Kowalczyk biegnie też jutro. Śledź relację w aplikacji Sport.pl LIVE na smartfony
- Może być wesoło, spodziewam się wielu niespodzianek - mówił przed startem trener Aleksander Wierietelny. Niewiadomą była też forma Kowalczyk, która do Davos przyjechała prosto z treningów z włoskiego Livigno, gdzie trenowała przez ostatnie dziesięć dni.
Okazało się, że na chwilę przed mistrzostwami Polka jest w fenomenalnej formie. Wygrała eliminacje, z dużym luzem pokonała też rywalki w biegach ćwierćfinałowych i półfinałowych. Na wymagającej trasie z trudnymi zjazdami, często dochodziło do upadków. Polka na szczęście unikała błędów.
W finale od startu mocno ruszyła i zyskała przewagę. Przed pierwszym zjazdem była daleko przed rywalkami. Trudniejsze odcinki trasy pokonywała z dużym spokojem i powiększała przewagę. W połowie trasy było już jasne, że jeśli Kowalczyk nie popełni poważnego błędu, będzie nie do dogonienia. Liderka Pucharu Świata minęła jednak zjazd bez problemów i pierwsza minęła linię mety z czasem 3:56,06. Nad drugą Marit Bjoergen miała 2,8 sek. przewagi.
Polka zdobyła kolejne 100 punktów i umocniła się na prowadzeniu w Pucharze Świata. W niedzielę wystartuje w biegu na 10 km stylem dowolnym.
Jeszcze bardziej od punktów w PŚ cieszy świetna forma Kowalczyk. Start w Davos miał dać odpowiedź na pytanie, czy Polka jest już gotowana MŚ. - Tak naprawdę w Davos Justyna musi zaprezentować najwyższą formę startową. Jeśli w sobotę i w niedzielę nie będzie jej w pierwszej "szóstce", to z fizjologicznego punktu widzenia w kilka dni, jakie zostaną do mistrzostw, ona tej formy już nie znajdzie - tłumaczył przed startem fizjolog sportu Krzysztof Mizera. Kowalczyk rozwiała wątpliwości - w każdym swoim biegu była zdecydowanie najlepsza i nieprawdopodobnie wręcz regularna. W każdym biegu uzyskała niemal taki sam czas. W takiej formie może przywieźć z Val di Fiemme kilka medali.