Bjoergen dla Sport.pl: Justyna jest lepsza na stromych podbiegach

O tym, kiedy zakończy karierę, o tym, czy Justyna Kowalczyk jest specjalistką od stylu klasycznego, oraz o tym, czemu nie wystąpiłaby w reklamie hot dogów, opowiada Marit Bjoergen w rozmowie ze Sport.pl.

Kochasz Justynę Kowalczyk? Na Facebooku jest nas więcej

Krzysztof Malewski: Właśnie zostałaś najbardziej popularnym sportowcem w Norwegii w ankiecie kibiców.

Marit Bjoergen: Staram się być sobą, i może to zostało zauważone. Ale na trasie ani mi to nie pomoże, ani zaszkodzi. Po prostu jest przyjemne. W Norwegii docenia się moje wyniki i docenia się mnie jako człowieka. Moje sportowe życie to nie tylko medale. Również upadki. Gdyby nie porażki na mistrzostwach świata w Libercu w 2009 roku, pewnie nie odniosłabym tak wspaniałego sukcesu w Oslo w zeszłym roku. A nie zamieniłabym tych mistrzostw za nic na świecie. Podnoszenie się z upadków może być więc inspirujące. Być może dzięki temu łatwiej identyfikować się z kimś takim, i stąd nagroda.

W tym sezonie najważniejsze będą mistrzostwa świata w Val di Fiemme. W poprzednich za złoto dostałaś w prezencie tort. Ile tortów będzie we Włoszech?

- Chcę tam zdobyć jeden indywidualny złoty medal.

Jeden? I mówi to zawodniczka, która ma osiem złotych medali MŚ i trzy olimpijskie?

- Musiałam sobie wyznaczyć jakiś cel minimum. Mam apetyt na więcej.

Ale przed mistrzostwami jest też prestiżowy Tour de Ski. Nigdy go nie wygrałaś, to chyba musi boleć?

- Boli, choć prawda jest taka, że po klęsce w Libercu bardzo chciałam wygrać TdS dopiero w poprzednim sezonie. Byłam blisko, ale się nie udało [po fascynującej bezpośredniej walce cykl wygrała Kowalczyk]. Powalczę w tym sezonie. Jestem wystarczająco silna, aby wygrać.

Załóżmy, że wygrasz TdS, co by oznaczało, że zdobyłaś wszystko w swoim sporcie. Czym się będziesz napędzać później?

- Uwielbiam wygrywać. To jest dla mnie motywacją. Mamy wspaniały młody zespół. Czuję, że się dzięki niemu rozwijam. Na razie będę ścigać się do MŚ w Falun w 2015 roku i wtedy podejmę decyzję, czy startować dalej.

Jesteś najlepsza w stylu łyżwowym, ale styl klasyczny to domena Kowalczyk. Pracujesz nad klasykiem?

- Nie zgadzam się z tą opinią. Justyna jest lepsza na stromych podbiegach.

Podczas sprintu nie ma pewnie czasu na myślenie. Ale na 30 km już tak. O czym wtedy myślisz?

- Zawsze jestem skupiona na biegu, na zadaniu do wykonania. Myślenie o czymś innym nie prowadzi do niczego dobrego.

A kiedy po 200 m wiesz, że masz źle posmarowane narty, masz ochotę przerwać?

- To się rzadko zdarza, ale oczywiście natychmiast to czuję, bo narciarze są na takie sprawy wrażliwi. Nawet swoje narty jestem w stanie rozpoznać z zamkniętymi oczami. Wiem, że są sprawy, na które nie mam wpływu, i to jest jedna z takich sytuacji. Ponieważ narzekanie nic nie da, zaciskam zęby i biegnę dalej.

Koleżanka z zespołu, Therese Johaug, właśnie firmuje swoim nazwiskiem ubrania. Podobnie Bjorn Dahlie, Lasse Kjus, Vegard Ulvang. Zarabiają duże pieniądze. Też o tym myślisz?

- To nie jestem ja. Tu potrzebna jest pasja, a ja nie wyobrażam sobie siebie sprzedającej ubrania. Mnie pasjonuje prawidłowe odżywianie, aktywność fizyczna. Wiem dobrze, że to najlepsza droga do wyższej jakości życia. Jesteśmy coraz grubsi i bardziej chorzy. Dzieci spędzają coraz więcej czasu przed komputerami. Chcę się zaangażować w promowanie zdrowego stylu życia.

Pieniądze nigdy nie były dla mnie bodźcem. Biegam na nartach, bo mam z tego wielką frajdę. Ale zdaję sobie sprawę, że życie sportowe jest krótkie, bardzo wcześnie przechodzimy na emeryturę i ja również muszę myśleć o przyszłości.

Dlatego coraz częściej można cię zobaczyć w reklamach, w których proponujesz jedzenie ryb?

- Nigdy nie robię nic, w co nie wierzę. Owoce morza są zdrowe. Musimy jeść dużo ryb!

A gdyby zgłosił się do ciebie producent kiełbasy? Masz coś przeciwko reklamowaniu hot dogów?

- Kolidowałoby to chyba z rybami, prawda? Nie uważam, że kiełbasy są zdrowsze od ryb. Nie reklamowałabym hot dogów.

To znaczy, że odżywiasz się tylko zdrowo? Żadnych słodyczy, coca-coli?

- Chipsy. Najchętniej solone. Wstydzę się tego. Za często sobie na nie pozwalam. Ale trener o tym wie, wszyscy wokół mnie też.

Więcej o:
Copyright © Agora SA