W czwartek Iga Świątek miała znakomitą okazję, by zrewanżować się Qinwen Zheng. Po raz ostatni stanęły po przeciwnych stronach siatki w sierpniu 2024 w Paryżu i wówczas górą była Chinka. Była to bolesna porażka dla Polki, bo pozbawiła ją złota olimpijskiego. Ostatecznie musiała zadowolić się brązem. Czy w ćwierćfinale WTA 1000 w Indian Wells 23-latka "odwdzięczyła" się Zheng? Tak i to z nawiązką.
Świątek do tej pory straciła jedynie sześć gemów w Kalifornii. I już w pierwszym secie pokazała, że Chince nie zamierza oddać więcej. Dwukrotnie przełamała rywalkę, co pozwoliło jej wygrać 6:3. A jak wyglądała druga odsłona spotkania? Miała wręcz identyczny przebieg i też zakończyła się zwycięstwem 6:3. Dzięki temu Polka awansowała do półfinału turnieju.
A co miała do powiedzenia po zakończeniu spotkania? Na wstępie zwróciła uwagę na warunki, które nie rozpieszczały dziś zawodniczek i walczyły nie tylko ze sobą, ale i z pogodą.
- Pod koniec było bardzo wietrznie, co utrudniało grę, szczególnie gdy warunki zmieniały się w trakcie spotkania i trzeba było się szybko do nich dostosować. To nie jest łatwe. Cieszę się, że walczyłam do końca. To był dziwny mecz z tymi wszystkimi przerwami. Chciałam być opanowana i skupiona. Cieszę się, że tak zrobiłam - mówiła.
Świątek została też zapytana o to, co jest dla niej szczególnego w tym turnieju, porównując z innymi? - Atmosfera jest niesamowita. Moja gra działa, co jest najważniejsze dla każdego tenisisty. Ale ogólnie, nawet jak nie jest łatwo, zawsze możesz zrelaksować się poza kortem i mieć świetny czas. Więc czerpię radość - zakończyła.
Zobacz też: Świątek wskazała Sabalenkę. Długo nie czekała na odpowiedź.
Teraz przed nią półfinał. W nim zmierzy się z Mirrą Andriejewą lub Eliną Switoliną.