prof. Szymon Krasicki: To, że nie ukończyła Tour de Ski, nie jest dobrym sygnałem. Nie ulega kwestii, że powinno być inaczej. Co się dzieje w jej organizmie, to tylko ona sama wie, ale - niestety - widać, że wytrzymałościowo Justyna nie jest na dobrym poziomie. Pokazały to dwa ostatnie biegi Tour de Ski. Do mistrzostw zostało pięć tygodni. Niby to nie jest mało, ale nie wydaje mi się, żeby tego czasu wystarczyło na zbudowanie wysokiego poziomu wytrzymałości. Nie wiem, co się stało. Może pod koniec tego wieloetapowego wyścigu Justynę dopadła jakaś choroba. Ale nawet jeśli, to nie powinna robić takiej różnicy. Jedno wiem na pewno - Justyna na podbiegu pod Alpe Cermis strasznie się męczyła. To chyba każdy widział. Po tym na pewno nie można spokojnie oczekiwać mistrzostw.
- Te starty miały poprawiać wydolność i gotowość Justyny do walki. Początkowo wydawało się, że idzie dobrze, ale się załamało. Może bardzo częste starty miały zły wpływ na nie do końca wytrenowany organizm. Może teraz pomogą łagodniejsze treningi i dopiero po nich powrót do intensywnej pracy? Jeszcze nic straconego, ale na pewno teraz i Justyna, i trener Aleksander Wierietielny będą mieli dużą "myślówkę". Ja jednak ciągle wierzę w ich doświadczenie i rozpoznanie sytuacji. Ta jest całkiem inna, niż była w poprzednich latach, ale może znajdą rozwiązanie.
- Nie rozmawiałem, nie chciałem im przeszkadzać. Od Justyny dostałem w piątek wiadomość. SMS był dosyć pogodny, optymistyczny.
- Powiem tak - do końca nigdy nic nie wiadomo, dlatego nie skreślajmy jej, bądźmy umiarkowanymi optymistami. Nawet bardzo umiarkowanymi. Może się pozbiera. Myślę, że w Falun mimo wszystko będzie miała swoją konkurencję. W sprincie będzie miała szansę na uzyskanie dobrego wyniku. Już w tym sezonie pokazywała, że jest dosyć szybka. Choć oczywiście sprint to są cztery biegi jednego dnia, jeśli ktoś chce dotrzeć aż do finału. Czyli trzeba być też dobrze przygotowanym wydolnościowo.
- Tak, to ma znaczenie. Nawet kilka dni temu w szwajcarskim Val Muestair było dobrze, tylko szczęścia zabrakło, by pobiegła w półfinale, a przecież to była "łyżwa", której Justyna nie lubi. W Falun będzie "klasyk", dlatego w tej konkurencji będę liczył, że Justyna dobrze się zaprezentuje.
- Niestety, ma pan rację. W ciągu pięciu tygodni nie można zrobić bardzo wysokiego poziomu wytrzymałości. Wytrzymałościowo Justyna nie prezentuje się dobrze. Z jej obecnego poziomu nie można dołączyć do tempa, w jakim pędzi norweski ekspres. To nie ulega kwestii. W czasie pozostałym do mistrzostw można się poprawić, ale nie na tyle.
- Tak, to też jest dużo. Ciekawe, jaką politykę treningowo-startową na te pięć tygodni przyjmą Justyna i trener. Wierzę w ich doświadczenie i znajomość organizmu zawodniczki.
- Częściowo się sprawdziła, a częściowo nie. Ona sama musi rozpoznać, na ile czuje się zdrowa i chętna do rywalizacji. Teraz jest prawie tydzień przerwy i są starty w Estonii i Rosji, gdzie Justyna czuje się świetnie. Do tych startów można się trochę zregenerować. Nie wiem, co oni zrobią. Ale Justyna prosiła, żeby ściskać kciuki, więc nie przestawajmy tego robić.
O karierze Justyny Kowalczyk i historii biegów narciarskich przeczytaj w książce >>