Borg przywołuje własne wspomnienia. Po sześciu zwycięstwach w Roland Garros i pięciu triumfach w Wimbledonie Szwed przyjechał w 1981 r. do Londynu pełen optymizmu i wiary, że znów się uda. Przegrał jednak w finale z Johnem McEnroe, ponosząc pierwszą porażkę na trawie od 41 meczów. To był szok, trzęsienie ziemi, sportowe wydarzenie dekady. Borg myślał jeszcze wtedy, że się podniesie, ale nie dał rady. Gdy kilka miesięcy później znów przegrał ważny mecz - w finale US Open po raz kolejny pokonał go McEnroe - nagle zdecydował, że kończy karierę. Miał ledwie 25 lat. - Uświadomiłem sobie, że tenis przestał sprawiać mi przyjemność, że mam dość turniejów, podróży, hoteli, wywiadów i ciągłych pytań, dlaczego znów przegrałem. Chciałem zacząć normalnie żyć - opowiada Borg gazecie "Expressen". - Myślę, że tak samo może być z Federerem, który może już robić mnóstwo ciekawszych rzeczy niż gra w tenisa. Dopóki wygrywał, było wspaniale, ale gdy przestał być najlepszy, po co mu to? Roger już prawdopodobnie myśli o końcu kariery, ale nie może ogłosić tego nagle ze względu na obowiązujące reklamowe kontrakty - uważa 54-letni Szwed.
Według "Forbesa", który umieścił niedawno Federera na 29. miejscu wśród najbardziej wpływowych osobistości świata (pierwsza jest Oprah Winfrey), Szwajcar zarabia rocznie 43 mln dol. Ale raptem 4-6 mln dol. z tej sumy z pochodzi z nagród w turniejach, reszta to kontrakty sponsorskie i reklamowe. Część z nich prawdopodobnie mogłaby trwać nawet po zakończeniu kariery. - Ale pod warunkiem że odejdzie się w odpowiednim momencie - zaznacza Borg.
Oficjalnie Federer nie daje żadnych sygnałów świadczących o rychłym końcu. W Londynie po ćwierćfinałowej porażce z Tomaszem Berdychem mówił, że motywację wciąż ma ogromną. - Boże! Nie mogę się już doczekać przyszłorocznego Rolanda Garrosa i Wimbledonu, tak bardzo były dla mnie frustrujące. Wiem, że mogę grać lepiej, wiem, że znów mogę dominować - stwierdził Szwajcar, który po raz pierwszy od 23 turniejów wielkoszlemowych przegrywał w tym roku przed półfinałami. Media na całym świecie potraktowały to jako "koniec ery", "zmierzch epoki".
Federer wciąż podkreśla twardo, że chce grać do igrzysk w Londynie w 2012 r., gdy Wimbledon będzie gościł olimpijski turniej tenisowy. Ale czy będzie umiał wytrwać jeszcze dwa lata, zakładając, że porażek i rozczarowań będzie coraz więcej? Wielu dziennikarzy znających Federera od lat twierdzi, że niekoniecznie. Już dostrzegają nieprzyjemny symptom - były mistrz z porażkami nie umie się pogodzić. Nie wszystkim przypadło do gustu główne wytłumaczenie Federera dla przegranej w Londynie, czyli tajemnicze kontuzje pleców i nogi. Dlaczego nie mówił wcześniej, że go bolało? "Takie tłumaczenie to oznaka nerwowości, tego, że sam nie rozumie, dlaczego przegrał" - pisze Bud Collins, wieloletni ekspert amerykańskiej telewizji NBC i publicysta "Boston Globe". Podobnie Szwajcar zachował się miesiąc wcześniej, gdy przegrał z Robinem Soederlingiem we French Open - wtedy winne były ciężkie piłki i dżdżysta pogoda, w mniejszym stopniu świetnie grający rywal. Większość fachowców jest zgodna, że Federer, zazwyczaj wielki dżentelmen, trochę się pogubił. "Nie umie przegrywać" - napisał wprost "Daily Mail". Media źle przyjęły też słowa Federera, że "ćwierćfinał Szlema to przecież niezły wynik". W ustach człowieka, który od 2002 r. zawsze grał w finałach, brzmiało to śmiesznie. "Roger, to świetny wynik, ale nie dla ciebie" - drwiły brukowce.
Federer rzeczywiście jest zagubiony. Podkreśla np., że chce szybko wrócić na czoło rankingu ATP, choć szwajcarskie gazety wyliczyły już, że przez najbliższy rok to niemożliwe. "Musiałby wygrać wszystko i liczyć jeszcze na porażki Nadala" - pisze "Tages Anzeiger". Federer po raz pierwszy od 2003 r. spadł po Wimbledonie na trzecie miejsce, bo wyprzedził go Novak Djoković. Do Nadala traci już 4 tys. punktów (to równowartość dwóch zwycięstw w Szlemach), a do końca roku ma ciągle więcej punktów do obrony niż Hiszpan. W sondażu na stronie "Tages Anzeiger" aż 45 proc. osób uważa, że Federer nigdy nie wróci już na prowadzenie. Oznaczałoby to, że nie pobije rekordu Pete'a Samprasa, który był na czele przez 286 tygodni. Rogerowi brakuje do jego pobicia dwóch tygodni.
