PŚ w Lillehammer. Jaśkowiec i Marcisz mogą odciążyć Justynę Kowalczyk

- Nie jestem jeszcze w najwyższej formie, ale na pewno powalczę o fajny wynik - mówi Sylwia Jaśkowiec. - Zawsze do optymalnej dyspozycji dochodziła w drugiej części sezonu, ale w Norwegii już spokojnie zapunktuje - twierdzi Wiesław Cempa, który pięć lat temu doprowadził biegaczkę do dwóch złotych medali MŚ młodzieżowców. W Lillehammer dopiero na niedzielę zaplanowano bieg "klasykiem", który lubi Justyna Kowalczyk. Czy w piątkowym sprincie i sobotnich 5 km "łyżwą" mistrzyni zostanie choć trochę odciążona? Relacja na żywo ze sprintu w piątek w Sport.pl od godz. 13.30

Oczywiście nagle nie doszło do radykalnych zmian w polskich biegach narciarskich. Co najmniej 90 proc. ich wartości nadal stanowi Justyna Kowalczyk. Ale pierwsze dwa dni Pucharu Świata w Lillehammer mogą pokazać, że daleko za jej plecami wreszcie dzieje się coś dobrego.

W ubiegłym sezonie Jaśkowiec punktowała w siedmiu ze swych 10 startów stylem dowolnym. A zajmując trzecie miejsce w prologu Tour de Ski w Oberhofie i czwarte w sprincie w Szklarskiej Porębie, udowodniła, że stać ją na walkę z najlepszymi, a nie tylko na ciułanie punktów.

Jaśkowiec nie bawi się w sport

28-latka, która przez wypadek na nartorolkach straciła dwa lata biegania, po dwóch latach współpracy z Ivanem Hudaczem, przypomniała o swoich sukcesach z 2009 roku. Wtedy, we francuskim Praz de Lys - Sommand zdobyła dwa złote medale mistrzostw świata do lat 23.

Do największych sukcesów w karierze Sylwię poprowadził Wiesław Cempa, który w następnych latach był też jej szkoleniowcem już w seniorskiej kadrze.

- Czasem z Sylwią rozmawiam. Głównie telefonicznie. Szczegółów dotyczących jej pracy z Aleksandrem Wierietielnym i Justyną Kowalczyk nie znam, ale wiem, że dziewczyna pracuje ciężko i jest zadowolona. Mocno przepracowała okres przygotowawczy i chociaż do docelowej imprezy daleko, to ta praca powinna oddać już teraz, w Lillehammer. Bo "łyżwą" Sylwia wbiegła na taki poziom, który punkty daje nawet, kiedy jeszcze nie jest się w pełnym gazie - tłumaczy Cempa, który znów pracuje z kadrą młodzieżową.

Trener, jak chyba wszyscy, uważa że Jaśkowiec słusznie postąpiła, przenosząc się do Kowalczyk i Wierietielnego po tym, jak Hudacz zrezygnował z pracy z Polkami. - Ubiegły sezon pokazał, że ją stać na dobre bieganie. Ona na pewno ma w głowie tamte wyniki i wierzy w siebie. Bardzo dobrze, że mając tę wiarę poprosiła o dołączenie do sztabu Justyny. Są w naszych biegach zawodnicy, którzy mówiąc sobie "jestem, bo jestem, bawię się w sport". Sylwia nigdy - a znam ją, bo prowadziłem przez pięć lat - do takich nie należała. Dlatego odważnie postanowiła poszukać swojej szansy, żeby zrobić następny krok do naprawdę dużych wyników - mówi Cempa.

Takie pod wodzą Hudacza Jaśkowiec osiągała tylko w stylu dowolnym. Słowak wspierany przez swą narzeczoną, byłą, znakomitą sprinterkę Petrę Majdić, chciał zrobić z Jaśkowiec specjalistkę właśnie od "łyżwy" i od sprintu. Wierietielny stawia na wszechstronność. Oczywiście nie znaczy to, że Sylwia nagle stanie się "klasyczką". Tydzień temu, na otwierających sezon zawodach w Kuusamo, gdzie obowiązywał tylko ten styl, była 52. w sprincie i 46. w biegu na 10 km.

- W sprincie odpadła w eliminacjach, bo miała zepsute smarowanie nart. Tak samo, jak Justyna. Na "dychę" walczyła, ale biegi dobre dla niej zobaczymy dopiero teraz, w Lillehammer - mówi Józef Łuszczek. - Na pewno Sylwia będzie w stuprocentowej formie dopiero od Tour de Ski, bo pójdzie takim rytmem, jakim zawsze idzie Justyna. Ale w Norwegii już punkty powinna spokojnie zdobyć - dodaje.

Z byłym mistrzem świata zgadza się Cempa. - W "łyżwie" Sylwia zawsze miała luz, zawsze było widać komfort biegu. To jest jej technika. A w "klasyku" od zawsze się szarpie, wszystko jest pospinane. Żeby dobrze w nim pobiegła, to trasa musi być szybka, twarda. Kiedy spadnie świeży śnieg, na klasyk fizycznie okazuje się za słaba, bo to jest mała dziewczyna - opowiada trener.

Marcisz je i biega

Jaśkowiec na MŚ we Francji wygrywając biegi "łyżwą" i łączony wyraźnie pokonała m.in. Kerttu Niskanen, Denise Herrmann i Elizabeth Stephen. Cempa liczy, że wkrótce jego była podopieczna dogoni wymienione zawodniczki, które w ostatnich sezonach były czołowymi biegaczkami świata. A jednocześnie wierzy, że kiedyś do szerokiego grona najlepszych wbiegnie też Ewelina Marcisz.

23-latka z kadry młodzieżowej w Pucharze Świata punktowała tylko raz w karierze, zajmując 30. miejsce w biegu na 10 km "klasykiem" w Szklarskiej Porębie, w ubiegłym sezonie. Ale tydzień temu w Kuusamo była blisko punktów - w sprincie zajęła 39, a w biegu na 10 km - 36. pozycję. Jeszcze przed inauguracją PŚ była najlepsza z Polek startujących w zawodach FIS w Bruksvallarnie. Na 5 km "klasykiem" zajęła 12., a na 10 "łyżwą" - 15. miejsce, uzyskując sporo lepsze wyniki od Kornelii Kubińskiej i Pauliny Maciuszek z kadry A.

- Kiedyś jej lepszym stylem był "klasyk". Ale to się wyrównało. Już w 2011 roku, na mistrzostwach świata juniorów w Otepie, piąte miejsce zajęła w biegu łączonym i lepiej spisała się w nim w części, którą trzeba było pokonać "łyżwą" - mówi Cempa.

We wspomnianym starcie Polka do zwyciężczyni, swej rówieśniczki Heidi Weng, straciła tylko 6,2 s. Dzisiaj od Norweżki dzieli ją przepaść.

- Przez półtora roku była wyłączona ze szkolenia centralnego, ale z przyjemnością mogę powiedzieć, że zmieniła podejście do sportu o 180 stopni. Nie ma z nią żadnych problemów, wręcz trzeba ją hamować, bo strasznie chce odrobić stracony czas - mówi Cempa.

Wiosną 2012 roku, kiedy żegnał się z seniorską kadrą, w rozmowie ze Sport.pl zdradził, że Marcisz w drodze do dobrych wyników zatrzymały problemy z wagą. Wtedy zawodniczka nie potrafiła zrozumieć, że - jak to ujmował trener - biegi narciarskie nie są konkursem piękności. Marcisz była wychudzona do tego stopnia, że nie była w stanie ani normalnie pracować, ani tym bardziej startować.

Teraz Cempa z wielkim zainteresowaniem czeka na jej start w Lillehammer. - W Kuusamo wypadła dobrze, a okres przygotowawczy przepracowała tak, że z czasem będzie ją stać na dużo więcej - przekonuje. - Mam nadzieję, że w Norwegii zapunktuje i wróci do kadry młodzieżowej. Nie chcę jej puszczać na następny PŚ do Szwajcarii, ani później na kolejne, w tym mordercze Tour de Ski. Ją trzeba od nowa w ten świat wielkich biegów wprowadzać i nie eksploatować jej. Gotowa ma być na Falun. Czuję, że na mistrzostwach świata może wejść do składu naszej sztafety - kończy Cempa.

O kulisach kariery Justyny Kowalczyk i historii biegów narciarskich przeczytaj w książce >>

Zobacz najlepsze sportowe zdjęcia roku! [2014]

Czy wierzysz w inne polskie biegaczki?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.