Magdalena Fręch (27. WTA) naprawdę postawiła się Mirrze Andriejewej (7. WTA) w trzeciej rundzie turnieju WTA 1000 w Madrycie. Szczególnie w pierwszym secie przy większym szczęściu mogła myśleć nawet o jego wygraniu. Ostatecznie po godzinie i 42 minutach przegrała 5:7, 3:6 i to Rosjanka zagra w czwartej rundzie zawodów w stolicy Hiszpanii.
Zaraz po meczu Mirra Andriejewa zachowała się w elegancki sposób, oklaskując schodzącą z kortu Magdalenę Fręch. Jednak już w wywiadzie na korcie, w którym krótko odniosła się do spotkania z Polką, ani razu o niej nie wspomniała. - Powiedziałabym, że byłam w tym meczu bardzo nerwowa. Wciąż walczę o to, żeby znaleźć w Madrycie swój najlepszy tenis. Uwielbiam tutaj grać, uwielbiam ten kort oraz to, że przyszliście mnie dzisiaj wspierać, ponieważ dzięki temu czuję się silniejsza na korcie. Cieszę się z awansu do kolejnej rundy - zaznaczyła.
Zobacz też: Złe wieści dla Igi Świątek z Madrytu. 74 minuty i koniec
- Jakbym dwa lata temu zareagowała, że będę numerem siedem na świecie? Powiedziałabym, że to szaleństwo, żart. To jest szalone, ponieważ dwa lata temu grałam tutaj swój pierwszy mecz na korcie centralnym i Aryna mnie "zabiła". Jestem szczęśliwa, że wygrałam kolejny mecz na tym niesamowitym korcie - powiedziała Andriejewa, nawiązując do meczu z Sabalenką w Madrycie z 2023 roku, który przegrała w czwartej rundzie 3:6, 1:6.
Dodatkowo Rosjanka zobowiązała się do nauki języka hiszpańskiego, gdyż obecnie zna kilka mało kulturalnych słów, które podłapała od swojej trenerki Conchity Martinez.
W czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Madrycie Mirra Andriejewa zmierzy się z lepszą z pary Ludmiła Samsonowa (20. WTA) - Julija Starodubcewa (99. WTA).