Biegi narciarskie. Kryształowa Justyna Kowalczyk

- Widać, jak się Norweżki boją, że im Justysia stłucze tyłki w niedzielę w Oslo. Robią wszystko, żeby się przygotować do biegu na 30 km - mówi Józef Łuszczek po tym, jak ze startu w sprincie stylem klasycznym w Drammen zrezygnowały Marit Bjoergen i Therese Johaug. Druga z nich teoretycznie miała szansę opóźnić zdobycie przez Justynę Kowalczyk Kryształowej Kuli. Polka już przed środowymi zawodami zapewniła sobie czwarty w karierze Puchar Świata.

Śledź sprint w Drammen Z Czuba i na żywo ?

Przed zawodami w Drammen Kowalczyk miała na koncie 1678 punktów, o 581 pkt więcej od drugiej w klasyfikacji generalnej Johaug. Norweżka postanowiła nie startować w sprincie, chcąc oszczędzać siły na kolejne biegi i walkę o drugie miejsce w Pucharze Świata. Na pierwsze, mistrzyni świata w biegu na 10 km stylem dowolnym z Val di Fiemme straciła szanse już dawno temu. Do końca sezonu, licząc z zawodami w Drammen, mogłaby zdobyć maksymalnie 610 punktów, a faktycznie na sprinterski triumf nie miała żadnych szans, bo w tej specjalności spisuje się słabo, często zajmuje miejsca poza pierwszą "30".

- Johaug jeszcze jakoś można zrozumieć, ale nie Bjoergen. Przecież ona w sprincie "klasykiem" jest aktualną mistrzynią świata i olimpijską. To bardzo dziwne, że rezygnuje z walki w tej konkurencji, i to we własnym domu - komentuje Łuszczek.

Nasza mistrzyni walczy zawsze

Mistrz świata z Lahti z 1978 roku tłumaczy, że decyzja obu Norweżek dowodzi wielkości Justyny Kowalczyk. - Boją się, że im Justysia stłucze tyłki w Oslo. Wyraźnie chcą się przyszykować do walki z nią na dystansie 30 km "łyżwą". Teraz by tylko pasowało, żeby Justyna pokazała, co myśli o ich postawie, i zrezygnowała ze startu w norweskiej stolicy. Ale nasza dziewczyna jest prawdziwym sportowcem, walczy zawsze - podkreśla Łuszczek.

To prawda. W ubiegłym sezonie, kiedy po trzecią w swej karierze Kryształową Kulę sięgała Bjoergen, Polka toczyła z nią pasjonujące boje do samego końca sezonu. Wtedy obie panie osiągnęły punktowy wynik, jakim wcześniej nie mogła się pochwalić żadna ze zwyciężczyń Pucharu Świata. Bjoergen zgromadziła wówczas 2689 punktów, Kowalczyk - o 200 mniej. W bieżącym sezonie, tak samo jak w dwóch poprzedzających ubiegły, zwycięski dla Norweżki, nasza biegaczka nie miała się z kim ścigać.

- Ten sezon pokazuje to, co wiedzieliśmy już wcześniej, a więc że Bjoergen męczy się szybciej niż Justyna. Norweżka przypomniała nam, że czuje się najlepiej, kiedy między startami ma dłuższe przerwy. Widać, że na przestrzeni kilku miesięcy to Kowalczyk jest bardziej wytrzymała - komentuje były trener kadry naszych biegaczek prof. Szymon Krasicki.

W ubiegłym sezonie Bjoergen pozwoliła sobie na regularne starty i walkę o Kryształową Kulę, bo w kalendarzu nie było ani igrzysk olimpijskich, ani mistrzostw świata. Kiedy odbywają się najważniejsze imprezy, Norweżka nie potrafi przygotować optymalnej formy zarówno na nie, jak i na walkę o Puchar Świata. Zresztą nawet w świetnym dla niej ubiegłym sezonie Bjoergen nie była w stanie wygrać wszystkiego. Kryształową Kulę Polce zabrała, ale z Kowalczyk przegrała w Tour de Ski, jedynej imprezie, której w swojej karierze nie wygrała nigdy. - W bieżącym sezonie Norweżka w Tour de Ski nie wystąpiła, tłumacząc się problemami z sercem. Uważam, że Justyna byłaby najlepsza, nawet gdyby ze zdrowiem jej rywalki wszystko było w porządku i gdyby ta na starcie stanęła. Przed rokiem Bjoergen była przecież w swej najlepszej formie w karierze, a i tak nie dała Polce rady. To dlatego, że ona nie potrafi regenerować się tak szybko jak Justyna - przekonuje Krasicki.

