Aryna Sabalenka rozpoczęła sezon 2025 od mocnego akcentu. Obecnie rywalizuje w WTA 500 w Brisbane, gdzie jest główną faworytką do tytułu. O tym, jak piekielnie silna jest Białorusinka, boleśnie przekonała się Renata Zarazua. Była w stanie jej urwać tylko cztery gemy. Nieco więcej kłopotów liderka rankingu WTA miała z Julią Putincewą. W pierwszym secie przegrywała już 3:5, ale zaliczyła genialny powrót, doprowadziła do tie-breaka, a w nim triumfowała. Mecz zamknęła ostatecznie w dwóch setach. W piątek czekało na nią kolejne wyzwanie.
W ćwierćfinale mierzyła się Marie Bouzkovą. Eksperci nie spodziewali się sensacji, choć panie legitymowały się remisowym bilansem bezpośrednich starć. Zarówno Sabalenka, jak i Czeszka odniosły po jednym zwycięstwie.
Jednak początek wskazywał, że z pozoru niemożliwe, może się jednak wydarzyć. W pierwszym gemie Bouzkova postraszyła rywalkę i ją przełamała. Radość nie trwała długo. Białorusinka była ewidentnie podrażniona delikatnym falstartem i szybko odebrała podanie, doprowadzając do wyrównania. I choć później gra toczyła się punkt za punkt, to nieco większą inicjatywę wykazywała Sabalenka. Efekt? Kolejne przełamanie, tym razem w gemie numer sześć. I ostatecznie to ono przesądziło o losach tej partii. W kolejnych minutach każda z zawodniczek dobrze radziła sobie w polu serwisowym, co zaowocowało zwycięstwem Białorusinki - 6:3.
Zobacz też: Świątek powiedziała, czego spodziewa się po Rybakinie. Króciutko.
A jak potoczył się drugi set? Podobnie, jak i pierwszy. Tym razem jednak Sabalenka utrzymała koncentrację i nie dała się przełamać, choć rywalka miała ku temu okazję. Tylko że to pierwsza rakieta świata odebrała podanie rywalce. Nastąpiło to w trzecim gemie. Kolejną szansę miała w dziewiątej partii. Wypracowała dwa break pointy, które zarazem były piłkami meczowymi. Tyle tylko, że ich nie wykorzystała.
Mimo wszystko wydawało się, że chwilę później bez trudu przypieczętuje zwycięstwo. Ale ten scenariusz ziścił się jedynie połowicznie. Sabalenka faktycznie wygrała, ale musiała bronić aż dwóch break pointów. Następnie wypracowała piłki meczowe, ale miała kłopot, by postawić kropkę nad "i". Zrobiła to dopiero za trzecią okazją w tym gemie, a piątą w całym spotkaniu, triumfując 6:4.
Tym samym Sabalenka pewnie awansowała do półfinału w Brisbane. Z kim teraz przyjdzie jej się zmierzyć? Z utalentowaną Rosjanką Mirrą Andriejewą. I choć znów Białorusinka będzie faworytką, to już tak pewni, co do jej zwycięstwa być nie możemy. Panie mierzyły się jak dotąd trzykrotnie i dwa razy górą była Sabalenka.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!