Hokej. Czas na ćwierćfinały - korespondencja

Rosja - Czechy i Kanada - Finlandia to najbardziej ekscytujące ćwierćfinały turnieju olimpijskiego. Dla Szwedów (grają z Białorusią) i USA (z Niemcami) prawdziwe igrzyska zaczną się pewnie od półfinałów.

Hokej. Czas na ćwierćfinały - korespondencja

Rosja - Czechy i Kanada - Finlandia to najbardziej ekscytujące ćwierćfinały turnieju olimpijskiego. Dla Szwedów (grają z Białorusią) i USA (z Niemcami) prawdziwe igrzyska zaczną się pewnie od półfinałów.

Korespondencja

Robert Błoński

Salt Lake City

"Słodka Sue, wyjdziesz za mnie?" - pytał na kartce z brystolu zakochany kanadyjski kibic. Podnosił ją nad głowę przy okazji każdej przerwy w grze w meczu z Czechami z nadzieją, że kamera pokaże właśnie jego.

Kanadyjscy kibice są najbarwniejsi, najgłośniejsi i najbardziej oryginalni na tych igrzyskach. Wymalowani od włosów po paznokcie u nóg: biało-czerwone peruki, bokobrody ze skóry kojota, na gołych torsach wspaniały, biały klonowy liść, ręce czerwone. Nogi - jedna biała, druga czerwona. W ręku piwo. "Utah's beer" jest specyficzne. Jaśniejsze od cytrynowej fanty, smak nieokreślony, procent alkoholu - podobno 3,2.

Na razie kanadyjscy kibice robią dobre miny do złej gry swoich ulubieńców. Bo ci zachowują się na lodzie jak Brazylijczycy na boisku piłkarskim. Błędy w defensywie popełniają koszmarne. A to lekkie podanie przez środek we własnej tercji, a to głupia strata, a to nieporozumienie... - Jak może być lepiej, skoro jeszcze tydzień temu graliśmy w różnych klubach, w odmiennych ustawieniach, z inną taktyką. I nagle po jednym dniu treningów znaleźliśmy się w środku olimpiady - mówił Theo Fleury, napastnik New York Rangers.

Mecz z Czechami, decydujący o drugim miejscu w grupie, Kanadyjczycy zaczęli jednak bardzo ostro. Rzucili się na rywali, jakby chcieli ich zmiażdżyć. Kilka razy tak wpakowali się w Czechów przy bandzie, że gdyby to była kreskówka z myszkami Pixie i Dixie oraz kocie Jinxie, w bandzie zostałby tylko ślad po człowieku z kijem. A Kanadyjczycy nie tylko wprasowywali Czechów w bandy. Czarowali także zagraniami i sztuczkami technicznymi, aż w końcu strzelili gola. Mario Lemieux pokonał Dominika Haszka na początku 10. min spotkania uderzeniem z ostrego kąta. Wcześniej znakomicie przyjął mknący na wysokości ud krążek. Wydawało się, że jest on metalowy, a Lemieux ma na łopatce magnes. Jadąc na bramkę Czechów, "Super-Mario" w ogóle nie patrzył na Haszka, strzelił niesygnalizowanie, lekko, ale między nogami jednego z najlepszych bramkarzy świata.

A potem wszystko wróciło do normy. Pod koniec pierwszej tercji dwóch Kanadyjczyków zablokowało Czechów, myśląc, że "krążek i tak przejmie kolega". Pomylili się - najszybszy był Martin Havlat i było 1:1. Na początku drugiej tercji Havlat zdobył drugiego gola, znowu po dramatycznym błędzie Kanadyjczyków w obronie.

Minutę i 11 sekund przed końcem drugiej tercji Lemieux strzelił z około ośmiu metrów. Krążek leciał jak pocisk. Haszek złapał go w rękawicę, ale impet przewrócił czeskiego bramkarza, który wpadł do bramki. - Goal! Goal! Goal! Goal! - wrzeszczeli kanadyjscy kibice. Sędzia zadzwonił do oglądających sytuację w telewizji arbitrów technicznych. Czekanie na werdykt trwało parę minut. - Puk byl w lapaczce - mówili ze smutkiem czescy dziennikarze. Ale gdy zapadł wyrok, okazało się, że ręka Haszka z krążkiem była w bramce i gol został uznany. Nikt nie protestował, nie kłócił się.

- Co mogę powiedzieć? Wszystko działo się tak szybko - stwierdził Haszek. - Nie wiem, gdzie był krążek, gdzie moja ręka, gdzie bramka, gdzie ja. Skoro sędziowie uznali gola, to widocznie był.

Szymon Szemberg, przedstawiciel Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie ds. mediów, dodał: - Rozmawiałem z sędziami i powiedzieli, że są trzy powody, dla których uznali gola. Po pierwsze, widać, jak Haszek łapie krążek. Po drugie, widać, jak rękawica z krążkiem jest poza linią bramkową. Po trzecie, Haszek nie był faulowany.

W trzeciej tercji Czesi jeszcze raz prowadzili (tym razem kanadyjski obrońca tak zablokował strzał, że krążek spadł pod nogi stojącego przed niemal pustą bramką Jirziego Dopity), a Kanadyjczycy jeszcze raz wyrównali. A piękna Kanadyjka pokazała w telewizji - na kartce papieru - cennik swojej wizyty na olimpiadzie: "Przejazd - 850 dol.; hotel - 150 dol. za dobę; bilety na mecz - 200 dol. Razem - nie mniej niż 2000 dol. Ale wy jesteście warci każdych pieniędzy".

Już dzisiaj w nocy ćwierćfinałowym rywalem Kanady będzie Finlandia. Cztery lata temu te drużyny spotkały się w meczu o trzecie miejsce, wygrali 3:2 Finowie. - Rosja czy Finlandia... Było nam obojętne. Oba zespoły grają świetnie. Teraz nikt nie będzie miał już nic do ukrycia. My gramy coraz lepiej i to raczej nas trzeba się będzie obawiać. A mnie najbardziej cieszy to, że Haszkowi wbiliśmy aż trzy gole - powiedział Lemieux, który zdobył dwie pierwsze w życiu bramki na igrzyskach, na których nigdy wcześniej - mimo 36 lat - nie grał.

Jeszcze ciekawiej zapowiada się mecz Czechy - Rosja. To rewanż za finał olimpiady w Nagano, gdzie Czesi wygrali 1:0, głównie dzięki kapitalnie broniącemu Haszkowi. - Prędzej czy później i tak pewnie byśmy z nimi grali - powiedział najlepszy napastnik Czechów Jaromir Jagr.

Copyright © Agora SA