Djoković bije Nadala na czerwonej mączce!

Novak Djoković pokonał w finale Rafaela Nadala 7:5, 6:4. Hiszpan przegrał na nawierzchni ziemnej po raz pierwszy od dwóch lat, a Serb wygrał 34. mecz z rzędu od grudnia 2010 r. Czy to zmienia układ sił w męskim tenisie?

Djoković przed Madrytem ograł w tym roku Nadala już dwukrotnie - w Miami i Indian Wells. Tym razem nie był jednak faworytem, bo większość ekspertów, a także bukmacherzy wierzyli, że król czerwonej mączki na swojej ulubionej nawierzchni zdoła Serba pokonać. Nadal do niedzieli nie przegrał na korcie ziemnym od 37 kolejnych spotkań. Po raz ostatni poległ w IV rundzie Rolanda Garrosa 2009 ze Szwedem Robinem Söderlingiem, zresztą głównie dlatego, że Hiszpan nie był wtedy w optymalnej formie po kłopotach z kolanami.

W niedzielę eksperci przecierali więc oczy ze zdumienia, bo okazało się, że Djoković na mączce nie tylko jest w stanie podjąć z Nadalem walkę, ale także spektakularnie po raz pierwszy w karierze na takim korcie z nim wygrać (na 10 pojedynków). Najpiękniejszą akcję przeprowadził na początku drugiego seta Hiszpan - stojąc tyłem, odbił piłkę między nogami i efektownie przelobował Djokovicia. Dostał brawa na stojąco, ale na koniec meczu to Serb skakał z radości.

Nadal na jego tle wyglądał momentami bezradnie, bardzo często się mylił (aż 27 niewymuszonych błędów), ale wiele z tych pomyłek było efektem świetnej gry Djokovicia. Novak wygrywał nawet długie wymiany z głębi kortu, a jego najsilniejszą bronią był bekhend - mocny, bity pod samą linię. Serb był pewny siebie, wiedział, kiedy podkręcić tempo i zaatakować, a kiedy lepiej poczekać na pomyłki rywala. Taktycznie zagrał doskonale.

Czy to zwycięstwo zmienia układ sił męskiego tenisa? Zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że trzeba poczekać na Rzym i Rolanda Garrosa. Madryt nie jest bowiem reprezentatywnym turniejem dla imprez na czerwonej mączce. W stolicy Hiszpanii panują warunki sprzyjające graczom ofensywnym - duża wysokość (rozrzedzone powietrze) i twarde podłoże sprawiają, że kort jest szybki. To nie jest bajka Nadala. M.in. dlatego już w półfinale seta Hiszpanowi umiał w sobotę urwać Roger Federer (ale po raz 16. na 24 pojedynki z Nadalem znów uległ mu 5:7, 6:1, 6:3). Dlatego też - wskazują zwolennicy tej teorii - agresywniejszy Djoković zdołał pokonać Nadala na mączce właśnie w Madrycie. W Paryżu role powinny się jednak odwrócić.

Ale słychać też głosy, że ten nowy, niezniszczalny Djoković pochłonie także Nadala. - Novak to przyszły numer jeden męskiego tenisa - komentował amerykański trener Brad Gilbert. Eksperci krytykują Nadala, że gra z Serbem zbyt schematycznie. Po fenomenalnym 2010 roku, w którym zrobił postęp w ofensywie, teraz sprawia wrażenie, jakby wykonał krok w tył. A Djoković rośnie w siłę. Większe problemy niż z Nadalem miał w Madrycie w półfinale z 23-letnim Thomasem Belluccim, pierwszym Brazylijczykiem, który osiągnął półfinał Masters od czasów Gustava Kuertena w 2003 roku. Trenerem Bellucciego jest Larri Passos, czyli ten sam szkoleniowiec, który doprowadził przed laty legendarnego "Gugę" do trzech zwycięstw w Rolandzie Garrosie. Młodsza wersja "Gugi" zrobiła w Madrycie ogromne wrażenie, bo pokonała m.in. Andy'ego Murraya i Tomasza Berdycha, a z Djokoviciem wygrała pierwszego seta 6:4. Na tym jednak się skończyło, bo w końcówce Serb zagrał agresywniej, a chudy jak patyk Brazylijczyk pękł fizycznie. Skończyło się na 4:6, 6:4, 6:1.

Djoković jest niepokonany od listopadowych finałów Masters w Londynie, gdzie przegrał z Federerem. Od początku sezonu zwyciężył w Australian Open, Dubaju, Indian Wels, Miami, Belgradzie i Madrycie, odnosząc 32 kolejne wygrane, co jest drugim najlepszym otwarciem sezonu w historii tenisa po 42 zwycięstwach Johna McEnroe z 1984 roku.

Serb ma realną szansę na wyprzedzenie Nadala w rankingu ATP, bo Hiszpan broni do końca roku znacznie więcej punktów - wygrał Rolanda Garrosa, Wimbledon i US Open. Jeśli do lata Djoković wciąż będzie górował nad Hiszpanem, dopadnie go być może nawet przed US Open.

W finale kobiet w Madrycie 21-letnia Czeszka Petra Kvitová pokonała 7:6 (7-3), 6:4 Białorusinkę Viktorię Azarenkę. Kvitová to największy młody talent czeskiego tenisa. Po raz pierwszy zachwycali się nią wszyscy eksperci, gdy rok temu sensacyjnie doszła do półfinału Wimbledonu. Jej główną bronią jest potężny serwis i genialny leworęczny forhend, obecnie rzadkość w kobiecym tenisie (Petra to jedyna leworęczna zawodniczka w Top 30). - Petra ma zadatki na mistrzynię Wimbledonu, ma, być może, najlepszy serwis w kobiecym tenisie - komentował Brad Gilbert. "Co by zrobiła Serena? Co by zrobił Jezus?" - napisała na Twitterze dziennikarka z USA.

Czeszka pnie się w górę, Madryt to jej trzeci tytuł w tym roku (tyle samo ma Karolina Woźniacka), a dziś po raz pierwszy w karierze awansuje do dziesiątki WTA.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.