Największą zagadką jest to, dlaczego Federer po zwycięstwie w Australian Open nagle zaczął tak często przegrywać. Do niedawna tylko Rafael Nadal potrafił zwyciężać go regularnie, od czasu do czasu wygrywali z nim Murray, Djoković i Del Potro. Ale teraz bije go już cały tłum, czasem zupełnie przypadkowych postaci - poza Berdychem i Soederlingiem, także Montenes, Gulbis, Baghdatis. Szukając przyczyn zapaści, początkowo mówiono głównie o dzieciach - rok temu żona Federera Mirka Vavrinec urodziła bliźniaczki. Logiczne wydawało się, że wraz z nowymi radościami i obowiązkami tatusiowi miała prawo uciec gdzieś koncentracja i motywacja do pracy. Ale ostatnio coraz częściej wskazuje się na czynnik czasu - Federer w sierpniu skończy 29 lat i po prostu się starzeje. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że Szwajcar nie rusza się już tak świetnie jak kiedyś. "Bywało, że fruwał po korcie, teraz nie był w stanie dobiec do wielu piłek, do których kiedyś sięgał" - pisze Charlie Bricker, publicysta "World Tennis Magazine".
- Ma słabszy drugi serwis, przez co łatwiej go przełamać Przestał też właściwie w ogóle chodzić do siatki - wylicza Anglik Tim Henman, czterokrotny półfinalista Wimbledonu. - Nie zaskakuje rywali tak jak kiedyś ofensywną grą. Roger długo był o kilka długości przed resztą świata, ale teraz ta luka się zmniejszyła, inni grają mocniej, szybciej. To poważny sygnał ostrzegawczy, że musi coś zmienić w swojej grze - dodaje Henman. Pete Sampras, gdy zaczął zbliżać się do trzydziestki, przysuwał się do siatki - grał bardziej ofensywnie, ruszał do ataku, by nie dać się rozpędzić młodym rywalom. Federer robi dokładnie na odwrót - zostaje z tyłu i daje się stłamsić. Eksperci analizują też, że bekhend Federera znów się rozregulował - Szwajcar wykonał kiedyś gigantyczną pracę, by poprawić ten najsłabszy element w swojej grze, ale teraz znów przegrywa z tymi, którzy bekhend mają oburęczny, a więc bardziej stabilny, regularny, jak Soederling i Berdych. - Roger nie może się stresować, niech gra dalej i cieszy się grą, tylko grając na luzie, może dalej wygrywać, stres i presja wyniku mogą go zniszczyć - podkreśla Henman.
"To nie jest koniec Federera, ale początek końca jego ery. Roger jest trzeci na liście najlepszych tenisistów, ale paradoks polega na tym, że nawet to nie oddaje prawdy. Na świecie jest dziś znacznie więcej niż trzech lepszych od niego" - twierdzi Bricker w "World Tennis Magazine".
- Skreślanie Federera jako jednego z faworytów w Szlemach byłoby szaleństwem, ale czasy jego wielkiej dominacji przeminęły. Roger stał się normalnym człowiekiem, bardziej wrażliwym na ataki i częstsze porażki. Jestem ciekaw, jak to zniesie - mówi John McEnroe.
Federer wraca do gry 9 sierpnia w Toronto, potem wystąpi w Cincinnati, a od 30 sierpnia w wielkoszlemowym US Open w Nowym Jorku.
Styczeń
Wygrywa Australian Open, zdobywając 16. w karierze tytuł wielkoszlemowy. To wynik lepszy już o dwa trofea od poprzedniego rekordu Pete'a Samprasa
Przegrywa w III rundzie w Indian Wells z Marcosem Baghdatisem (ATP 33) i w IV rundzie w Miami z Tomaszem Berdychem (ATP 20)
Kwiecień
Przegrywa w pierwszym meczu sezonu na czerwonej mączce w Rzymie z Łotyszem Ernestsem Gulbisem (ATP 40). Tak źle występów na kortach ziemnych nie zaczął od ośmiu lat
Maj
W Estoril pokonuje go przeciętny Hiszpan Albert Montanes (ATP 34). W finale w Madrycie przegrywa z Rafaelem Nadalem
Czerwiec
W ćwierćfinale Rolanda Garrosa pokonuje go Robin Soederling (ATP 7). Federer odpada z Wielkiego Szlema przed półfinałem po raz pierwszy od 2004 r. Pod koniec miesiąca przegrywa też na trawie w Halle z Lleytonem Hewittem (ATP 32) - to jego pierwsza porażka w turnieju od 2002 r. i pierwsza porażka z Australijczykiem od 2003 r.
Lipiec
Porażka w ćwierćfinale Wimbledonu z Tomaszem Berdychem (ATP 13). Po raz pierwszy od 2002 r. zabraknie go w finale Wimbledonu.