Korespondencja
Radosław Leniarski
Salt Lake City
Już pierwszy wyścig dał pojęcie jak szybki jest lód w Utah Olympic Oval. Dość otyły Koreańczyk (z Południa) Kim Chul Soo pobił rekord olimpijski z Nagano. Po ostatnim wyścigu okazało się, że aż 31 zawodników miało czas lepszy od tego rekordu, w tym dwóch Polaków: Paweł Abratkiewicz i znacznie szybszy od niego Tomasz Świst. I aż trzech łyżwiarzy miało lepszy czas od rekordu świata Jeremy'ego Witherspoona.
Najszybszy był Gerard van Velde z Holandii, co jest dużą niespodzianką. Jak do tej pory ten holenderski handlarz samochodami okupował czwarte miejsca w wyścigach na 1000 m. Tak było w igrzyskach w Albertville, i w ostatnich mistrzostwach świata w Hammar.
- Kiedy we wtorek na 500 metrów znów zająłem czwarte miejsce, byłem bardziej niż rozgoryczony. Ale spotkałem się z moją dziewczyną, pogadaliśmy i coś tam jeszcze zrobiliśmy. No, i wrócił mi optymizm - opowiadał w przerywanej co chwila wybuchami śmiechu konferencji prasowej. On i Jan Bos, srebrny medalista, przeprowadzali ze sobą wywiady, co chwila kwitując odpowiedź kolegi: o, to całkiem fajna historia.
I rzeczywiście historia van Velde jest całkiem fajna. A najlepsze w niej jest to, że kończy się happy endem.
Van Velde miał w życiu chwile załamania, i to, że je pokonał jest wielkim wyczynem. On w Nagano w ogóle nie startował, bo nie potrafił nauczyć się jeździć w łyżwach-klapkach. A wtedy trzeba było się szybko uczyć. - Gerard nie potrafił utrzymać się na zakręcie. Co zakręt, patrzę, a jego nie ma. Lądował na materacach. W końcu dał sobie spokój - powiedział "Gazecie" trener Gert Kuiper.
Przez kolejne dwa lata Gerard założył komis samochodowy i startował w maratonach na kanałach. - Cierpiałem! O, jak ja cierpiałem, zanim sobie uświadomiłem, że maratony to nie jest dobry pomysł dla sprintera - wspominał na konferencji prasowej (czemu towarzyszył oczywiście kolejny wybuch śmiechu). - Ale te czwarte miejsca, te łyżwy-klapki, tak mi dały w kość, że nie myślałem o powrocie. Dopiero dwa lata temu słynny łyżwiarz holenderski Rintje Ritsma namówił mnie do powrotu. I co? Znów zająłem czwarte miejsce, na mistrzostwach świata w Hammar.
- Dziś pomyślałem: może to już moja ostatnia olimpiada. Mam 30 lat. Muszę przełamać te cholerne czwarte miejsca. Kiedy po 600 metrach Siergiej Klewczenja był wciąż przede mną, powiedziałem sobie: chyba go kopnę w tyłek [znowu śmiech]. Naprawdę, to pochyliłem się jeszcze bardziej i skupiłem się na jeździe - wspominał.
Gdy minął linię mety w rekordowym czasie, orkiestra dęta z Arnhem przyrżnęła takiego marsza Radetzky'ego, że ściany się chwiały.
- Kiedy ostatnia para szykowała się do startu, już od kilku minut byłem w siódmym niebie - mówił van Velde. - I wiecie co? Wcale nie myślałem o złotym medalu. Myślałem o tym, że wreszcie nie jestem czwarty.
Jadący w najnowszych kombinezonach firmy Nike łyżwiarze zajęli pierwsze siedem miejsc w Utah Olympic Oval na 1000 m. Było to trzech Holendrów: van Velde, Bos, Wennemars, oraz czterech Amerykanów: Cheek, Carpenter, Pearsons, Fitzpatrick. Trzech z nich pokonało rekord świata: van Velde, Bos, Cheek. Następnych trzech zeszło poniżej 1:08, czasu dotąd niedostępnego dla nikogo oprócz Kanadyjczyka Jeremy Wotherspoona.
- Nie sądzę, aby te kombinezony coś dawały zawodnikom. Są wygodniejsze w użyciu, mają pod pachami i między udami materiał, który ma poślizg. To wszystko - powiedział "Gazecie" trener van Velde Gert Kuiper.
Co innego mówią polscy łyżwiarze: - Ten kombinezon daje co najmniej 0,4 sekundy na okrążeniu - twierdzą Świst i Abratkiewicz. - To niesprawiedliwe, że tylko niektórzy mogą ich używać - powiedział Świst.
Jednak Holendrzy i Amerykanie wspomagali finansowo badania i zażądali w zamian wyłączności przed igrzyskami.
Paweł Abratkiewicz jako jeden z nielicznych nie pobił rekordu życiowego. Twierdzi, że po wypadku motocyklowym z kwietnia tego roku nie może dojść do siebie. Że w hali jest zbyt sucho, co mu przeszkadza w oddychaniu. W wypadku Polak złamał pięć żeber, jedno przebiło lewe płuco, była odma płucna.
- Na takim poziomie trzeba mieć 100 procent zdrowia. Właśnie powietrza bardzo brakowało na ostatnich metrach. Widziałem ciemność - powiedział.
Właśnie te ostatnie 300 metrów okazały się decydujące: wielu zawodników w pierwszych kilkuset metrach utrzymywało się wewnątrz rekordu świata. Tylko trzech utrzymało tempo do końca.
- Wcale nie uważam, żebym dobrze pojechał. Chciałem uzyskać czas około 1:08, ale to było bardzo trudne - powiedział Tomasz Świst, który zajął 21. miejsce z czasem 1;09.48.