"To był jeden z najkrótszych meczów w karierze Igi Świątek" - podsumował Paweł Matys ze Sport.pl. Nasza zawodniczka nie dała żadnych szans Darii Kasatkinie i rozbiła ją w zaledwie 53 minuty 6:1, 6:0. To była prawdziwa lekcja tenisa, na której można było zobaczyć: jak skutecznie serwować, jak zachowywać się w obronie oraz nie popełniać błędów. Ostatnia rzecz była o tyle ważna, że Świątek głównie przez swoje pomyłki przegrała we wtorek z Coco Gauff.
- Po prostu zagrałam bardzo solidnie i zrobiłam wszystko, żeby wygrać ten mecz. Sama starałam się skoncentrować nad tym, co chcę poprawić. Miałam czas, żeby grać z rotacją, a ponadto w pewnym sensie miałam inicjatywę i kontrolowałam to, co dzieje się na korcie - powiedziała na antenie Canal+ Sport. Nieco wcześnie w rozmowie z Andrew Krasnym przyznała, że stęskniła się za kortem i podziękowała fanom za wsparcie.
Wiemy już, że Świątek do końca roku nie wróci na szczyt rankingu WTA. To miejsce w najbliższym czasie będzie okupowane przez Arynę Sabalenkę. Nasza zawodniczka wyraźnie chce się jednak odgryźć rywalce, co można było wywnioskować po wypowiedzi na konferencji prasowej. - Nie pytajcie mnie o podsumowanie sezonu, bo ja tu jeszcze mam zamiar jutro zagrać z Aryną - oznajmiła, cytowana przez Żelisława Żyżyńskiego.
Co musi się stać, by Świątek zmierzyła się w półfinale z Białorusinką? Wystarczy, że Coco Gauff pokona Barborę Krejcikovą. Zwycięstwo z Kasatkiną może zatem nie wystarczyć, przez co jeden z dziennikarzy podkreślił, że wygrana Polki "nie miała znaczenia". Ta skrzywiła się nieco, ironicznie dziękując za to zdanie.
- Jestem profesjonalistką i wychodząc na kort, chcę wygrać każdy mecz. Czasami pod presją gra się lepiej, a innym razem bez presji gram swobodniej. To była dla mnie normalna sytuacja. Chciałam wygrać, nie zważając na sytuację w grupie - stwierdziła, cytowana przez Polsat Sport.
Kiedy inny dziennikarz zauważył, że spotkanie zakończyło się po zaledwie 51 minutach, co jest rekordem WTA Filans, Świątek eksplodowała. - A widzicie! Jednak ten mecz miał znaczenie - rzuciła żartobliwie. Jak wiadomo, poprzedniego dnia nasza zawodniczka odwołała jednostkę treningową. Jaki był tego powód?
- Ten dzień poświęciłam na odpoczynek - odpowiedziała, zaznaczając, że nie ma nawet czasu, by zwiedzić okolice. - Najbliższa atrakcja turystyczna jest oddalona o godzinę jazdy samochodem, więc w trakcie turnieju nie ma na to czasu. To po prostu nie byłoby rozsądne. Gdyby było bliżej, pewnie bym się wybrała - tłumaczyła.
Na koniec wspomniała, że mimo że ostatnio miała dwa miesiące przerwy od kortu, to po zakończeniu sezonu również planuje nieco odpocząć. - Większość przygotowań do nowego sezonu spędzę w Polsce. Jeszcze nie chcę się w to zagłębiać, bo póki co sezon trwa. Na pewno po Rijadzie zagram w finale Pucharu Billie Jean King Cup w Maladze. Przed rywalizacją w Australii czeka mnie za to wyjazd do Abu Zabi na turniej pokazowy - podsumowała.
Pewne jest już, że Świątek nie zmierzy się jednak z Sabalenką. Barbora Krejcikova zwyciężyła z Coco Gauff 7:5, 6:4 i przekreśliła jej szanse na awans.