W czwartek Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) poinformowała o pozytywnym teście antydopingowym Igi Świątek. W badaniu przeprowadzonym 12 sierpnia podczas turnieju w Cincinnati w organizmie ówczesnej liderki rankingu WTA wykryto trimetazydynę - na szczęście dla Świątek: o bardzo niskim stężeniu.
Zakazana u sportowców trimetazydyna dostała się do organizmu Świątek za sprawą zanieczyszczonego leku z melatoniną, który tenisistka zażyła ze względu na problemy ze snem podczas zmian stref czasowych. W trakcie postępowania, które było objęte klauzulą poufności, Świątek udowodniła, że przyjęła zakazaną substancję całkowicie nieświadomie.
W czwartek, po zamknięciu całej sprawy, Polka opowiedziała, co ją spotkało. "Jedyny pozytywny test antydopingowy w mojej karierze z niewiarygodnie niskim stężeniem substancji zabronionej, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, sprawił, że pod znakiem zapytania stanęło wszystko, na co pracowałam przez całe życie" - pisała zawodniczka na instagramie.
Mimo że Świątek dowiodła swojej niewinności, to ITIA zawiesiła Polkę na miesiąc. Opublikowała komunikat i szczegółowy raport. W czwartek opisaliśmy na Sport.pl kulisy całej sytuacji w artykule Łukasza Jachimiaka, a teraz dodatkowo przeanalizowaliśmy 12-stronnicowy dokument, w którym ITIA nie tylko informuje o całej sprawie, ale opisuje też najważniejsze momenty ostatnich tygodni, w których trwało postępowanie.
Z raportu dowiadujemy się, że zakażonym lekiem, który przyjęła Świątek, była Melatonina LEK-AM 1mg, czyli w najmniejszej dostępnej dawce. O producencie w raporcie nie wspomniano, ale chodzi o przedsiębiorstwo farmaceutyczne LEK-AM Sp. z o.o., które swoje preparaty produkuje w Zakroczymiu pod Warszawą.
W raporcie czytamy: "Późnym wieczorem 26 września zawodniczka złożyła odpowiedź w związku z jej wcześniejszym wnioskiem o tymczasowe uchylenie zawieszenia. Zawodniczka wyjaśniła, że zleciła ekspertom analizę różnych produktów, których używała w czasie pobierania próbek. Twierdziła, że wyniki analizy wykazały, że produkt z melatoniną (LEK-AM Melatonina 1 mg), który spożyła w czasie pobierania próbek, był zanieczyszczony TMZ" - czytamy.
"Na wniosek ITIA prawnik zawodniczki zorganizował przesłanie kurierem następujących rzeczy do SMRTL [Laboratorium Badań i Testów Medycyny Sportowej - red.]: pozostałej części otwartego pojemnika produktu, którego zawodniczka użyła przed pobraniem próbki oraz zapieczętowanego pojemnika produktu z tej samej partii. ITIA próbowała niezależnie pozyskać pojemnik z tej samej partii, ale nie był on dostępny ze względu na datę ważności produktu i brak odpowiedzi producenta. ITIA zweryfikowała jednak, że zapieczętowany pojemnik uzyskany przez zawodniczkę pochodził z tej samej partii, co ten użyty przez nią i że zapieczętowany pojemnik miał plombę zabezpieczającą przed manipulacją" - dodano.
"W piątek 4 października 2024 r. SMRTL poinformowało, że wykryło TMZ w tabletkach zarówno z otwartych, jak i zamkniętych pojemników produktu. SMRTL potwierdziło, że pieczęć na zamkniętym pojemniku była nienaruszona i przeprowadziło różne analizy produktu, aby wykluczyć potencjalną manipulację. Ilość TMZ wykryta w produkcie była zgodna z szacowanymi stężeniami TMZ znalezionymi w próbce moczu zawodniczki" - wyjaśniono.
Jak czytamy w raporcie, na poparcie swoich wyjaśnień Świątek przedstawiła m.in. dowody na to, że produkt jest klasyfikowany w Polsce jako lek i jest dostępny do kupienia w aptekach w Polsce (w wielu aptekach produkt jest dostępny tylko na receptę, co ITIA potwierdziło w swoim dochodzeniu, chociaż w niektórych aptekach jest dostępny na półce, bez recepty). Produkt jest powszechnie stosowany w Polsce i jest produkowany przez firmę, która jest renomowana i szeroko dostępna.
Do tego doszło wyjaśnienie, w jaki sposób zawodniczka konsultowała się ze swoim lekarzem od 2019 r. w sprawie jej działalności jako profesjonalnej tenisistki i w jaki sposób lekarz zalecił jej zakup i stosowanie produktu w celu regulacji snu (oraz dokumentację medyczną potwierdzającą te wyjaśnienia).
W wyjaśnieniach znalazło się także oświadczenie psychologa zawodniczki, który zazwyczaj kupował dla niej leki. Psycholożką Świątek jest Daria Abramowicz, która w raporcie nie jest wymieniona z imienia i nazwiska, ale współpracuje z tenisistką od lat. Dodatkowe dowody, które przedstawił w dochodzeniu psycholog, to - jak czytamy w raporcie - "wyciągi z konta bankowego i faktury (wystawione na nazwisko psychologa zawodniczki) z zakupów produktu z kilku legalnych aptek w Polsce, znajdujących się w pobliżu domu zawodniczki (w tym jeden paragon, który zawierał ten sam numer partii, co opakowanie produktu, z którego zawodniczka wzięła tabletki przed pobraniem próbki)".
Poza tym raport pisze o "wyjaśnieniu zawodniczki, kiedy zażyła tabletki produktu. 2-3 tabletki zostały zażyte około 2-3 w nocy w poniedziałek 12 sierpnia 2024 r., kiedy zawodniczka nie mogła spać, zanim została obudzona w celu dostarczenia próbki do kontroli antydopingowej 4-5 godzin później". A także o raportach z analiz przeprowadzonych w Paryżu i Strasburgu, które potwierdzały obecność TMZ w pozostałych tabletkach produktu zażywanego przez zawodniczkę oraz o wyjaśnieniach popartych eksperckimi dowodami, że negatywne próbki moczu zawodniczki na 10 dni przed pobraniem próbki 12 sierpnia i 15 dni później (jak również testy włosów, które nie wykryły TMZ) wykazały, że nie mogła ona zastosować terapeutycznej dawki TMZ między 2 a 12 sierpnia.
Z raportu dowiadujemy się również, że po pobraniu próbki moczu 12 sierpnia Świątek została również poproszona o uzupełnienie formularza, w którym miała wypisać wszystkie leki i suplementy, które przyjmowała w ciągu siedmiu dni poprzedzających test.
Co ciekawe, Świątek wpisała na listę aż 14 różnych produktów, ale wśród nich nie znalazła się wspomniana Melatonina LEK-AM. "Zawodniczka wyjaśniła, że zapomniała zadeklarować zastosowanie produktu, ponieważ nie był on wymieniony na jej liście leków i suplementów, z których przepisuje informacje na formularze kontroli antydopingowej, a dodatkowo była zmęczona, bo spała tylko kilka godzin między momentem połknięcia tabletek, a dostarczeniem próbki do badania" - czytamy w raporcie.
Jej tłumaczenia uznano za wiarygodne. "Chociaż ITIA uważa, że pominięcie produktu w formularzu jest niezadowalające, to biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności oraz dwie rozmowy z zawodniczką, akceptuje powody pominięcia" - napisano w raporcie.