Rok Szwedki

Nikt nie ma wątpliwości, że tegoroczny alpejski Puchar Świata miał jedną gwiazdę - niespełna 23-letnią Anję Paerson. Szwedka po raz pierwszy w karierze wygrała klasyfikację generalną PŚ i zrobiła to w niesamowitym stylu.

Wiecznie uśmiechnięta blondynka z Taernaby w 16 startach w dyscyplinach technicznych (slalom i slalom gigant) 11-krotnie stawała na najwyższym podium. Z 1561 pkt., które Szwedka zdobyła w tym roku w PŚ, aż 1400 pochodzi ze startów w obu dyscyplinach slalomowych. To wystarczyło, by zdobyć wystarczającą przewagę nad starszą o pięć lat i znacznie bardziej utytułowaną Austriaczką Renate Goetschl.

- Gdy wychodzę na stok, staram się być na luzie i zrobić najlepszy z możliwych wynik - tłumaczy swoją nieskomplikowaną filozofię Szwedka. Jej wyniki to jednak nie przypadek. Postawa Paerson w slalomach nie może dziwić, jeśli się wie, że najbliższym przyjacielem rodziny szwedzkiej alpejki jest... Ingemar Stenmark. Dzierżący do dziś rekord w liczbie pucharowych zwycięstw (86) Szwed już parę lat temu przepowiadał wielką karierę swojej rodaczki.

Solidnie zbudowana Skandynawka (172 cm wzrostu i 69 kg wagi) po raz pierwszy stanęła na nartach w wieku trzech lat. To zasługa jej ojca Andersa - trenera narciarstwa i aktualnego szkoleniowca kadry narodowej Szwecji. Gdy miała 16 lat, zdobyła pierwszy tytuł mistrzyni świata juniorów. Potem kolejne medale na "dorosłych" MŚ i igrzyskach olimpijskich były tylko kwestią czasu.

Ulubionym zajęciem Anji, jeśli nie jeździ akurat na nartach, jest wygrzewanie się w śródziemnomorskim słońcu w Monte Carlo, gdzie podobnie jak jej idolka Pernilla Wiberg (pierwsza Szwedka, która zdobyła PŚ - w 1997 r.) od trzech lat mieszka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.