ATP: Familiada bez przesądów

W miniony weekend chętni do wyjazdu do Australii mieli do wyboru aż dwie imprezy eliminacyjne KIA Soul Open 2010 - w Gdyni i Rzeszowie. Korzyść podwójna, bo zamiast jechać gdzieś przez całą Polskę, wystarczyło, w najgorszym wypadku, przez pół. I nie dość, że bliżej domu, to jeszcze można było sobie pograć, ponieważ w pierwszej fazie tych turniejów rywalizowano systemem grupowym.

13 par stanęło na starcie w Gdyni, ale Aleksandra Kujawska i Michał Podleśny przesądni chyba nie są. A jeśli byli, to chyba przestali, bo do wrześniowego Masters zakwalifikowali się jako zwycięzcy. Szczęścia w losowaniu, trzeba przyznać, nie mieli. Nie dość, że wpadli to jedynej grupy czterozespołowej, to jeszcze znaleźli się w niej w towarzystwie Moniki Biernat i Dariusza Gąbki.

Mecz na szczycie grupy 4. był ciekawszy nawet od finału. Biernat i Gąbka okazali się mistrzami tiebreaków dużych i małych, natomiast Kujawska i Podleśny znacznie skuteczniej odbierali serwis rywalom, jednocześnie rzadziej tracąc swój. 7:6(6), 2:6, 11-9 dało pani Monice i panu Dariuszowi pierwsze miejsce, natomiast rywalom nie zamknęło drogi do fazy pucharowej.

Od razu mogli umówić się na rewanż, ale aby mogło do niego dojść już nazajutrz, musieli wygrać po dwa mecze. Kujawska i Podleśny tak bardzo nie mogli doczekać się ponownego spotkania, że Łucji Wesołowskiej i Zbigniewowi Zuchnieckiemu oraz Agnieszce Chrzanowskiej i Ryszardowi Sosnowskiego oddali w sumie siedem gemów. Biernat i Gąbka byli bardziej cierpliwi zwłaszcza w półfinale, wygranym z Aleksandrą Kasprzak i Krzysztofem Puną 7:5, 6:3

Cztery czołowe miksty miały już zapewniony udział we wrześniowym turnieju Masters, więc stawką ostatniego meczu byłyby tylko bardziej atrakcyjne nagrody. W tym przypadku chodziło jednak o coś jeszcze. Tym razem Kujawska i Poleśny nie dopuścili do żadnego tiebreaka - 6:2, 6:3, natomiast Biernat i Gąbka mogli się pocieszyć, że jako jedyni pokonali najlepszą parę turnieju w Gdyni.

W Rzeszowie wystartowało 10 par, z których trzy to małżeństwa, a dwie tata z córką. Rodzinne układy sprawdziły się całkiem dobrze, choć nie do samego końca. Uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy. Ciekawsze rzeczy działy się w drugiej, w której nikomu nie udało się zachować czystego konta. Pierwsze miejsce zajęli Katarzyna i Mariusz Schabowie, pociecha z rodzicem. Wprawdzie zdarzyła im się porażka 4:9 z Hanną Sową i Sławomirem Czachorem, ale ważniejsze okazało się zwycięstwo 9:3 nad Małgorzatą i Witoldem Frycami, których łączy i zapał do tenisa, i obrączka ślubna.

W grupie I wszystko ułożyło się tak, że podczas ustalania kolejności rozpatrywano tylko pierwszy punkt regulaminu - liczbę zwycięstw. Najwięcej, czyli komplet, odnieśli Kamila Michalczyk i Konrad Kolbusz. W każdym meczu zdobyli po dziewięć gemów, a oddali ich także dziewięć, ale łącznie. Drugie miejsce zajęli Aneta i Dariusz Żołnowie - czyli córka z tatą.

Na podstawie niedzielnych półfinałów oraz finału można wyciągnąć wniosek, że więzy rodzinne raczej przeszkadzają niż pomagają w grze. Być może, ale najważniejsze są jednak umiejętności, a tych najwięcej posiedli Michalczyk i Kolbusz. Najpierw wygrali 6:3, 6:1 z Frycami 6:3, następnie 6:1, 6:0 z Żołnami, którzy okazali się lepsi od Schabów 6:0, 6:1.

Więcej o Amatorskim Tenisie Polskim - czytaj tutaj ?