Vancouver 2010. Kanadyjsko-amerykańska bitwa o hokejowe złoto

Wielki finał turnieju hokejowego, wielki finał igrzysk! W meczu o złoto zagrają Kanada i USA i aż brakuje przymiotników, aby określić to spotkanie. Początek o 21.15 - transmisja Z Czuba i na żywo na Sport.pl.

Zakochana w hokeju na lodzie Kanada i nie mniej zwariowane od kilkunastu dni USA, szykują się na - jak piszą gazety z obu krajów - największe starcie od czasu konfliktu granicznego w połowie XIX wieku. "Przygotujmy się na bitwę o 49. równoleżnik" - pisze kanadyjska "Globe and Mail".

Siódmy mecz finału Pucharu Stanley'a

Ceny biletów, które są dostępne w zarządzanym przed komitet organizacyjny igrzysk systemie redystrybucji wśród kibiców, sięgają kilku tysięcy dolarów i bliżej im raczej do 10 niż pięciu tysięcy za sztukę. Pewne jest, że pobity zostanie kanadyjski rekord oglądalności imprezy sportowej - poprzedni ustanowiono przed tygodniem, kiedy grupowe starcie Kanady z USA (3:5) obejrzało 10,6 mln osób. W USA - 8,2 mln.

"Vancouver Sun" nie ma wątpliwości: "To będzie spotkanie jak siódmy mecz finału o Puchar Stanley'a. Na lodzie zetrze się talent warty 200 mln dolarów. Oba zespoły mają zawodników tylko z NHL, zagrają na lodowisku o wymiarach z tej ligi i w hali, która na co dzień służy NHL" - pisze gazeta.

Faworytem, mimo przejściowych problemów w trakcie turnieju, są gospodarze, ale Amerykanów, którzy wygrali każdy z pięciu meczów, nikt już nie lekceważy. Kanada pamięta "czarną niedzielę" sprzed tygodnia, kiedy USA wygrały 5:3, Kanada oglądała półfinał, w którym USA rozbiły Finlandię 6:1. Gospodarze w spotkaniu o finał zwyciężyli Słowację tylko 3:2.

- My znamy ich, oni znają nas. Nie będzie wielu niespodzianek - mówi trener Kanady Mike Babcock. - To jest początek wielkiej rywalizacji - uważa dyrektor reprezentacji USA Brian Burke. - Do tej pory ten status miały spotkania Kanady z Rosją, ale teraz będą to mecze Kanada - USA. Zrobiliśmy krok do przodu.

Drużyny przeciwieństw

Co będzie decydować o wyniku? "Globe and Mail" przywołuje słowa legendarnego amerykańskiego trenera Boba Johnsona: "Wynik meczu hokeja jest zależny od czynników policzalnych takich jak talent, przygotowanie, wola walki, forma fizyczna, umiejętności bramkarzy - i jednego niepoliczalnego, czyli szczęścia. O tym nikt nie chce mówić, ale w pojedynku dwóch wyrównanych drużyn będzie się liczył każdy szczegół".

Drużyny Kanady i USA w hokeja grają znakomicie, ale są przeciwieństwami. Pierwsi to drużyna ataku z czterema wyrównanymi pierwszymi liniami, druga to maszyna defensywna z najlepszą obroną w turnieju i znakomitym bramkarzem Ryanem Millerem, który przepuścił tylko pięć goli w turnieju.

Kanada ma gwiazdy, które w reprezentacji muszą się godzić z wykonywaniem zadań drugoplanowych, Amerykanie wystawiają młody skład, w którym roi się od wyrobników wykonujących swoje codzienne role.

Gospodarze mają zespół, którego suma pensji z NHL wynosi 127 mln dolarów - każdy kanadyjski hokeista zarabia średnio o trzy miliony więcej od Amerykanina. Prawie połowa z Kanadyjczyków pełni w swoim klubie rolę kapitana. Amerykanie od początku turnieju podkreślają jedność drużyny i dbałość o szczegóły.

Wreszcie wśród kanadyjskich zawodników przeważają leworęczni, a wśród amerykańskich - praworęczni.

Wnioski Kanady

Kanadyjczycy chcą wyciągnąć wnioski z pierwszego, przegranego 3:5 meczu. - Za słabo męczyliśmy Millera - mówi Babcock. Amerykański bramkarz obronił aż 42 strzały gospodarzy, więc teraz Kanadyjczycy chcą się zbliżyć do jego bramki. Gra w podbramkowym zamieszaniu to ich mocna strona - w półfinale przeciwko Słowacji strzelili tak każdą z trzech bramek.

Po meczu z USA gospodarze zmienili swojego bramkarza - Martina Brodeura zastąpił Roberto Luongo, który na co dzień broni w Vancouver Canucks. To znacznie poprawiło pewność gry drużyny, która zdemolowała potem Niemców 8:2 i Rosjan 7:3. - Są dużo lepszą drużyną niż tydzień temu, ale my także - mówi Burke.

Amerykanie chcieliby zacząć od mocnego uderzenia - w każdym z pięciu meczów jako pierwsi zdobywali gola, a w półfinale z Finami już po pierwszej tercji prowadzili 6:0. - Nasza strategia? Atakować, wykorzystywać okazje, wymuszać błędy przeciwników - mówił trener USA Ron Wilson.

Zamieszki czy ekstaza?

W mistrzostwach świata w 1996 roku w Kanadzie Amerykanie pokonali gospodarzy w finale, ci zrewanżowali im się tym samym na igrzyskach w 2002 roku w Salt Lake City. Amerykanie nie mają wątpliwości, że teraz większa presja jest na rywalach, ale trener Kanady mówi: - Presja może być pozytywem. Sportowcy są uzależnieni od adrenaliny - mówi Babcock.

Jeśli wygrają Amerykanie, to zespół Wilsona będzie porównywany do ekipy, która w 1980 roku w Lake Placid pokonała w półfinale ZSRR w meczu znanym jako "Cud na lodzie". Kanadyjczycy boją się takiego wyniku - Vancouver pamięta rok 1994, kiedy miejscowi Canucks przegrali w siódmym meczu finału Pucharu Stanley'a z New York Rangers. W zamieszkach obrażenia odniosło wówczas ok. 200 osób, wybito wiele szyb w sklepach w centrum miasta.

Jeśli jednak wygra Kanada, to gospodarze będą w ekstazie. Nie dość, że już wygrali klasyfikację medalową igrzysk, to na dodatek zwyciężą w swojej narodowej dyscyplinie.

Ciekawostką jest fakt, że trzech spośród czterech sędziów wyznaczonych do prowadzenia meczu to Kanadyjczycy - tak zdecydowała światowa federacja. Trio gospodarzy dopełni arbiter z Finlandii, która odpadła z USA.

Oby nie miało to znaczenia.

Kto wygra hokejowy finał?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.