MŚ w Falun. Wilkowicz: Kowalczyk "serce się wyrywało, ale wytrzymałości zabrakło"

Królowa 30 km jest też nową królową nart: Therese Johaug pierwszy raz na wielkiej imprezie zdobyła najwięcej złotych medali. Justyna Kowalczyk od pewnego momentu walczyła głównie z nartami i samą sobą

Była już wielka na początku zimy, ale potem przyszły słabsze dni i Tour de Ski przegrany z Marit Bjoergen. Na mistrzostwa przyjechała jednak przygotowana najlepiej. Oddała Bjoergen złoto tylko w tym jednym indywidualnym biegu, w którym nie startuje, w sprincie. Wygrała bieg łączony, na 10 km utonęła w śniegu, jak wszystkie Norweżki, zapracowała na złoto sztafety i w sobotę zrobiła sobie paradę w drodze po trzecie złoto. Powiększała przewagę w takim tempie, że nie minęło pół godziny, a mogła już przegrać ten bieg tylko sama ze sobą. Zabłądziła w pewnym momencie na trasie: zawróciła, potem się zorientowała, że jednak biegła dobrze, znów zawróciła. A i tak rywalek jeszcze długo nie było za nią widać. To był jeszcze bardziej imponujący bieg niż w mistrzostwach w Oslo, gdzie cztery lata temu uciekała po swoje pierwsze w karierze złoto. Teraz atak zaczęła już na początku drugiej z sześciu pętli. - Pewnie to najlepszy bieg Therese, jaki kiedykolwiek widziałem. Po pierwszej pętli zaczęło ją nudzić to tempo, przyspieszyła i rozerwała stawkę - mówi Sport.pl trener Norweżek Egil Kristiansen.

Atak Johaug na podbiegu pod najwyższy punkt trasy na Moerdarbacken to był też ostatni moment, gdy medal dla Polski wyglądał realnie. Justyna Kowalczyk ruszyła za Johaug, na szczyt wbiegała druga, za nią Charlotte Kalla. Ale to, co Kowalczyk wypracowała na górze, straciła, zjeżdżając, i dogoniła ją grupa pościgowa.

Tak to już wyglądało do końca. Kowalczyk zaczęła zostawać z tyłu. Najpierw za pierwszą, potem za drugą grupą. Wszystko, co zyskiwała na podbiegach, topniało na zjazdach. Dobiegła 17. po walce na finiszu z Amerykanką Rosie Brennan. Walce przegranej, choć wcześniej na górze zostawiła Amerykankę jakieś 20 sekund z tyłu. Serce się wyrywało, zabrakło dobrych nart, wytrzymałości pewnie też, bo za metą Justyna mówiła, że nie ma co się oszukiwać, nie jest do takich biegów przygotowana tak, jak była kiedyś. Kończy mistrzostwa z brązowym medalem w drużynowym sprincie. I kończy zadowolona. Mówiła za metą, że Falun było wielką niewiadomą, a teraz jest w niej nadzieja na lepsze jutro.

Moerdarbacken decydowało dzisiaj o kryzysach i rozdawało medale. Po 25 kilometrach kolejność na podium była ustalona. Wcześniej Marit Bjoergen uciekła po srebro, a na brąz wciąż szanse miały Kalla, Kerttu Niskanen, Heidi Weng, Sofia Bleckur. Aż do ataku Kalli na podbiegu. Medale wzięły trzy bohaterki mistrzostw, każda już wcześniej miała tutaj indywidualne złoto. Ale Therese pierwszy raz jest największą z nich. Na konferencji po biegu mówiła, że ten bieg był wyjątkowy, ale chyba to pierwsze złoto z Oslo jednak lepsze, bo przed swoimi kibicami. A Marit Bjoergen była w sprawie swojej przyszłości zagadkowa. - Nie myślałam jeszcze o niej. Nie patrzyłam dalej niż do końca tego sezonu. Skorzystam z wolnego w kwietniu, by postanowić, co dalej.

Arena konkurencji żeglarskich na igrzyska w Rio zagrożona. Stosy martwych ryb, śmieci... [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA