- Najcięższe było to, że się robiła się taka wata ze śniegu i ten, kto na nią pierwszy wjeżdżał przecierał szlak pozostałym - przyznała na mecie Kowalczyk, która prowadziła bieg. Therese Johaug i Bjoergen uparcie trzymały się w końcówce za jej plecami, a Polka nie mogła im odskoczyć.
Według Kowalczyk, rywalki miały lepiej przygotowany sprzęt. - Oddałabym dzisiaj królestwo za narty Norweżek - powiedziała TVP. - Nie miałam żadnych szans wygrać tego finiszu, wiedziałam to już 10 km przed metą - dodała.
Po Kowalczyk widać było, że miała apetyt na złoto. - Jasne że jest niedosyt, ale może następnym razem się uda - stwierdziła.
Cały bieg przebiegał pod dyktando Bjoergen i Kowalczyk. O rozdziale medali zdecydował finisz na ostatnich stu metrach. Już wcześniej na ostatnim podbiegu z rywalizacji odpadła dotrzymująca kroku faworytkom do ostatniego kilometra Therese Johaug z Norwegii. Więcej o biegu ?
To był siódmy medal 30-letniej Kowalczyk w mistrzostwach świata, ale pierwszy w tegorocznych w Val di Fiemme. Dwie poprzednie tego rodzaju imprezy były dla niej pod tym względem bardziej udane. I z Liberca i z Oslo przywiozła po trzy krążki.
Kowalczyk pochodzi z Kasiny Wielkiej w województwie małopolskim. Narciarstwo zaczęła uprawiać w wieku 15 lat i szybko osiągnęła sukcesy. Siłę potrzebną do tej dyscypliny sportu zdobyła pomagając rodzicom na roli - przeczytaj sylwetkę mistrzyni olimpijskiej ?
Igrzyska olimpijskie: