Małysz zaczyna walkę o trzeci Puchar Świata

Sven Hannawald i Adam Małysz oraz któryś z Finów, Austriaków, Norwegów albo Japończyków. Może Simon Ammann, a może Clint Jones? - typowanie układu sił w sezonie 2002/2003 przypomina andrzejkowe wróżby.

Jedno jest, moim zdaniem, pewne: Adam Małysz będzie skakał daleko i ładnie. W jego filozofii nic się nie zmieniło: "jak najbardziej dynamicznie, w najlepszym momencie wyjść z progu i bezpiecznie oraz daleko wylądować". Problemem może być to, że i inni też mogą realizować ten plan. Bo wszędzie, oprócz Polski rzecz jasna, wszyscy mają dość dominacji chłopaka z Wisły na skoczniach.

Małysz to już raczej - nie na pewno, bo w skokach nic nie jest pewne - nie ten sam zawodnik, co półtora roku temu. W 2001 zadziwił świat. Przeskoczył skocznie i rywali. Nigdy nie zapomnę min niedowierzania, wręcz rezygnacji rywali, gdy na skoczni w Salt Lake City, przeskoczył ich o kilka metrów. To była próba przedolimpijska, 12 miesięcy przed igrzyskami.

Potem, niestety, już nic nie było takie samo.

Najpierw, w lutym 2001, Małysz wywalczył srebro na dużej skoczni podczas MŚ w Lahti. Dla jednych to była porażka, inni uznali to za sukces, choć liczyli na więcej.

Złoty medal i łzy po heroicznej walce z Martinem Schmittem na średniej skoczni w Lahti rozbudziły nadzieje olimpijskie. Ale w Ameryce wszystkich - Niemców, Finów, Polaków i Austriaków - pogodził szwajcarski Harry Potter w srebrnym płaszczu, czyli Simon Ammann. Zdobył dwa złote medale, na szczęście - albo, jak wolą wieczni malkontenci, na otarcie łez - Małysz dwa razy stawał na podium (zdobył brąz i srebro).

Teraz to wszystko już przeszłość. Karuzela w skokach narciarskich kręci się od nowa.

Jak będzie skakał Małysz, który niespełna trzy miesiące temu z powodu kontuzji kolana musiał przerwać treningi na trzy tygodnie? Pytają o to wszyscy.

- W Wiśle, a tam kibice najwięcej wymagają, ludzie podchodzą i najpierw dziękują za to, co Adam osiągnął, za chwile szczęścia i wzruszenia, jakich im dostarczył, a dopiero potem pytają: co dalej? Wcześniej było inaczej, czułem, że każdy chce medalu i to złotego. Czy to przed mistrzostwami, czy przed olimpiadą - opowiadał o nastrojach wśród kibiców trener Apoloniusz Tajner.

Czyli presja jest, ale nie tak wielka jak wcześniej.

Czego więc można się spodziewać po poolimpijskim sezonie 2002/2003, w którym celem wszystkich skoczków będzie po pierwsze Puchar Świata, po drugie mistrzostwa świata (przełom lutego i marca 2003 w Val di Fiemme), po trzecie 51. Turniej Czterech Skoczni?

Mocny - na pewno - będzie Sven Hannawald. Z kilku przyczyn. Po urazach - dzięki zabiegom doprowadzającym do sprawności schorowane i przemęczone kolana - nie ma śladu. Czarny włos z jasnym balejażem, zawadiacki błysk w oku za każdym razem, gdy mówi o swoich szansach - "Hanni" chce wygrywać w tym sezonie, tym bardziej że po raz pierwszy od lat będzie samotnym, niekwestionowanym liderem niemieckiej ekipy.

Martin Schmitt, w którego cieniu pozostawał od kilku sezonów, nie może się pozbierać po operacji kolana i na skocznie może wróci w styczniu.

Hannawald (w pewnym momencie nawet nie miał sponsora) był "schwartzcharakterem" w niemieckich mediach. Rzadko uśmiechnięty, spięty, butny, choć rozmowny. Ale nawet wtedy, gdy rok temu wygrał w wielkim stylu - pierwszy raz w historii - wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni, niemieckie media wątpiły w jego olimpijskie szanse. Dziennikarze twierdzili, że apogeum formy ma za sobą, a w Salt Lake City znowu dominować będzie grzeczny, uśmiechnięty, elokwentny, skromny, z dziecinną buźką i niewinną miną, ulubieniec sponsorów i nastolatek Schmitt.

Teraz Niemcy nie mają wyjścia. Liczą, chuchają i dmuchają na Hannawalda. Schmitt jest chory, podobnie Stefan Hocke i Christoph Duffner. Reszta jest za słaba. I "Hanni" skacze wspaniale. Dynamit w nogach pozostał. - Jak skacze, jak się odbija, to próg aż trzeszczy - obrazowo mówi o nim trener Tajner.

Kiedyś wreszcie obudzić muszą się Finowie. Podobno w genialnej formie jest Janne Ahonen. "Lata jak ptak" - piszą o nim fińskie media. "Niewiele bliżej ląduje Matti Hautamaeki" - dodają. Talentu nigdy nie brakowało Lindstroemowi, Jussilainenowi, Kantee i innym...

Autriacy? Z nowym, fińskim trenerem, mają znowu być potęgą. Ich nadzieje rozbudził 27-letni (dla skoczka to co najmniej druga, jak nie trzecia i ostatnia, młodość) Andreas Widhoelzl, który we wspaniałym stylu - tak efektownie, jak niedawno Małysz - wygrał rywalizację w letniej Grand Prix. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu ten żołnierz z zawodu chciał kończyć karierę z powodu braku wyników. W 2001 roku, w Lahti, nie znalazł się w drużynie, która zdobywała brązowy i złoty medal mistrzostw świata.. Oprócz niego wciąż liczyć się może Andreas Goldberger, Martin Koch czy Wolfgang Loitzl.

A Japończycy? Szkoli ich obecnie Yukyo Kasaya. Obok "starych i doświadczonych" Kasai, Funakiego czy Harady pojawili się młodzi, głodni sukcesów - m.in. Nakamura. Ale 30-letni Kasai wypalił ostatnio, podczas konferencji prasowej w Tokio, że "chce wygrać w tym sezonie dziesięć konkursów". Norwegów z kolei przygotowuje największy "mag" wśród trenerów - Fin Mika Kojonkoski. Efekty współpracy przyjdą na pewno.

A zapomnieliście o Ammannie, dwukrotnym złotym medaliście olimpijskim z Salt Lake City?

Kandydatów do wygrywania konkursów, zdobywania laurów, medali mistrzostw świata, triumfu w Pucharze Świata, Turnieju Czterech Skoczni i ustawiania się w kolejce do kasy FIS jest w tym sezonie wielu.

Ale dla nas najważniejsze jest, by - kiedy w nocy z soboty na niedzielę w wielu miejscach w kraju lany będzie wosk - w czyimś naczyniu pojawiła się mamucia skocznia w Planicy, a przy niej Polak z Pucharem Świata w dłoniach, radością w oczach i żółtym plastronem lidera tej klasyfikacji na piersi, triumfem trzecim z kolei, wyczynem, jakiego nie dokonał nikt nigdy przedtem.

Ta wróżba może się spełnić. Należy się zawodnikowi, jego trenerom oraz kibicom. Niech moc znowu będzie z Małyszem.

Liczby skoczni Ruka

2 - dopiero drugi raz na tym obiekcie rozgrywane będą zawody Pucharu Świata. Pierwsze (także podwójne) odbyły się w 1996 r. Wygrali Japończyk Takanobu Okabe, a dzień później Słoweniec Primoż Peterka

148 - tyle metrów wynosi rekord skoczni Ruka. Należy do Fina Velli-Matti Lindstroema

Liczby Kuusamo

90 - taka, średnio, warstwa centymetrów śniegu pokrywa to miasto w ciągu roku

100 - tyle kilometrów jest z Kuusamo do kręgu polarnego

130 - tyle kilometrów jest z Kuusamo do granicy z Rosją

250 - tyle metrów nad poziomem morza leży Kuusamo

800 - tyle kilometrów jest z Helsinek do Kuusamo (na północ)

5805 - tyle kilometrów kwadratowych zajmuje gmina Kuusamo

11 000 - tyle tysięcy reniferów żyje w gminie Kuusamo

18 000 - tyle ludzi żyje w gminie Kuusamo

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.