Iga Świątek dotychczas dwukrotnie rywalizowała z Paolą Badosą i bilans jest remisowy. Po pierwszym ich pojedynku - w 2. rundzie turnieju olimpijskim w Tokio - płakała rozczarowana przegraną. Zrewanżowała się kilka miesięcy później w fazie grupowej WTA Finals. Kolejne dwa lata przyniosły wielkie zmiany w karierach obu tenisistek. Polka po wspięciu się na szczyt światowego rankingu długo się na nim utrzymywała, a teraz jest druga. Hiszpanka z kolei mierzyła się z przewlekłymi kłopotami zdrowotnymi. Teraz obie będą liderkami swoich reprezentacji w turnieju finałowym Pucharu Billie Jean King, a dla Świątek będzie to także ważny debiut.
Polki po raz trzeci wezmą udział w turnieju finałowym Pucharu BJK, ale po raz pierwszy w ich szeregach będzie Świątek. Z udziału w dwóch poprzednich edycjach rezygnowała z powodu napiętego terminarza. Rywalizacja zaczyna się zawsze zaledwie kilka dni po zakończeniu WTA Finals, a odległość była spora (masters odbywał się - odpowiednio - w USA i Meksyku, a narodowe rozgrywki drużynowe w Europie). Tym razem lokalizacja była korzystniejsza (topowe tenisistki rywalizowały w Arabii Saudyjskiej), a dodatkowo 23-latka wróciła tym startem do gry po dwumiesięcznej przerwie.
- Cieszę się, że mogę być znów częścią drużyny. Chciałam tego co roku, ale z uwagi na terminarz było to trudne, właściwie nawet niemożliwe do wykonania. W tym roku zyskałam na to szansę. Nie grałam jesienią w Azji i mój kalendarz startów nie był tak napakowany jak zwykle. Od razu podjęłam decyzję, że będzie świetnym pomysłem, by zagrać. Cieszę się, że tu jestem i mam nadzieję, że będę w stanie zagrać solidne mecze oraz pozostać z drużyną tak długo, jak to tylko możliwe - zaznaczyła Świątek, która razem z resztą polskiej ekipy wzięła w poniedziałek udział w konferencji prasowej w Maladze.
Zdobywczyni pięciu tytułów wielkoszlemowych dotarła do Hiszpanii w niedzielę. Rok temu triumfowała w WTA Finals, a teraz odpadła po fazie grupowej. W jej grze wyraźnie było widać wspomnianą dwumiesięczną przerwę. Jeden z dziennikarzy spytał ją teraz, czy oglądała finał zawodów w Rijadzie. Polka odpowiedziała przecząco i dodała, że postawiła na krótki odpoczynek, a wtedy nie ogląda tenisa.
Brak udziału w kilku turniejach jesienią i świetna forma Aryny Sabalenki sprawiły, że Świątek niedawno straciła na rzecz Białorusinki miano liderki światowego rankingu. Obecnie jest drugą rakietą globu, którą dwa lata temu przez tydzień była Badosa. Hiszpanka przez niemal rok nieprzerwanie była w Top10, ale od ubiegłego roku mniej niż o rywalkach musiała myśleć o walce z kłopotami zdrowotnymi.
Szybkie pożegnania z turniejami i przymusowe przerwy w grze sprawiły zaś, że jej notowania stopniowo się pogarszały. Punkt kulminacyjny nastąpił 20 maja, gdy spadła na 140. miejsce. Poprzednio równie nisko była ponad pięć lat temu - w styczniu 2019 roku. Latem jednak Hiszpanka, która w piątek będzie obchodzić 27. urodziny, zaczęła notować wyniki na miarę tych sprzed kryzysu. Najpierw wygrała turniej w Waszyngtonie, następnie dotarła do półfinału w Cincinnati, w US Open zatrzymała się na ćwierćfinale, a jesienią w Azji dwukrotnie była w półfinale. Dzięki tym sukcesom teraz jest 12. na liście WTA.
W poniedziałek Świątek spytano, czy uważa, że będąca przyjaciółką Sabalenki Badosa może znów wrócić do ścisłej światowej czołówki.
- Z pewnością Paula ma grę i motywację, by to zrobić. Śledziłam jej historię i miałam pewne obawy co do tego, czy będzie w stanie wrócić. Jej problemy zdrowotne nie należały do lekkich, czasem próbowała grać i nie przynosiło to efektu - przypomniała Polka.
A zaraz potem dodała, że była bardzo szczęśliwa, widząc Hiszpankę ponownie występującą w turniejach. - Jest bardzo miłą osobą i odniosłam wrażenie, że naprawdę mocno harowała, by wrócić. Każdy, kto wykazuje się taką wytrwałością i determinacją, zasługuje, by tam być. Mam nadzieję, że będzie to kontynuować. Zobaczymy, co się wydarzy w tym tygodniu. Raczej skupię się wtedy na sobie i będę miała nadzieję, że w naszym meczu Paula nie zagra aż tak dobrze - zaznaczyła żartobliwie.
Biało-czerwone w ubiegłorocznej edycji turnieju finałowego Pucharu BJK również mierzyły się z Hiszpankami, które wtedy także grały u siebie (Badosa choć była zgłoszona do składu, to nie pojawiła się na korcie). Wówczas turniej odbył się w Sewilli, a jego formuła była inna niż obecnie - zaczynano od fazy grupowej, z której teraz zrezygnowano. Wtedy Polki na koniec tego etapu przegrały z ekipą gospodarzy 1:2.
- Nigdy nie gra się łatwo z gospodarzem. Jesteśmy na to przygotowane, bo grałyśmy z Hiszpankami już rok temu i wiemy, czego się spodziewać. Miło mieć w drużynie Igę. Panuje u nas naprawdę dobra atmosfera, bo rozegrałyśmy już razem kilka meczów. Dobrze się czujemy, dobrze gramy, więc spodziewam się fajnego pojedynku - zapowiedziała Magda Linette.
O doświadczeniu mierzenia się z Hiszpankami na ich terenie wspominał też kapitan Polek Dawid Celt. Jest on przekonany, że teraz wynik będzie inny niż 12 miesięcy temu. - Wierzę, że się im zrewanżujemy. Ubiegłoroczny mecz był trudny, ale teraz to będzie inne spotkanie, to będą inne drużyny. Tak jak mówiłem, wierzę, że to my zdobędziemy ostatni punkt - podkreślił.
Środowy mecz Polska - Hiszpania, składający się z dwóch singli i debla, rozpocznie się o godz. 17. Zwycięzca w ćwierćfinale zmierzy się z Czeszkami.