł na użycie Trofoderminu na usta - mówi autor reportażu Ernst Leersven, ten sam reporter, który w lecie 2016 dotarł do biegaczy norweskiej kadry, którzy pod warunkiem zachowania anonimowości zgodzili się opowiedzieć o tym, że w norweskiej kadrze lekarstwa na astmę są również przepisywane zdrowym, a biegacze są wręcz zachęcani by korzystać z nebulizatorów z lekiem.

Doktor Steinar Madsen z norweskiej agencji leków podziela zdanie włoskich lekarzy: - Ta maść na pęknięte usta to dziwny pomysł. Powszechnie jest na to stosowana jakaś maść z hydrokortyzonem (czyli glikokortykosterydem, te substancje są dozwolone w sporcie o ile są podane miejscowo, a nie dożylnie czy domięśniowo - red.) - mówi Madsen. A fińska doktor Maarit Valtonen mówi w wywiadzie dla "Ilta Sanomat", że w ogóle nie wierzy, żeby clostebol dostał się do organizmu Johaug w tej formie. - Usta są zbyt małe, nie wchłoną aż tyle substancji, by ślady były widoczne w moczu lub krwi - mówi Valtonen. Pojawiło się mnóstwo spekulacji, że clostebol mógł być podawany inaczej, również w tabletkach. Ale tu jednoznacznych opinii nie będzie, w dopingu niewiele jest spraw czarno-białych, były już przeprowadzane eksperymenty udowadniające, że akurat ślady clostebolu można wykryć nawet u sportowca, który miał stosunek seksualny z partnerem używającym leków z tą substancją.

Bez Johaug co najmniej do Tour de Ski?

Therese Johaug została już zawieszona przez norweską komisję antydopingową. Na razie tymczasowo, na maksimum dwa miesiące, do wydania werdyktu w jej sprawie. Jej wpadką zajmują się na razie Norwegowie, bo to oni przeprowadzili kontrolę 16 września. Ich agencja antydopingowa zakończyła już wstępne dochodzenie i przekazała sprawę komisji dyscyplinarnej, działającej w tej agencji. To ta komisja wyda werdykt, i z chwilą przekazania jej dokumentów Johaug została zawieszona: nie może trenować z kadrą ani w żadnej innej zorganizowanej grupie, nie może też oczywiście startować. Agencja zdecyduje o karze najpewniej w grudniu, co oznacza że nawet gdyby Johaug, aktualna mistrzyni świata w biegu łączonym i na 30 km klasykiem, obrończyni tytułu w Tour de Ski i Pucharze Świata, nie dostała już żadnej dodatkowej kary od agencji, nie wystartuje w PŚ w Kuusamo (26-27 listopada) i Lillehammer (2-4 grudnia), a być może również w pozostałych zawodach przed Bożym Narodzeniem (czyli przed Tour de Ski): w Davos (10-11 grudnia) i La Clusaz (17 grudnia).

Anaboliki, EPO, doping krwi - najcięższe przewinienia dopingowe

Ale brak kary poza tymczasowym zawieszeniem trudno sobie wyobrazić. Podobne sprawy dotyczące zażycia clostebolu kończyły się karą co najmniej rocznego zawieszenia. Doping sterydami anabolicznymi to obok brania EPO i dopingu krwi najcięższe przewinienie w kodeksie WADA. Grożą za nie cztery lata dyskwalifikacji - zamysł był taki, by złapany na tym dopingowicz nie mógł startować w najbliższych igrzyskach - ale wymiar kary zależy od tego, czy sportowiec wziął lek świadomie, czy nie, a jeśli świadomie, to czy dopełnił starań by zweryfikować, czy lek ma jakieś substancje z listy zabronionych, czy nie. Cztery lata grożą za wzięcie sterydu z premedytacją, lub w wyniku poważnego zaniedbania. Zwykłe zaniedbanie lub nieświadomość są podstawą do złagodzenia kary. Postępowanie będzie arcyciekawe, bo chodzi o największą gwiazdę biegów narciarskich. Prawo odwołania od werdyktu norweskiej agencji antydopingowej mają zarówno Johaug jak i Międzynarodowa Federacja Narciarska oraz Światowa Agencja Antydopingowa, a sprawę może w ostateczności rozstrzygnąć sportowy sąd arbitrażowy w Lozannie. Nie ma więc ryzyka, że Norwegowi ukarzą Johaug łagodnie i to zamknie sprawę.

Czy Johaug pozwie lekarza?

Wszystko zależy od tego, jak wielka wina zostanie w tej sprawie przypisana lekarzowi (Fredrika Bendiksona dotyczy osobne dochodzenie), a jaka Johaug. Zawodniczka przekonuje, że doktor ponosi stuprocentową odpowiedzialność. Jak pisze "Verdens Gang", w kontraktach zawodników z norweskim związkiem narciarskim jest zapisane, że muszą się oni stosować do zaleceń i rad związkowych lekarzy. Pytanie jak to wpłynie na werdykt. Stawka tej gry jest ogromna. Johaug tylko w poprzednim sezonie zarobiła na samych nagrodach za wyniki biegów 3,71 mln koron, a prognoza łącznych dochodów przedsiębiorstwa Johaug (firmuje swoim nazwiskiem m.in. kolekcje odzieży sportowej) w 2016 sięgała 10 mln koron. Dyskwalifikacja oznacza bardzo wymierne straty, zawieszenie na co najmniej rok sprawi, że Fischer, jeden ze sponsorów Johaug, rozwiąże z nią umowę. Tak zapowiedzieli przedstawiciele firmy. A nie można wykluczyć również dwuletniej dyskwalifikacji, co oznaczałoby że Johaug nie wystartuje w igrzyskach w Pjongczang (indywidualnie nie była jeszcze nigdy mistrzynią olimpijską). W takiej sytuacji najciekawsze pytanie brzmiałoby: czy Johaug pozwie lekarza o narażenie ją na wielomilionowe straty?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.