- Najlepiej byłoby przebiec, zapomnieć i uciec - mówiła przed startem o sprincie łyżwą Justyna Kowalczyk w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim z TVP. Opowiedziała też o niedosycie po początku sezonu: - Jakaś matnia się stworzyła, jestem w niekończącej się chorobie, to nie są takie wyniki jakich się spodziewałam. Letnia praca nie procentuje ani trochę. Już pierwsze wnioski wyciągnęliśmy. Jakie? Jak to z Justyną, że przeholowała - stwierdziła Kowalczyk.
Analizując wyniki z obecnego sezonu doszli z trenerem Aleksandrem Wierietielnym do wniosku, że organizm nie jest już w stanie znieść tak mocnej pracy jak kiedyś. - Nałożyłam na siebie presję treningową, trzy miesiące pracy były naprawdę mocne, a widać organizm w tym wieku już nie wytrzyma - tłumaczy Justyna. - W Tourze muszę walczyć jak najlepiej. I skupiać się na biegach klasycznych jako okazji do walki o wszystko. Mam nadzieję, że się wygrzebię do normalnej formy, choć czasu mało.
W Lenzerheide zostaną rozegrane pierwsze trzy etapy Touru, dwa z nich to konkurencje, w których Kowalczyk czuje się źle: sprint stylem dowolnym i 5 km stylem dowolnym 3 stycznia. 2 stycznia odbędzie się bieg stylem klasycznym na 15 km ze startu wspólnego.