Novak Djoković to bezsprzecznie najwybitniejszy tenisista w historii Australian Open. Nikt nie wygrywał w Melbourne tyle razy co on, bo aż 10 z jego 24 tytułów wielkoszlemowych pochodzi właśnie z Australii. Dlatego też sytuacja, w której Serb podchodzi do meczu nie jako faworyt, a "underdog" to szczególnie tam ogromna rzadkość. Tak było jednak w przypadku starcia z Carlosem Alcarazem. Djoković poprzedni rok skończył bez wielkoszlemowego tytułu, co zdarzyło się pierwszy raz od 2017 roku i zdaniem wielu również on zaczyna w końcu słabnąć.
Jednak Serb udowodnił, że nigdy nie należy go skreślać. Do ćwierćfinału dotarł, przegrywając po drodze tylko dwa sety, a przy okazji wywołał aferę. Odmówił bowiem wywiadu pomeczowego po wygranej z Jirim Lehecką reporterowi, który wcześniej zażartował z serbskich kibiców. Wracając jednak do starcia z Alcarazem, 37-latek nie wszedł w nie dobrze. Przegrał pierwszego seta 4:6 i zanosiło się, że znów nie uda mu się wejść nawet do finału.
Nic bardziej mylnego. Djoković szybko zresetował swoją grę i potem nic nie było w stanie nim wstrząsnąć. Ani tracona dwukrotnie przewaga przełamania (ekspresowo ją odbudowywał zarówno w secie drugim, jak i trzecim), ani dwa breakpointy dla Hiszpana w czwartym secie przy stanie 5:3 dla Serba, która zabrałaby głowę Alcaraza spod topora przynajmniej na jakiś czas. Djoković przezwyciężył wszelkie te trudności i wygrał 4:6, 6:4, 6:3, 6:4, torując sobie drogę do półfinału.
Reakcja Serba po ostatniej piłce pokazała, jak trudne było to dla niego wyzwanie. Djoković dał upust emocjom, krzycząc w stronę trybun, po czym poszedł podziękować Carlosowi za grę. Kamera szybko jednak przeskoczyła na jego syna Stefana i córkę Tarę. Oni również celebrowali triumf ojca, ale chłopiec zrobił to szczególnie wylewnie. Wydał okrzyk radości, połączony z machnięciem ręką w górę. Ten mecz kosztował wiele nie tylko samego Novaka, ale i każdego, kto go wspierał. Półfinał nie zapowiada się na przyjemniejszy, bo tam na Serba czeka już Niemiec Alexander Zverev.