Jannik Sinner to sportowo największy wygrany sezonu 2024. Włoch zaczął fantastycznie, od triumfu w Australian Open, pierwszego w wielkoszlemowej karierze. A skończył w równie świetnym stylu, bo Włosi kilka dni temu wygrali drugi raz z rzędu turniej finałowy reprezentacyjnych rozgrywek Pucharu Davisa.
Po drodze Sinner zwyciężył w US Open, w Roland Garros doszedł do półfinału, a na Wimbledonie do ćwierćfinału. Z powodów zdrowotnych nie wystąpił na igrzyskach w Paryżu, co ewidentnie pomogło mu w końcówce sezonu - miał więcej sił w porównaniu do m.in. Novaka Djokovicia czy Carlosa Alcaraza, którzy doszli w turnieju olimpijskim do finału.
Sinner wygrał kończący sezon turniej ATP Finals w Turynie, a mecze z jego udziałem biły we Włoszech rekordy popularności. Notowały lepszą widownię niż pojedynki piłkarskiej Serie A. W końcówce roku Włoch zwyciężył także w imprezach ATP 1000 w Szanghaju i Cincinnati. Sezon zakończył serią 14 zwycięstw z rzędu, a wraz z kolegami jako pierwsi od 2013 r. obroni tytuł w Pucharze Davisa.
Sinner w ostatnich 12 miesiącach może pochwalić się bilansem 73-6 oraz ośmioma tytułami. Żaden inny tenisista w historii nie wygrał nigdy dwóch imprez wielkoszlemowych, ATP Finals i Pucharu Davisa w jednym sezonie. Pod tym względem Włoch przebił więc nawet "Wielką Trójkę" - Rogera Federera, Rafaela Nadala oraz Novaka Djokovicia.
W tej sytuacji Sinner mógłby być dziś najszczęśliwszym tenisistą na świecie. Mógłby, ale jak sam przyznał, czuje, że ma "złamane serce". Wszystko z powodu sprawy dopingowej, która ciągnie się za Włochem.
Sinner wciąż czeka na wynik apelacji Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) od wstępnego uniewinnienia go z zarzutów. W marcu podczas imprezy w Miami dwukrotnie wykryto u niego ślady sterydu klostebol. Tenisista przekonywał, że jest niewinny, ale do sierpnia w ogóle milczał na temat całej sprawy. Na początku października WADA zdecydowała się odwołać do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Nie wiadomo, kiedy dojdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia.
W Maladze po wygranej Włochów w Pucharze Davisa Jannik Sinner przyznał, że nie potrafi o tym zapomnieć. - Oczywiście, że to trochę siedzi mi w głowie. Najważniejsze, że wszyscy ludzie wokół mnie, którzy znają mnie jako człowieka, ufają mi – to też powód, dla którego gram na takim samym poziomie - mówił 23-latek.
Wielu jednak nadal nie ma przekonania, czy Sinner jest niewinny. Oliwy do ognia dolali ostatnio Holendrzy, którzy trafili na Włochów w finale reprezentacyjnych rozgrywek. Po meczu kapitan Holandii Paul Haarhuis pytany o sprawę dopingową Jannika Sinnera rzucił: - Jeśli chodzi o doping, nigdy nie wiemy, co się wydarzyło. Dodał też: - Co czuję? Jannik jest niesamowicie miłym facetem, świetnym zawodnikiem, ale nigdy nie wiemy, co się stało.
Podobnie wypowiadał się holenderski tenisista Tallon Griekspoor. - Nie jestem pewien, czy Sinner coś wziął, nie wygląda na takiego. Oczywiście mogę się mylić. Po prostu uważam, że jego sprawę potraktowano bardzo dziwnie. Nie ma dymu bez ognia. Sinner oczywiście zarabia dużo pieniędzy, a dwie główne osoby w ATP również są Włochami... Niektórzy, jak Simona Halep, czekali dwa lub trzy lata, zanim pozwolono im grać - wskazał Griekspoor. Nawiązywał do faktu, że szefem Organizacji Męskiego Tenisa jest dziś Włoch Andrea Gaudenzi, a dyrektorem generalnym federacji jego rodak Massimo Calvelli.
Jednocześnie ATP ogłosiło ostatnio nominacje do corocznego plebiscytu. W kategorii "najlepszy trener" są m.in. Michael Russell (szkoleniowiec Taylora Fritza) czy James Trotman (opiekun Jacka Drapera). Próżno szukać trenera Jannika Sinnera Darrena Cahilla. 23-latek po aferze z dopingiem rozstał się trenerem przygotowania fizycznego Umberto Ferrarą oraz masażystą Giacomo Naldim.
Sinner nie został także nominowany do nagrody imienia Stefana Edberga, przyznawanej z uwagi na "najwyższy profesjonalizm i uczciwość". Nominowano za to m.in. Carlosa Alcaraza, Grigora Dimitrowa czy Caspera Ruuda. Zapewne zwycięży jednak w kategorii dla najlepszego zawodnika roku, bo zasłużył na to miano. Włoch poprawił serwis, returnuje coraz skuteczniej, jest piekielnie mocny psychicznie na korcie i prawie nie popełnia błędów.
Jego największy dziś rywal Carlos Alcaraz potrafi bardziej zaimponować techniką, kibice kochają jego styl gry. Hiszpan bywa skuteczniejszy, bo w tym roku wygrał zarówno Roland Garros, jak i Wimbledon. Jego średni poziom w ostatnim sezonie był jednak niższy niż u Sinnera i to dlatego kończy rok jako trzeci na świecie, także za Niemcem Alexandrem Zverevem. "Pamiętajmy, że Alcaraz pozostaje nadal o dwa lata młodszy od Sinnera, ma już cztery tytuły wielkoszlemowe (Sinner dwa - red.). Czas jest po stronie Carlosa" - czytamy w komentarzu "The Guardian".
Jannik Sinner jest na szczycie, ale teraz czeka, czy nie zostanie zdyskwalifikowany. Grozi mu do dwóch lat zawieszenia za doping. Sprawa zapewne wyjaśni się w pierwszych miesiącach nowego roku. Imponujące, że jak dotąd zamieszanie nie wpłynęło na wyniki Włocha. Pytanie jednak, czy to się nie zmieni?