O tym co w Pekinie wyprawia Amanda Anisimowa mówi się potocznie "forma mutant". Amerykanka w drodze do półfinału potrafiła zarówno wygrać dominująco, jak i zwyciężyć w trzysetowych starciach z Karoliną Muchovą oraz Jasmine Paolini. Jednak to, co zrobiła w półfinale z Gauff, to już jest wyższa szkoła jazdy. Demolka absolutna. 6:1 w pierwszym secie, 6:2 w drugim. Gdyby nie delikatna dekoncentracja w końcówkach, ten mecz mógł spokojnie zakończyć się wynikiem 6:0, 6:0.
Gauff dawno nie była tak bezradna na korcie, a zwłaszcza twardym. Rok temu to ona okryła się chwałą w stolicy Chin, rozbijając w finale Karolinę Muchovą 6:1, 6:3. Teraz to ona opuściła kort okrutnie pobita. Pobita, a także uboższa o wcale niemałą liczbę punktów do rankingu WTA. W dodatku przegrała z rywalką, która za jakiś czas może zacząć w nim dyszeć jej w kark.
Porażka w półfinale kosztuje Gauff aż 610 punktów. Sprawia to, że ma ich obecnie na koncie 7263. Iga Świątek odpadła w 1/8 finału, ale ona nie miała w Pekinie niczego do obrony, więc i tak zarobiła 120 oczek. Wszystko to sprawia, że Polkę oraz Amerykankę dzieli obecnie 1290 punktów. Jak wyżej wspomnieliśmy, Coco musi coraz mocniej patrzeć się za siebie. Anisimowa wchodząc do finału, zyskała już 530 punktów. Obecnie traci do Gauff 1624 punkty, ale jeśli triumfuje w finale, strata ta zmniejszy się do 1274 punktów.
Czy to zatem możliwe, że na koniec sezonu Top 3 utworzą Sabalenka, Świątek i Anisimowa, a nie Sabalenka, Świątek i Gauff? Owszem. Przed nami turniej WTA 1000 w Wuhan, gdzie Gauff rok temu była w półfinale, a Anisimowa odpadła w II rundzie. W dodatku nadchodzi też listopadowe WTA Finals w Rijadzie. Tam do zgarnięcia będzie nawet 1500 punktów (wygrana we wszystkich meczach). Przed Amandą trudne zadanie, ale przy jej obecnej formie nie należy twierdzić, że jest ono niemożliwe.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!