Ależ klasa! Tak Świątek zareagowała na triumf Keys w Australian Open

Tradycja została podtrzymana przez Igę Świątek. Polka raz już gratulowała Madison Keys podczas Australian Open, a teraz zrobiła to drugi raz po triumfie Amerykanki w finale z Aryną Sabalenką. Świątek w krótkim, ale pełnym klasy zdaniu podsumowała to, czego dokonała Keys podczas turnieju w Melbourne.

- Dziękuję wszystkim, którzy tutaj byli i kibicowali przez ostatnie 2 tygodnie. Zawsze się czuję tutaj jak w domu. Mój pierwszy wielkoszlemowy półfinał zagrałam tutaj, więc teraz zwycięstwo tutaj w pierwszym wielkoszlemowym turnieju w karierze znaczy dla mnie bardzo wiele - mówiła Madison Keys (14. WTA) po sensacyjnym triumfie w Australian Open. W finale Amerykanka pokonała Arynę Sabalenkę (1. WTA) 6:3, 2:6, 7:5. Wcześniej wyeliminowała m.in. Igę Świątek (2. WTA) czy Jelenę Rybakinę (7. WTA).

Zobacz wideo Iga Świątek zawiodła? "Nie było czego zbierać"

Już po porażce w półfinale Australian Open Iga Świątek gratulowała Madison Keys znakomitej dyspozycji. "Wielkie gratulacje. Grałaś niesamowicie. Wszystkiego najlepszego" - skomentowała Polka krótko post Amerykanki na Twitterze.

Iga Świątek zareagowała na triumf Madison Keys w Australian Open

Niejako tradycją jest, że Świątek gratuluje także rywalkom, gdy te wygrywają turnieje wielkoszlemowe i nie inaczej było tym razem. 23-latka udostępniła post Madison Keys, dodając następujący komentarz. "Jaki niesamowity i inspirujący występ Madison. Gratulacje" - napisała, dodając emotikony oklasków i uśmiechniętej twarzy.

Iga Świątek pogratulowała Madison Keys
Iga Świątek pogratulowała Madison Keys fot. Instagram Igi Świątek

Zobacz też: Nieprawdopodobny finał Australian Open! "Koszmar Świątek" pokonany

Kiedy do gry wróci Iga Świątek? "Reprezentantkę Polski zobaczymy na korcie dopiero w drugim tygodniu lutego. Dokładnie 9 lutego rozpocznie się turnieju WTA 1000 w Dosze, gdzie Świątek wygrała przed rokiem i będzie bronić tam tytułu i 1000 punktów do światowego rankingu. Dlatego też nie może jej tam zabraknąć" - tłumaczył Kacper Ciuksza ze Sport.pl.

Więcej o: