Paula Badosa niespełna trzy lata temu była drugą tenisistką świata. W rankingu WTA ustępowała jedynie Idze Świątek. Niestety później jej kariera nie układała się najlepiej. Hiszpanka miała problemy z kontuzjami, zwłaszcza pleców, przez co nie osiągała zadowalających wyników. Ostatnio jednak znów dołączyła do światowej czołówki. Wróciła do najlepszej dziesiątki rankingu i grała w półfinale Australian Open. Okazuje się, że w trakcie jej seniorskiej kariery kłopot stanowiły dla niej kwestie mentalne.
27-latka ostatnio wystąpiła w podcaście Tennis Insider Club, gdzie rozmawiała m.in. ze swoją rywalką Caroline Garcią. Ta w listopadzie zeszłego roku zadziwiła tenisowy świat, publikując bardzo mocny wpis. Ujawniła w nim, że czuła lęk przed porażką i była przytłoczona oczekiwaniami innych. Dlatego postanowiła zmienić swoje nastawienie. - Chcę odkryć, co znaczy grać dla siebie - dążyć do własnych celów, znaleźć własne powody, w końcu odkryć radość z bycia tenisistką. Nie pozwolić, aby inni mnie definiowali - pisała.
Badosa bardzo entuzjastycznie odniosła się do tamtego wyznania. - Naprawdę doceniam to, co powiedziała kilka miesięcy temu, ponieważ to było świetne. Musimy częściej o tym mówić i uważam, że bardzo ważne jest, aby zacząć robić takie rzeczy i zabierać głos - zapelowała.
Hiszpanka sama odczuwa podobny problem. Jak zauważyła, obecnie sportowcom trudno jest sobie poradzić z oczekiwaniami kibiców. Szczególnie gdy są przez nich atakowani w mediach społecznościowych. - Kiedy miałyśmy po 15,16 lat, nie było tego aż tak dużo. Media społecznościowe były bardziej prywatne. Teraz jest coraz gorzej - wyjaśniła.
Według niej szczególnie młodzi ludzie nie są przystosowani, by udźwignąć tak wielką presję. Sama również tego doświadczyła. - Przeszłam depresję i miałam problemy ze zdrowiem psychicznym. Gdy miałam 18 lat, byłam bardzo dobrą juniorką, ale potem przejście na zawodowstwo nie było łatwe. Zaczynasz przegrywać, a ludzie oczekują, że będziesz następną Szarapową. Zastanawiali się, dlaczego jeszcze nie byłam w pierwszej dziesiątce, ale w tamtym momencie nie byłam nawet w pierwszej setce. Oczekiwania były bardzo wysokie, ale mój poziom i możliwości psychiczne nie były na to gotowe - opowiedziała.
Oczywiście Badosa nie zamierza rezygnować, tylko dalej będzie walczyć o najwyższe cele. - Zawsze mówię, że kocham ten sport, ale jest taki moment w życiu, kiedy staje się on twoją pracą. Wtedy pojawiają się presja, odpowiedzialność i tak wiele oczekiwań, że bardzo trudno sobie z tym poradzić - podsumowała.