Wimbledon. Magda Linette ściga wielki tenis

23-letnia Polka trenuje w Chinach i Chorwacji, od dwóch lat sama się utrzymuje, właśnie awansowała na 97. miejsce na świecie, a w poniedziałek zadebiutuje w Wimbledonie. - Gram lepiej, bo uwierzyłam w siebie - mówi Sport.pl.

Dla pochodzącej z Poznania tenisistki ten rok jest przełomowy. Kilka miesięcy temu po raz pierwszy przedarła się do czołowej setki rankingu WTA, wiosną w Paryżu zadebiutowała w Wielkim Szlemie, ma też za sobą kilka efektownych zwycięstw - m.in. ze Słowaczką Danielą Hantuchovą i Niemką Anniką Beck, której w I rundzie Rolanda Garrosa nie sprostała niedawno Agnieszka Radwańska.

- Ostatnie wyniki cieszą, ale to nie jest efekt jakiegoś nagłego zdarzenia, po prostu procentuje praca z ostatnich dwóch sezonów. Krok po kroku zrealizowałam cel, by awansować do setki. Teraz będę chciała się wspiąć jeszcze wyżej - mówi Linette, która jesienią wygrała dwa małe turnieje w Azji (w Ningbo i Goyang), w tym sezonie triumfowała w Grenoble i New Delhi, a kilka dni temu doszła do finału w Ilkley w Anglii (na trawie). Nie są to wielkie imprezy, ale w sam raz dla kogoś, kto maszerował z drugiej do pierwszej setki rankingu.

Linette dostała się tam przez Chorwację i Chiny. W 2013 r. wyjechała do akademii w Splicie, gdzie nawiązała współpracę z trenerem Izo Zuniciem. To z nim odniosła pierwsze sukcesy - m.in. półfinał turnieju WTA w Baku z pulą nagród 235 tys. dol. Na Bałkanach Linette spędzała po sześć miesięcy w roku, dziś potrafi się już porozumieć po chorwacku. Na miejscu miała doskonałe warunki do treningów, na wolnym powietrzu mogła ćwiczyć późną jesienią i wczesną wiosną, co w Polsce uniemożliwiłaby pogoda. Zunić zapewnił Linette profesjonalny sztab - solidnego sparingpartnera Igora Skoricia, a także indywidualnego trenera od przygotowania fizycznego Matko Jelcicia. Od niedawna Jelcić jeździ z Linette na wszystkie turnieje. - Od zeszłego roku mocno postawiłam na przygotowanie fizyczne i czuję różnicę. Wytrzymuję dłuższe mecze, wzmocniłam się - podkreśla Linette, która przestała łapać kontuzje, a w Ilkley wygrała kilka trzysetówek.

Głównego trenera Zunicia chwali jednak przede wszystkim za to, że dzięki niemu uwierzyła w siebie. - W Polsce nie spotkałam trenerów z tak optymistycznym podejściem i tak mocno wierzących, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego bardzo chce. My, Polacy, często sami ciągniemy się w dół, bo podświadomie nie dociera do nas, że możemy coś osiągnąć. Też taka byłam. Dzięki trenerowi to się w końcu zmieniło. Dziś widzę, że mogę rywalizować nawet z dziewczynami z czołówki - podkreśla Linette.

W zeszłym sezonie Chorwację zamieniła na Chiny. Zunić uznał, że przyda się zmiana otoczenia, i nawiązał współpracę z akademią w Guangzhou, gdzie trenują m.in. Chinka Peng Shuai, która dwukrotnie wyrzucała z US Open Agnieszkę Radwańską, oraz 22-letnia Zarina Dijas z Kazachstanu, jedna z gwiazd młodego pokolenia. - Poza nimi jest też mnóstwo zawodniczek z drugiej setki rankingu i czołowe juniorki z Azji, a do tego świetne warunki. Bardzo mi się tam podoba. W tym roku po US Open też spędzę kilka miesięcy na turniejach w Azji, a moją bazą będzie właśnie Guangzhou - mówi Magda.

Czy jej przypadek pokazuje, że w Polsce trudniej jest robić tenisową karierę? - Nie, bo przecież siostry Radwańskie, Jerzy Janowicz czy Paula Kania trenują głównie w kraju, a jednak doszli wysoko. Ja po prostu wybrałam inną drogę. Wyjazd za granicę był pewnego rodzaju wstrząsem, którego potrzebowałam. Usamodzielniłam się dzięki temu, dojrzałam, bo wiele ważnych decyzji musiałam nagle podejmować sama - zaznacza Linette.

Życie w ciągłych rozjazdach ma jednak swoją cenę. Linette w 2014 r. nie była w domu ani na Gwiazdkę, ani na Wielkanoc. - Nawet własne urodziny spędziłam na turnieju w Indiach. Dlatego odkąd jeżdżę do Chin, rzadziej bywam w Chorwacji, każdą wolną chwilę staram się spędzić w domu u rodziców. Jak jestem w Polsce, trenuję w Poznaniu - dodaje Polka.

Marsz do pierwszej setki rankingu był też dla niej wojną nerwów poza kortem. - Od dwóch lat nie mam żadnego sponsora, utrzymuję się sama z nagród w turniejach. Koszty są spore, dlatego czasem było bardzo ciężko, ogromne nerwy. Pamiętam, jak w Australii na koncie zostało mi 300 dol. Mało kto zdaje sobie sprawę, że mecze tenisowe rozgrywają się też w głowie poza kortem, że to jest wojna o przetrwanie. Trener pomagał mi wtedy nie tyle taktycznie, ile zamieniał się w psychologa i próbował sprawić, bym zapomniała na chwilę o problemach finansowych - wspomina Linette. - Teraz, gdy mogę już grać w Szlemach i większych turniejach, jestem spokojniejsza, gram na większym luzie.

Za udział w I rundzie Rolanda Garrosa otrzymała 27 tys. euro.

Tenisistka podkreśla, że przełomowy był właśnie ten mecz z Włoszką Flavią Pennettą w Paryżu. - Przegrałam, ale po trzech setach walki. Wyszłam na kort spięta, bo nie gram często z zawodniczkami z trzydziestki. Ale szybko się okazało, że właściwie gram na poziomie Flavii, że mi do niej niewiele brakuje. W następnych turniejach to zaprocentowało, bo już mocniej wierzyłam w siebie - podkreśla Magda, która w przyszłym tygodniu zadebiutuje w Wimbledonie. - Bardzo lubię grać na trawie. Czuję się dobrze przygotowana, zdrowie dopisuje, mam tylko nadzieję, że w pierwszej rundzie nie wylosuję Sereny Williams. Ale w drugiej i trzeciej - czemu nie? - śmieje się Polka.

Skąd jej francusko brzmiące nazwisko? Magda zawdzięcza je wojnom napoleońskim. Francuski żołnierz zakochał się w Polce i pod Poznaniem założył rodzinę. Niespełna dwa wieki później jego daleka praprawnuczka jako sześcioletnia dziewczynka zakochała się w tenisie, gdy tata Tomasz, z zawodu trener i instruktor, pokazał jej, na czym polega ten sport.

Wszyscy ostatnio pytają ją, czy jest spokrewniona z piłkarzem Lecha Poznań Karolem Linettym. - Niestety nie mam pojęcia. Może jakiś historyk to sprawdzi. Ciekawa też jestem, czy jego pytają, czy jest spokrewniony ze mną. Coś czuję, że nie - zażartowała Magda.

Zobacz wideo

Piłki tenisowe na boisku, bramkarz odwracający się przy karnym... najciekawsze piłkarskie protesty!

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA