Iga Świątek (2. WTA) uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego przeprowadzonego 12 sierpnia, podczas turnieju WTA 1000 w Cincinnati. Mimo że udowodniła niecelowe przyjęcie małej dawki zabronionej trimetazydyny, to została zawieszona przez ITIA i nie zagrała w azjatyckich turniejach, co kosztowało ją utratę pozycji światowej liderki. Cała afera wyszła na jaw po zakończeniu sezonu, ale jej skutki mogą być dalekosiężne.
W ramach kary Polce odebrano nagrodę finansową z amerykańskiego turnieju (niespełna 159 tys. dol.), a także odjęto punkty rankingowe, dokładnie 390. I to właśnie ta druga sprawa stała się przedmiotem obszernej analizy dziennikarza Bena Rothenberga.
"Odparowanie 390 punktów rankingowych z rankingu Świątek stawia WTA w trudnej sytuacji, z jaką nigdy wcześniej organizacja się nie spotkała" - czytamy na blogu Rothenberga. Dokładnie chodzi o to, w którym momencie zostaną odjęte punkty.
"Jeżeli utrata tych 390 pkt zostanie zastosowana z mocą wsteczną i rankingi zostałby przeliczony tak, jakby te punkty nie zostały przyznane pierwotnie po Cincinnati, oznaczałoby to zmianę na szczycie rankingów WTA w tygodniu rozpoczynającym się 14 października, kiedy to przewaga pierwszej Świątek nad drugą Aryną Sabalenką wynosiła zaledwie 69 pkt" - wyjaśniono. Polka miała wówczas 9785 pkt, a jej najgroźniejsza rywalka 9716 pkt - gdyby punkty odjęto z mocą wsteczną, dorobek tej pierwszej zmniejszyłby się do 9395 pkt. A ostatecznie tydzień później Białorusinka i tak została liderką, gdyż odjęto punkty za WTA Finals 2023.
Skąd więc całe zamieszanie? "Liczba tygodni na pierwszym miejscu to statystyka utrzymywana i celebrowana przez oba toury, a decyzja WTA będzie miała wpływ na ten wskaźnik. Jeśli rankingi zostaną zrewidowane z mocą wsteczną, łączna liczba tygodni spędzonych przez Świątek na pierwszym miejscu zmniejszy się ze 125 do 124, a łączna liczba tygodni Sabalenki wzrośnie (o jeden - red.) i będzie stale rosnąć, ponieważ nadal jest na pierwszym miejscu i będzie tak [...] co najmniej do połowy stycznia" - napisano. Dziennikarz wysłał w tej sprawie zapytanie do WTA, lecz na razie nie uzyskał odpowiedzi.
Rothenberg odwołał się do sytuacji Jannika Sinnera (1. ATP), który podobnie jak Świątek w tym roku zaliczył dopingową wpadkę (i podobnie jego wytłumaczenia zostały przyjęte, przez co kara była dość symboliczna). On również został ukarany odjęciem punktów, dokładnie 400 za turniej w Indian Wells.
Sprawa wyszła na jaw długo po zakończeniu zmagań w Kalifornii, zatem przez cały czas rankingowy dorobek Włocha się nie zmieniał. I okazało się to bardzo istotne w tygodniu zaczynającym się 12 sierpnia - wówczas Sinner miał 310 pkt przewagi nad Novakiem Djokoviciem (7. ATP), zatem w przypadku uwstecznienia kary straciłby jeden tydzień na czele, a Serb powiększył rekordowy wynik do 429 tygodni jako lider.
Wówczas Rothenberg skontaktował się z organizacją i dostał odpowiedź, że punkty zostały odjęte Włochowi już po zakończeniu sprawy, zatem nie stracił on tygodnia na czele rankingu. "Nie była to decyzja, z którą się zgadzałem – dlaczego niejasno zdobyty tydzień na pierwszym miejscu miałby się liczyć, skoro była możliwość ponownego przeprowadzenia obliczeń? Kiedy poinformowałem o decyzji ATP, nie zyskała ona przychylności wśród wielu fanów" - ocenił znany dziennikarz. I wolałby uniknąć powtórki w przypadku Świątek oraz Sabalenki.
"Miejmy nadzieję, że WTA, która działa niezależnie od ATP, podejmie bardziej spójną decyzję, że punkty zanegowane w wyniku pozytywnego testu antydopingowego mogą i powinny być traktowane tak, jakby nigdy nie zostały zdobyte w sposób czysty" - zakończył.
Aktualnie Iga Świątek ma 8370 pkt w rankingu WTA. Do pierwszej Aryny Sabalenki traci 1046 pkt (9416), a nad trzecią Coco Gauff ma 1840 pkt przewagi (6530).