Trudno odmówić mu racji, śledząc wydarzenia z bieżącego sezonu. Bjoergen na mistrzostwach świata w Val di Fiemme w czterech indywidualnych startach zdobyła trzy medale złoty i jeden srebrny. W Pucharze Świata w dziewięciu biegach sześć razy była najlepsza, a trzykrotnie zajmowała drugie miejsca. Wyniki znakomite, zwłaszcza w porównaniu z osiągnięciami Kowalczyk, która w Val di Fiemme w trzech startach zdobyła tylko jeden, srebrny medal, której w PŚ zdarzały się miejsca w trzeciej, a nawet piątej "dziesiątce" i która przez kryzys formy zeszła z trasy biegu łączonego w Soczi. Ale Kowalczyk poleciała do Kanady, znów pokonała mordercze Tour de Ski i nie rezygnowała w ostatniej chwili z żadnego biegu, co Bjoergen zdarzyło się w Davos i teraz w Drammen. Licząc od końcówki listopada aż do sprintu w Drammen, Polka zaliczyła 23 indywidualne starty w PŚ i trzy w MŚ.

Kowalczyk jak Schlierenzauer?

- To potężna dawka biegania. Kryształowa Kula zdecydowanie należy się Justynie, bo ona jest regularna, mocna zawsze, a nie tylko w wybranych momentach - mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego, Apoloniusz Tajner.

Były trener kadry skoczków żałuje, że w Val di Fiemme Kowalczyk nie osiągnęła takiego sukcesu, jaki świętował tam Kamil Stoch. - Zdobyła tylko jedno srebro, indywidualnie taki sam wynik osiągnął we Włoszech Gregor Schlierenzauer, który Puchar Świata też zapewnił sobie szybko, dzień przed Justyną. W tym sezonie on wygrał Turniej Czterech Skoczni, a ona Tour de Ski. Ale to koniec podobieństw - mówi Tajner. - Schlierenzauer jest teraz w cieniu innych zawodników, głównie Kamila. On sam doskonale czuje, że nie jest obecnie największą gwiazdą skoków. Kiedy na niego patrzę, przypominam sobie, jak w sezonie 2005/2006 Kryształową Kulę zdobywał Jakub Janda. On dobrze spisywał się w grudniu i styczniu, a pod koniec sezonu skakał tak źle, że w ostatnim konkursie w Planicy nie wystartował, bo to zagrażałoby jego zdrowiu. Schlierenzauer może nie spisuje się aż tak słabo, ale w żaden sposób nie można go zestawić z Justyną. Ona cały czas jest bardzo mocna, dopiero co wygrała w Lahti, zdecydowanie bijąc Bjoergen i inne Norweżki [w bieg na 10 km "klasykiem" Polka była szybsza od Bjoergen o 23,1 s] i na pewno jeszcze da im się we znaki - tłumaczy prezes.

Tajner przekonuje też, że klasa rywalek naszej mistrzyni olimpijskiej bierze się z kasy. - Wyraźnie widać, że Norwegowie mają patent na przygotowanie swoich zawodników do imprez głównych. Moim zdaniem sporą rolę odgrywa tu medycyna sportu i ten potężny budżet w wysokości 25 mln euro na same biegi narciarskie. Dzięki wielkim pieniądzom oni mają całą masę pracowników technicznych, wybitnych serwismenów i świetną współpracę z bardzo dobrze opłacanymi laboratoriami i medykami. Oczywiście nie mówię o rzeczach niedozwolonych, tylko o dozwolonych, które pomagają przygotować zawodnika na konkretny moment. Natomiast kiedy najważniejsze zawody się kończą ich zawodniczki nie są już tak mocne i wtedy widać, że między nimi i Justyną są pewne różnice - tłumaczy.

Za rok dogoni Wialbe

Nie różnic, ale podobieństw między Kowalczyk i Bjoergen szuka Jelena Wialbe. Podobieństw do samej siebie i Stefanii Belmondo. - One są jak ja i Stefania sprzed lat. Walczą tak, jak kiedyś my - ocenia pięciokrotna zdobywczyni Pucharu Świata.

Wialbe i Belmondo na igrzyskach i mistrzostwach świata indywidualnie zdobyły po 16 medali. Bjoergen ma ich już 17, a Kowalczyk - 11.

- Biorąc pod uwagę medale Bjoergen trzeba stwierdzić, że obecnie w biegach są dwie królowe. Norweżce nie można odmówić korony, skoro jest najlepsza na najważniejszych imprezach, a Justynie należy się ona za wygrywanie wszystkich pozostałych rzeczy. Jedną królową możemy mieć dopiero za rok, po igrzyskach w Soczi. Przebieg kończącego się sezonu był taki, że według mnie Kowalczyk i jej sztab w kolejnym nie popełnią już żadnych błędów - mówi Tajner.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za rok o tej porze Kowalczyk najpewniej zrówna się z Wialbe w liczbie wygranych Pucharów Świata. Biegaczka reprezentująca najpierw Związek Radziecki, a później Wspólnotę Niepodległych Państw i Rosję jako jedyna w historii zdobyła go pięciokrotnie, cztery razy zdobyła go Norweżka Bente Skari. Kowalczyk w drodze po piąty triumf zatrzymać mogłaby tylko Bjoergen, ale ta już dziś zapowiada, że wszystkie siły rzuci na Soczi. - Marzę o wygraniu Tour de Ski, ale nie wiem kiedy i czy w ogóle to osiągnę. W intensywnych sezonach trzeba ustawić sobie priorytety, bo niemożliwe jest startowanie we wszystkich biegach - twierdzi Norweżka, najwyraźniej nie chcąc widzieć, jak do startów podchodzi Kowalczyk. - Uważamy, że w sezonach, w których odbywają się wielkie imprezy oszczędzanie sił kosztem startów w Tour de Ski jest świetną receptą na sukces. Dlatego Marit raczej nie wystartuje w tym cyklu ani w sezonie 2013/2014, kiedy odbędą się igrzyska w Soczi, ani w następnym, z mistrzostwami świata w Falun - mówi wprost trener Norweżek, Egil Kristiansen.

Nie każdy jest BMW

- Jeśli tak będzie i Justyna znów łatwo wygra Puchar Świata, pewnie znajdą się tacy, którzy będą opowiadać, że to nie jest wielki sukces, bo Bjoergen odpuszczała starty. A to niesprawiedliwe, prawdziwym mistrzem jest ten, kto biega wszędzie, kto się nie boi i zawsze pokazuje, że jest mocny - mówi Łuszczek.

Kowalczyk tylko jedną ze swych Kryształowych Kul zdobyła po twardej walce trwającej do samego końca. W sezonie 2008/2009 Polka zgromadziła 1810 punktów, a walcząca z nią Petra Majdić - 1710 pkt. W dwóch kolejnych sezonach Kowalczyk miała na koncie 2064 i 2073 pkt, a zajmująca drugie miejsca Bjoergen - 1320 i 1578 punktów. - Jest taka znana piosenka "Black Magic Woman". To chyba o Justynie - mówiła Majdić, gdy Polka biegająca w czarnym kombinezonie biła i ją, i Bjoergen. Kowalczyk w 2009 roku wygrała Puchar Świata, a na mistrzostwach w Libercu zdobyła dwa medale złote i jeden brązowy. Rok później Polka była najlepsza w klasyfikacji generalnej PŚ i w Tour de Ski, a na igrzyskach w Vancouver wywalczyła złoto, srebro oraz brąz.

Bjoergen tylko jedną ze swych trzech Kryształowych Kul wywalczyła w czasach, w których wielką biegaczką była Kowalczyk i tylko raz potrafiła dominować przez cały sezon. W 2005 roku, zanim zapewniła sobie zwycięstwo w Pucharze Świata, na mistrzostwach globu w Oberstdorfie w trzech z czterech indywidualnych startów zdobyła po jednym medalu złotym, srebrnym i brązowym. Rok później Kryształową Kulę obroniła z trudem (Kanadyjkę Beckie Scott wyprzedziła o 16 pkt), ale na igrzyskach olimpijskich w Turynie zdobyła tylko jeden, srebrny medal.

Zobacz też: "Kryształowa Kula Kowalczyk to wielkie osiągnięcie. Jest drugą w historii zawodniczką, której udało się zdobyć ją 4 razy"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.