Tenis. Zdziesiątkowana czołówka WTA. Wszystko przez zły kalendarz?

Siedem z dwudziestu najlepszych tenisistek rankingu WTA nie zagra do końca sezonu z powodu różnych kontuzji i urazów. Dziewiąta, Kim Clijsters, wciąż leczy stopę, ale może zagra a mastersie w Dausze. Według felietonisty ESPN Stephena Tignora, to jasny sygnał dla światowej federacji do zmiany kalendarza sezonu.

Fakty są porażające. Do końca sezonu nie zagrają już: Serena Williams (WTA 2, kontuzja stopy), Venus Williams (WTA 4, kolano), Justine Henin (łokieć), Agnieszka Radwańska (WTA 14, stopa), Nadia Pietrowa (WTA 17, stopa), Maria Szarapowa (WTA 18) i Swietłana Kuzniecowa (WTA 19) oraz była numer jeden rankingu Dinara Safina mająca uraz pleców. Dodatkowo Jelena Dementiewa (WTA 9) wycofała się ze startu w Moskwie, a Kim Clijsters (WTA 5) wciąż leczy stopę po wycięciu pieprzyka. - Goi się dobrze, wciąż widać nacięcie, ale już nie boli - napisała Belgijka na swoim profilu na Twitterze. Jest więc szansa, że wystąpi na kończących sezon Mistrzostwach WTA w Dausze (dawny finał masters).

Zestawienie szokuje tym bardziej, że w tym samym momencie sezonu na prestiżowym turnieju mężczyzn w Szanghaju nie zabrakło ani jednego tenisisty z czołowej szesnastki rankingu ATP! Urazy są plagą kobiecego tenisa od lat, ale ich apogeum osiągnęliśmy rok po zreformowaniu kalendarz sezonu WTA, który miał uchronić zawodniczki przed koniecznością rozgrywania zbyt wielu spotkań w sezonie.

Co się stało? - Nie ma jednej odpowiedzi na szereg różnych problemów, które obejmują Serenę Williams i jej nogę rozciętą w restauracji i Justin Henin, która doznała kontuzji łokcia na korcie podczas Wimbledonu, czy też Venus Williams potrzebującą operacji kolana i Kuzniecową, która jako powód absencji podaje "chorobę" - uważa felietonista ESPN Stephen Tignor. Jako kluczową kwestie wskazuje jednak różnice w systemie rozgrywek kobiet i mężczyzn.

Jasne zasady ATP

Jak zauważa Tignor, kalendarz ATP jest dużo bardziej przejrzysty. Federacja stworzyła cykl dużych imprez (ATP Masters 1000) poza turniejami Wielkiego Szlema, które zawodnicy uznają z góry uznają za fundamentalne dla sportu i prestiżowe same w sobie. To na nich koncentruje się i spotyka cała czołówka, nawet jeżeli, tak jak ten w Szanghaju, rozgrywane są już w końcówce sezonu.

Fiasko zmian w WTA

Ideą projektu "Roadmap" wprowadzonego przez WTA było coś podobnego, choć na mniejszą skalę. Zbudowano grupę dużych imprez wokół których zawodniczki miały planować swoje sezonowe starty, zamiast grać z tygodnia na tydzień w kolejnych imprezach. Nie zdało to jednak egzaminu, a nawet zaowocowało skutkiem odwrotnym do zamierzonego.

- Cztery największe turnieje kobiece, Indian Wells w marcu, Key Biscayne w kwietniu, Madryt w maju i China Open w październiku, są zbyt rozproszone, żeby ustanowić między nimi jakiekolwiek logiczne połączenie - zauważa Tignor. - Mówiąc marketingowo, trudno objąć je jedną marką. Nie prowadzą, tak jak męski cykl Masters, poszczególnych imprez wielkoszlemowych, ani do kończących sezon Mistrzostw WTA. Federacja nie znalazła sposobu, by wykorzystać Szlemy na swoją korzyść jak to zrobili w ATP - twierdzi felietonista ESPN.

- Wierzę, że kobiety są naprawdę kontuzjowane, ale nie uważam jak John McEnroe, że to z powodu zbyt dużej ilości meczów. Naturalnie, Mastersy nie chronią mężczyzn przed kontuzjami, ale pokazują zawodnikom, że muszą się kierować i być gotowymi na te imprezy w ciągu całego sezonu kończącego się w listopadzie. Kiedy kończą się Szlemy, zawodniczki będą wracały do domów, by odpocząć przed kolejnym Australian Open. Tymczasem gracze w ATP mają jeszcze ważne przystanki w Szanghaju i później - podsumowuje dziennikarz.

Trzej polscy debliści w Mastersie? 

Więcej o:
Copyright © Agora SA