Pekao Szczecin Open. Mistrz olimpijski pobity

Nicolas Massu sensacyjnie przegrał w I rundzie challengera Pekao Szczecin Open ze Słowakiem Pavolem Cervenaiem 3:6, 3:6.

W 18-letniej historii turnieju nikomu nie udało się zwyciężyć dwukrotnie. Jednym z tych, którzy wciąż próbują, jest mistrz olimpijski z Aten w singlu i deblu Massu. Chilijczyk, zwycięzca ze Szczecina z 2003 r., poległ jednak w I rundzie po bardzo słabym meczu i tradycja została podtrzymana. - To mój drugi turniej po kontuzji lewej stopy, która dokucza mi od Wimbledonu. Brakuje mi ogrania i treningów. A jak mam trenować, jak tu u was ciągle pada? - wzdychał po porażce Massu.

- We wtorek udało mi się poćwiczyć 20 minut, w niedzielę tyle samo, to za mało. Dlatego dziś grało mi się ciężko, robiłem dużo błędów, byłem wolny i brakowało mi pewności siebie - podkreślił Chilijczyk, który do końca roku chciałby wrócić do pierwszej setki rankingu ATP. Na razie spadł na 120. lokatę i nic nie wskazuje na to, by wkrótce miał wrócić do wielkiej formy.

- O końcu kariery nie myślę - powiedział stanowczo 30-latek, który zdecydowanie najlepiej czuje się, wspominając dawne dni chwały. Gdy wygrywał szczecińskiego challengera, był na 37. miejscu w światowym rankingu i do dziś jest jedynym graczem, który wygrał jako najwyżej rozstawiony. - Byłem młody, potem przyszły kolejne sukcesy. Rok zakończyłem na 12. miejscu, w kolejnym zdobyłem dwa złota olimpijskie. To był najlepszy okres w karierze. Po 2007 r. nie grałem już tak dobrze, ale obecne miejsce poza pierwszą setką rankingu to dla mnie katastrofa - uważa Chilijczyk, który wygrał też sześć turniejów ATP i zdobył z reprezentacją Puchar Davisa.

Ściągnij na komórkę grę z Agnieszką Radwańską i zagraj w tenisa! ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.