Puchar Świata w Toblach: Partyzant Maciej Staręga

Kiedyś jego ojciec uparł się, że wychowa narciarzy na Mazowszu. Dziś Maciej Staręga jest najlepszym polskim biegaczem i w sobotę w Toblach znów będzie próbował awansować do finału sprintu. A w niedzielę wraca do PŚ Justyna Kowalczyk: na 10 km klasykiem

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasW poprzedni weekend w Davos czwarty raz w karierze był w czołowej dziesiątce Pucharu Świata. Czwarty raz w półfinale sprintu łyżwą, swojej ulubionej konkurencji. Odpadł, ale jego ósme miejsce z Davos to obok ósmego miejsca Justyny Kowalczyk w jednym z etapów Ruka Triple w Kuusamo najlepsze tej zimy polskie wyniki w biegach. W sobotę Maciej Staręga startuje w kolejnym sprincie łyżwą, w Toblach (eliminacje od 10.05, wyścigi od 12.35).

- Trasa mi sprzyja. Nie jest może aż tak techniczna jak w Davos, gdzie zawsze dobrze mi się biega. Ale jest tu długa prosta lekko pod górę, są krótkie strome podbiegi. Marzy mi się, że wreszcie dogonię ten finał. A może i kiedyś podium? - mówi Sport.pl Maciej Staręga. W Toblach będzie sprint po dwóch pętlach, będzie się dużo działo na trasie, to też są dobre okoliczności dla Staręgi. On, podobnie jak Sylwia Jaśkowiec, ma warunki fizyczne i talent właśnie do biegów łyżwowych, a nie jak Justyna Kowalczyk, klasycznych. Jest w łyżwie bardzo dobry technicznie, potrafi dobrać odpowiednią taktykę.

Justyna Kowalczyk jest w biegach partyzantką, która doszła do sukcesów wbrew wszystkiemu: brakowi tras, systemu szkolenia. Ale ona przynajmniej jest z gór. A Maciej Staręga jest partyzantem z lasów pod Siedlcami. Uczył się biegania w klubie założonym przez rodziców, w UKS Rawa, gdzie chętnych do narciarstwa przybywa, ale głównym sprzętem do przygotowania tras pozostaje, jak lata temu, ciągnik Grzegorza Staręgi. I to się szybko nie zmieni, miasto właśnie obcięło finansowanie klubu o jedną trzecią. Bo trzeba pilnie zbudować sztuczne oświetlenie na stadionie piłkarskim. - Nie było gór, nie było nigdy dość pieniędzy, ale była pasja. Tego zapału czasem brakuje w miejscach, gdzie warunki do uprawiania biegów są lepsze. Przez 10 lat, od kiedy biegam, nic się właściwie w tych miejscach nie zmieniło, nawet naśnieżenie trasy pozostaje problemem. A dziś dzieci same do sportu nie przyjdą, trzeba je wyciągnąć z domów, zachęcić. Tata jest fanatykiem sportu, zakochał się kiedyś w biegach narciarskich i wziął się do działania - mówi o Grzegorzu Starędze, który syna już nie trenuje, ale pozostaje trenerem i prezesem UKS Rawa, jest też działaczem PZN. - Gdyby nie wsparcie rodziców, nigdzie bym nie zaszedł - mówi Maciej.

Ostatnim Polakiem na podium biegowego Pucharu Świata pozostaje od 10 lat Janusz Krężelok, który w 2004 wygrał sprint dowolny w Trondheim, a w 2005 był trzeci w sprincie klasycznym w Reit im Winkl. Krężelok był w poprzednim sezonie trenerem kadry, ale mimo sprinterskiej przeszłości współpraca ze Staręgą mu się nie układała. Maciej był jednym z tych zawodników, którzy dawali do zrozumienia, że chcą zmian. Od obecnego sezonu kadrę prowadzi Czech Miroslav Petrasek. Znany głównie jako specjalista od biegów długich, ale znalazł wspólny język również ze sprinterami. - Stworzył taką atmosferę, że chce się trenować. Ma swoje wizje ale też słucha mnie i potrafi się dostosować. Tego mi w poprzednim sezonie brakowało. Wtedy jechałem na ambicji, chciałem pokazać, że potrafię zrobić, co trener każe. Ale nie czułem przyjemności. Brakowało mi dialogu, może było w tym i trochę mojej winy - mówi Staręga.

Petrasek nie miał problemu z tym, że Polak wyjechał w lipcu do Oestersund na tygodniowe konsultacje do norweskiego specjalisty od szkolenia sprinterów, Magnara Dahlena. - Nie potrafię czekać, aż ktoś mi coś da, muszę działać sam. Udało mi się załatwić te konsultacje, bo czułem że tego potrzebuję by zrobić następny krok do przodu - mówi Staręga. Dahlen to były trener fińskiej kadry, dziś dyrektor sportowy Team Santander, w którym Justyna Kowalczyk startuje w maratonach. - Zajmował się przez tydzień tylko mną, zadbał o sprzęt, odżywki. Rekomendował mi treningi według swojego pomysłu, zastosowałem na sobie. I te pomysły które się sprawdziły, wprowadziliśmy do zajęć u trenera Petraska - mówi. - Gdy trener Dahlen usłyszał, że za te korepetycje płaci częściowo PZN, a częściowo ja z własnej kieszeni, nie chciał pieniędzy. Ale ja nalegałem. Źle bym się czuł.

Staręga to rocznik 1990, tak jak Włoch Federico Pellegrini, który na podium sprintów w PŚ staje już od blisko pięciu lat, to on tydzień temu wygrał w Davos. - Ja się rozwijam krok po kroku, nie skokami. Federico już w juniorach był ode mnie trochę lepszy. Ale i on musiał swoje przejść w seniorskich startach. A wielu naszych kolegów z juniorskich czasów gdzieś przepadło po drodze. Dla mnie to ósme miejsce (najwyżej w karierze Staręga był na siódmym, w poprzednim sezonie) jest dobrym wskazaniem, gdzie jestem. Żebym stanął kiedyś na podium, musi się wszystko zgrać, bo nie jestem aż tak rasowym zawodnikiem jak Pellegrino. Muszę mieć dobre narty, trochę szczęścia, i dobry dzień. Dobry dzień jest w sprintach najważniejszy. Kiedyś, jeszcze dwa lata temu, brakowało mi wytrzymałości. Nawet gdy się dostałem do półfinału, odstawałem od rywali, tam już poziom jest bardzo wysoki. Ale już rok temu w Val Mustair atakowałem finał, poprawiłem wytrzymałość. Czekam na ten pierwszy awans - mówi.

Justyna Kowalczyk sobotni sprint dowolny ominie, już od roku nie startuje w tej konkurencji, jeśli nie jest ona etapem któregoś z Tourów. Polka wraca do startów w Pucharze Świata w niedziele, na 10 km klasykiem. Czyli jednej ze swoich ulubionych konkurencji. Przed sezonem Kowalczyk mówiła o niedzieli w Toblach jako jednym z najważniejszych dni sezonu. Tam miała być już przygotowana do walki z najlepszymi, miała być, jak mówiła, "Justyną sprzed dwóch, trzech lat", tam miała się przekonać, na ile będzie ją stać w zaczynającym się 1 stycznia Tour de Ski (Toblach to ostatni PŚ przed Tourem). Ale od początku sezonu mało co szło według wcześniejszego planu. Było i przeziębienie, i kolejna awaria prawego kolana, i nagły spadek mocy podczas biegu łączonego w Lillehammer. To właśnie tam Justyna ostatni raz startowała, dwa tygodnie temu. Potem ćwiczyła we włoskich górach. W niedzielę, w pewnym sensie, zaczyna sezon na nowo.

Obserwuj @sportpl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.