Kwalifikacje w Kuusamo. Małysz na czwartym miejscu

Adam Małysz czwarty, za Austriakiem Widhoelzlem i Słoweńcami Peterką oraz Kranjecem w kwalifikacjach do piątkowego konkursu PŚ. Sven Hannawald, skaczący tuż przed Polakiem miał jeden z najgorszych wyników, skoczył po ?buli".

Skoki narciarskie, zimą, mają być - według idei dyrektora FIS Waltera Hofera - widowiskiem na miarę meczu futbolowego, przyciągającego tłumy i na skocznie i przed telewizory. Stąd m.in. pomysł, by w miarę możliwości zawody rozgrywane były przy sztucznym świetle, tak jak mecz w blasku jupiterów.

Organizatorom w Kuusamo było chyba wszystko jedno, o której mają zacząć się zawody. Czy o 10 rano, czy o 20 wieczorem - i tak musieliby włączyć światło. Bo tu właściwie nie ma dnia. W środę, w miarę jasno - czyli szaro-buro, pochmurno i bezbarwnie - było od 9 do 12. Potem już zmierzchało. W czwartek - trochę lepiej. Słońce wychynęło, ale nie wzniosło się dużo wyżej linii horyzontu, oświetlało do połowy - przez parę godzin - zaśnieżone choinki. Powód? Mróz. W środę było minus 8, wczoraj o 9 rano na hotelowym termometrze widniała cyfra -21. - Popsuł się? - pytaliśmy z nadzieją. Recepcjonistka zrobiła, co w jej mocy: - Nie. Ale nie jest tak zimno. Może -18.

Do wieczora mróz nie zelżał. Kiedy o 17.30 miejscowego czasu zaczynała się pierwsza seria treningowa termometr wskazywał -23 stopnie. Żal było, tam koło skoczni, patrzeć na zawodników. W większości niskich, szczuplutkich, zabiedzonych... Z czerwonymi nosami i policzkami szli, ile sił w nogach - z wielkimi nartami na ramieniu w niewygodnych, sztywnych niemiłosiernie skrzypiących na śniegu butach - na wyciąg.

Wszyscy w ocieplanych kurtkach, większość jeszcze w spodniach. Pod spodem cienki kombinezon, golf i ciepła bielizna. - W Europie zimy nie ma, więc można popatrzeć na nowe modele odzieży przygotowanej na sezon - żartował Sven Hannawald. Niemcy chodzą w nowych biało-niebieskich kurtkach, Polacy pozostali w czerwonych z poprzedniego roku.

System "ocieplania" w naszej ekipie jest prosty. Na górę każdy zawodnik jedzie sam. Po przejechaniu kilkuset metrów w kilka minut zdejmuje kurtkę i kładzie na krzesełku jadącym na dół, a sam pędzi do jednego z dwóch pomieszczeń obok windy wiozącej na sam szczyt skoczni. Kurtkę, na dole przy zeskoku, zabiera z wyciągu rezerwowy skoczek Marcin Bachleda albo psycholog, doktor Jan Blecharz.

W tym czasie skoczek wjeżdża windą na szczyt skoczni i w kolejnym pokoiku - z telewizorem, toaletą, ciepłymi napojami, sokami, kanapkami i owocami - czeka na swoją próbę. Przy tak siarczystym mrozie każdy zwleka do ostatniej chwili. Jak najbardziej chce opóźnić wyjście z ciepła. Musi jednak pamiętać, że trzeba zejść z kilkunastu schodów na belkę z której się zjeżdża. Wczoraj, podczas pierwszej serii treningowej, Stephan Hocke i Simonn Ammann tak długo czekali, że... się spóźnili na swój skok. Zmarznięty Austriak Andreas Widhoelzl, który miał skakać po nich, skoczył przed nimi. Dla pechowego Niemca i Szwajcara lepiej by było, żeby w ogóle nie skakali. Nie uzyskali nawet 100 m.

Tuż po nich Fin Matti Hautamaeki poszybował na 136 metr. Sven Hannawald uzyskał 124,5 m, a Adam Małysz o metr mniej niż Niemiec. Najdalej skoczył Norweg Henning Stensrud - 139 m. Przyzwoite wyniki - po 129 m - mieli Tomisław Tajner i Tomasz Pochwała. Robert Mateja uzyskał 110 m. Na skoczni nie było za wielu kibiców. Kilku Austriaków, paru Niemców - z charakterystycznym "zieeeeeh" - kiedy skakał Hannawald, kilkunastu Finów. I to wszystko. Jutro ma być inaczej, na skocznię ma przyjść około dwóch tysięcy ludzi - z powodu mrozu.

Te pierwsze skoki wszystkich najlepszych zawodników miały dać odpowiedź, jak będzie w tym sezonie i jak skakał będzie Adam Małysz. Powodów do niepokoju, obaw czy paniki nie ma w żadnym wypadku. Optymizm? Łatwiej, bo wczoraj nie dal wszystkich rozbieg miał jednakową długość i wiatr wiał z podobną mocą. A Małysz i tak skakał daleko. Może nie na miarę wygrywania, ale miejsca w pierwszej piątce - na pewno. - Dla prawdziwych mistrzów są zawody - skomentował dwa pierwsze, niepunktowane, treningowe skoki Małysza psycholog Jan Blecharz. I nie pomylił się. W punktowanych kwalifikacjach zobaczyliśmy starego, dobrego Adama. Z progu wyszedł, jak z katapulty i leciał. Wylądował daleko, na 127 metrze. To dało mu czwarte miejsce, a skaczący tuż przed nim Hannawald nie przekroczył stu metrów, co - jak na skoczka tej klasy - jest po prostu wstydem.

I na koniec zła wiadomość dla wszystkich: w piątek, kiedy ma zacząć się Puchar Świata, w Kuusamo temperatura ma spaść do -27 stopni, a wiatr wiać z prędkością 8-9 m/sek. - Jeśli tak będzie, zawody się nie odbędą - wyrokował Apoloniusz Tajner. - Ale pogoda jest nieprzewidywalna.

Do piątkowego konkursu zakwalifikowało się trzech Polaków. Obok Małysza wystąpią Tomasz Pochwała i Tomisław Tajner.

WYNIKI

Pierwsza seria treningowa.

1. Henning Stensrud (Norwegia) 139 m; 2. Jann Ahonen (Finlandia) 138,5; 3. Noriaki Kasai (Japonia) 138.

Wyniki Polaków: Tomasz Pochwała i Tomisław Tajner po 129; Adam Małysz 123,5; Robert Mateja 110.

Druga seria treningowa.

1. Matti Hautamaeki (Finlandia) i Siggurd Pettersen (Norwegia) po 140; 3. Damjan Fras (Słowenia) 139.

Wyniki Polaków: Małysz 123,5; Tajner 115,5; Pochwała 104,5; Mateja 100.

Kwalifikacje.

1. Primoż Peterka (Słowenia) 152,9 pkt. (140,5 m); 2. Andreas Widhoelzl 152,5 (139,5); 3. Robert Kranjec (Słowenia) 149,6 (139,5); 4. Adam Małysz 145,6 (137)... 30. Simon Ammann (Szwajcaria) 113 (122,5); 35. Tomasz Pochwała 109 (117,5); 42. Tomisław Tajner 90,3 (108,5); 65. Robert Mateja 44,9 (85,5); 74. Sven Hannawald (Niemcy) 29,2 (79).

Copyright © Agora SA