Podczas niedawno zakończonego turnieju WTA 1000 w Dubaju doszło do przykrego incydentu z udziałem Emmy Raducanu. Brytyjka w trakcie meczu drugiej rundy przeciwko Karolinie Muchovej nagle się rozpłakała i schowała za stanowiskiem sędziowskim. Wydawało się, że miała atak paniki. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że powodem tak gwałtownej reakcji była obecność na trybunach jej stalkera.
Mężczyznę szybko usunięto z obiektów w Dubaju, a zawodniczka wróciła do gry. Komunikat w tej sprawie wydało WTA. Okazało się, że mężczyzna miał zaczepiać Brytyjkę też dzień wcześniej i zachowywać się w niestosowny sposób. "Zostanie wykluczony ze wszystkich wydarzeń WTA do czasu oceny zagrożenia" - dość lakonicznie zakomunikowała organizacja.
Szerzej o całej sytuacji opowiedział Roman Kelecić, trener tenisistki, zdradzając, że mężczyzna już wcześniej zaczepiał Raducanu w restauracji. - To był jedyny moment, kiedy ani mnie, ani trenera fitness, czy też ochroniarza nie było przy Emmie. Ten człowiek tylko czekał na tę chwilę i znalazł ją, by się zbliżyć. W głowie opracował przerażającą strategię, przemyślał wszystko i obliczył. To przerażające, jak bardzo to wszystko przemyślał i zaplanował. Jego strategia zadziałała, a polegała na tym, by się do niej zbliżyć - mówił szkoleniowiec w rozmowie z net.hr.
Dyrektor ds. ochrony WTA, Lindsay Brandon, w wywiadzie dla "The Guardian", wskazał winnych oraz przyczyny takich sytuacji. - Jestem absolutnie przekonany, że firmy zarządzające mediami społecznościowymi są winne swoim użytkownikom o wiele większą ochronę. Zwłaszcza sportsmenki, o których wiemy, że są głównym celem tego typu znęcania się - powiedział Brandon. - Niestety, myślę, że w naszym obecnej sytuacji jesteśmy świadkami deregulacji, utraty możliwości sprawdzania faktów, pewnych zabezpieczeń dla niektórych użytkowników, a dla innych nie - kontynuował.
W zeszłym roku WTA zaczęła korzystać z technologią Threat Matrix - narzędzia opartego na sztucznej inteligencji, które próbuje monitorować obraźliwe i groźne wiadomości kierowane do zawodniczek. - W niektórych przypadkach jesteśmy w stanie proaktywnie wyłapać tego typu nadużycia online, gdzie ktoś może wykazywać obsesyjne zachowanie na punkcie gracza, nawet jeśli ukrywa się pod anonimową nazwą. Ale myślę, że zaangażowanie firm z branży mediów społecznościowych jest jednym z głównych brakujących elementów w rozwiązaniu tego problemu - podsumował.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!