- Byłem pod wrażeniem poziomu Huberta Hurkacza na początku, szczególnie jego pierwszego serwisu i gry końcowej. Nie było tak, że grałem na innym poziomie, po prostu udało mi się otrząsnąć po złym momencie. Grałem przeciwko niesamowitemu przeciwnikowi - powiedział Carlos Alcaraz (3. ATP) po wygranym 6:4, 6:7(5-7), 6:3 półfinale halowego turnieju ATP 500 w Rotterdamie. A w meczu o tytuł poszedł za ciosem.
Przeciwnikiem Hiszpana był Alex de Minaur (8. ATP), który już w trzecim gemie został przełamany. I chociaż odrobił tę stratę, doprowadzając do stanu 4:4, to niedługo później nie utrzymał serwisu. W efekcie przegrał partię 4:6.
Australijczyk szybko otrząsnął się w drugim secie - po wykorzystaniu drugiego break pointu prowadził 2:0. W kolejnym gemie returnowym znów miał dwie okazje na przełamanie, lecz obie zmarnował. A gdy przy stanie 4:2 obronił się przed utratą serwisu, to więcej nie dał się zaskoczyć i doprowadził do trzeciej partii.
Zobacz też: Świątek powiedziała, co myśli o Sabalence i jej ludziach. Białorusinka stała tuż obok
W niej hiszpański tenisista zmarnował break point na wagę prowadzenia 2:0. Tego błędu nie powtórzył w szóstym gemie, stawiając rywala pod ścianą. Przy własnym podaniu De Minaur nie udźwignął presji - o ile z pierwszą piłką meczową sobie poradził, o tyle z drugą nie dał rady (uderzył w siatkę) i po niemal dwóch godzinach gry poległ 4:6, 6:3, 2:6.
Dla Alcaraza to wyjątkowy sukces, bowiem jeszcze nigdy wcześniej nie wygrał turnieju rozgrywanego w hali. Chociaż nie poprawi dzięki temu pozycji w rankingu ATP. W przeciwieństwie do de Minaura, który awansuje na najwyższe w karierze szóste miejsce.