Skoki narciarskie. Kruczek: Nie patrzymy na konkurencję

W czwartek w Klingenthal zameldowały się wszystkie drużyny, które od jutra rywalizować będą w pierwszych zimowych zawodach sezonu 2013/2014. O ostatnich przygotowaniach, decyzjach personalnych w kadrze, a także inauguracji całego cyklu w tej części Europy serwis skijumping.pl rozmawiał z Łukaszem Kruczkiem, trenerem kadry A.

Więcej o skokach na skijumping.pl

- Ten sezon z pewnością będzie inny. Nie ma dwóch takich samych sezonów. Każdy ma jakąś swoją historię i swoich bohaterów. My do tego od początku podchodzimy wyjątkowo spokojnie nastawieni. Nie ma żadnego szarpania, że to już tutaj się wszystko rozstrzyga. Podobnie jak przed rokiem, chcemy spokojnie rozpocząć sezon zimowy, aby pierwsze starty nie powodowały zbędnej nerwowości - powiedział Łukasz Kruczek.

Jak duże znaczenie ma dla naszej ekipy najbliższy weekend? - Zawodnicy mają skoczyć swoje, a więc przenieść formę z ostatnich sesji treningowych w Hinzenbach i Oberstdorfie, bezpośrednio na konkurs. Zawodnicy mają jeden cel. Przyjść tutaj z podniesioną głową i dobrze się bawić.

Czy nasi skoczkowie dysponują obecnie lepszą dyspozycją niż przed rokiem o tej samej porze? - Nie da się tego porównać. O zawodnikach możemy mówić w odniesieniu do ich własnej dyspozycji. Bardzo ciężko oszacować w tym momencie, w jakim miejscu jesteśmy na świecie. Nawet mimo że mieliśmy do czynienia z większością czołowych reprezentacji, poza Norwegami.

Na świecie w tej chwili jest gotowych kilka innych skoczni, przy których nie trzeba było korzystać ze sztucznego śniegu. Czy organizacja inauguracyjnych zawodów zimowego Pucharu Świata w tej części Europy ma większy sens? - Mamy skocznię w Kuusamo, gdzie są dobre warunki do treningu, mimo to zaczynamy w Klingenthal. Uważam, że dla nas - dla krajów ościennych, dobrze jest zaczynać sezon w Niemczech, aniżeli pchać się od razu do Finlandii. Prognozy pogody są przyzwoite, jednak w poprzednim roku też tak było, więc nie zapeszajmy.

Którzy rywale wydają się najgroźniejsi? - Skoki to tak indywidualna dyscyplina, że każdy rywalizuje sam ze sobą. Nie ma co patrzeć na konkurentów. Przed przyjazdem do Klingenthal nasi rodacy nie mieli jeszcze okazji lądować na śniegu.

Czy mogą wyniknąć z tego jakieś kłopoty? - Lądowanie i hamowanie na śniegu mogą zaskoczyć zawodników. Każdy jednak potrafi jeździć na nartach, więc nie powinno to nikomu sprawić problemu. Przetestowaliśmy w Hinzenbach narty zimowe. Tamtejsza skocznia nie jest może optymalna pod względem wielkości, ale wybieg jest w tak dobrym stanie, że nie ma możliwości uszkodzenia nart. Kilka skoków można było oddać bez obawy o sprzęt. Zeszłoroczny konkurs sensacyjnie padł łupem Krzysztofa Bieguna.

Czy któryś z Polaków jest w stanie w tym sezonie sprawić równie dużą niespodziankę? - Nie mam odpowiedzi na to pytanie. Zobaczymy, co przyniesie konkurs.

Sporo kontrowersji wśród kibiców wzbudziło powołanie Stefana Huli. Jakie zdanie na temat doświadczonego członka kadry B ma trener Łukasz Kruczek? - Powołania dobieraliśmy na podstawie ostatnich treningów na rozbiegach lodowych, gdzie przeprowadziliśmy dwa wewnętrzne sprawdziany. Stefan wszędzie plasował się na miejscach 4.-5. w siódemce i te jasne przesłanki zadecydowały o dołączeniu go do składu.

Czy 39-letni szkoleniowiec widzi u swoich zawodników tzw. głód skakania i rywalizacji na śniegu? - Dla zawodników, którzy są pasjonatami skoków, głód skakania jest przez cały rok, bez względu na porę roku. Są to normalne zawody rozpoczynające Puchar Świata, który ma kilkadziesiąt konkursów, w tym Mistrzostwa Świata. Cykl się tutaj zaczyna, ale nie kończy.

Stoch jak Małysz w 2001 roku, Żyła i Kot powalczą o "10"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.